Obudził mnie swój własny krzyk. Albo Ben, bo
właśnie targał mną we wszystkie strony. Przez chwile byłam zdezorientowana.
Później przypomniało mi się, że znajdowałam się w domu Bianci, którą zabiłam, a
wampir się mną opiekował. Nadal czułam poczucie winy wraz ze stratą. Chociaż
utrata znajomej tak bardzo nie bolała jak pozbawienie jej życia.
- Podaj mi wodę. – Głos miałam zachrypnięty od
wrzasku.
Zielonooki szybko wziął szklankę, nalał w nią
wody i podał mi. Powolnymi łykami wyleczałam swoje gardło.
- Co ci się śniło? – zapytał, siadając obok
mnie.
Oparłam się o niego i odpowiedziałam:
- To tylko koszmar. Żadna wizja.
Przynajmniej miałam taką nadzieję.
Wieczorem tego samego dnia pojechałam do domu
Dantego. Nadal byłam smutna z powodu Bianci i myślałam, że spotkanie z
chłopakiem mi pomoże. Czułam, że kiedy go zobaczę, poczuję się lepiej, jakby
szarooki był lekarstwem lub plastrem na rany.
- Co się stało? – spytał, otwierając drzwi.
Albo on wyczuwał moje emocje albo musiałam strasznie wyglądać.
- Ja … - Rozejrzałam się na boki. – Musiałam
się z tobą zobaczyć. Chcę ci coś powiedzieć, lecz boję się. Boję się, iż od
tego momentu nie będziesz we mnie widział tej samej osoby.
Jeśli przez ten przypadek Dante zmieni o mnie
zdanie na gorsze, to się załamię.
Chłopak objął mnie i zaprowadził do swojej
sypialni. Zauważyłam, że pomieszczenie wyglądało normalnie. Już nie wisiały
rysunki z moją podobizną. I to mi przypomniało, jak wcześniej zobaczyłam te
ściany byłam wstrząśnięta, jednak to mnie nie zraziło do czarodzieja. Ale to
inna historia. On nikogo nie zabił.
- Jestem cierpliwym człowiekiem, lecz gdy
patrzę na ciebie nie mogę tego znieść. Wyglądasz okropnie. Spałaś w nocy?
Przytaknęłam. Zamknęłam oczy i próbowałam się,
choć trochę rozluźnić.
- Ja jestem straszną osobą. – Oczy miałam
przeszklone. Myślałam, że całą wodę straciłam na wcześniejszym płakaniu.
- O czym ty mówisz? Jesteś najwspanialszą
osobą na całym świecie.
Chłopak uniósł moją głowę. Kciukiem muskał
mojego policzka. Jego dotyk był delikatny. Nie chciałam, aby ta chwila się
zepsuła dzięki mojej wiadomości.
- Ja … Kogoś zabiłam – wyszeptałam.
Dante zamarł. Modliłam się, aby nie uznał mnie
za bezwzględną morderczynię. Ja taka nie byłam. Ja nie zabiłabym nawet muchy. Ciężko mi było oddychać. Nie zabiłabym żadnej
osoby, gdyby nie Nyks. To ona zrobiła Biance te rany. To z jej powodu skróciłam
cierpienia dziewczynce.
Dante westchnął i się odsunął. Wiedziałam!
Wiedziałam, że zmieni zdanie o mnie. Nienawidzi mnie!
- Przepraszam.
Z oka wypłynęła pojedyncza łza. Poczułam,
jakby cząstka człowieczeństwa wyparowała ze mnie. Nie byłam już niewinną
dziewczyną, stałam się morderczynią.
- Wszystko będzie dobrze. Przecież nie
chciałaś tego zrobić – powiedział chłopak, znowu mnie obejmując.
Zdziwiłam się. Po tym, co mu powiedziałam nie
odwrócił się ode mnie. Siedział na kanapie razem ze mną. Wiedziałam, że z
jakiegoś powodu pogodził się z tą myślą, ale nie chciałam się dowiedzieć, z
jakiego.
- Jak już sobie wszystko mówimy, to ja też coś
zrobiłem. To się wydarzyło dawno temu i nawet nie wiedziałem, co robię.
Widziałam, że boli go opowiadanie o tym.
Uścisnęłam jego rękę, aby dać do zrozumienia, żeby przestał mówić. On ma
mroczną historię. Ja też. Idealnie do siebie pasujemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz