środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 21

 Obudził mnie swój własny krzyk. Albo Ben, bo właśnie targał mną we wszystkie strony. Przez chwile byłam zdezorientowana. Później przypomniało mi się, że znajdowałam się w domu Bianci, którą zabiłam, a wampir się mną opiekował. Nadal czułam poczucie winy wraz ze stratą. Chociaż utrata znajomej tak bardzo nie bolała jak pozbawienie jej życia.
 - Podaj mi wodę. – Głos miałam zachrypnięty od wrzasku.
 Zielonooki szybko wziął szklankę, nalał w nią wody i podał mi. Powolnymi łykami wyleczałam swoje gardło.
 - Co ci się śniło? – zapytał, siadając obok mnie.
 Oparłam się o niego i odpowiedziałam:
 - To tylko koszmar. Żadna wizja.
 Przynajmniej miałam taką nadzieję.


 Wieczorem tego samego dnia pojechałam do domu Dantego. Nadal byłam smutna z powodu Bianci i myślałam, że spotkanie z chłopakiem mi pomoże. Czułam, że kiedy go zobaczę, poczuję się lepiej, jakby szarooki był lekarstwem lub plastrem na rany.
 - Co się stało? – spytał, otwierając drzwi. Albo on wyczuwał moje emocje albo musiałam strasznie wyglądać.
 - Ja … - Rozejrzałam się na boki. – Musiałam się z tobą zobaczyć. Chcę ci coś powiedzieć, lecz boję się. Boję się, iż od tego momentu nie będziesz we mnie widział tej samej osoby.
 Jeśli przez ten przypadek Dante zmieni o mnie zdanie na gorsze, to się załamię.
 Chłopak objął mnie i zaprowadził do swojej sypialni. Zauważyłam, że pomieszczenie wyglądało normalnie. Już nie wisiały rysunki z moją podobizną. I to mi przypomniało, jak wcześniej zobaczyłam te ściany byłam wstrząśnięta, jednak to mnie nie zraziło do czarodzieja. Ale to inna historia. On nikogo nie zabił.
 - Jestem cierpliwym człowiekiem, lecz gdy patrzę na ciebie nie mogę tego znieść. Wyglądasz okropnie. Spałaś w nocy?
 Przytaknęłam. Zamknęłam oczy i próbowałam się, choć trochę rozluźnić.
 - Ja jestem straszną osobą. – Oczy miałam przeszklone. Myślałam, że całą wodę straciłam na wcześniejszym płakaniu.
 - O czym ty mówisz? Jesteś najwspanialszą osobą na całym świecie.
 Chłopak uniósł moją głowę. Kciukiem muskał mojego policzka. Jego dotyk był delikatny. Nie chciałam, aby ta chwila się zepsuła dzięki mojej wiadomości.
 - Ja … Kogoś zabiłam – wyszeptałam.
 Dante zamarł. Modliłam się, aby nie uznał mnie za bezwzględną morderczynię. Ja taka nie byłam. Ja nie zabiłabym nawet muchy. Ciężko mi było oddychać. Nie zabiłabym żadnej osoby, gdyby nie Nyks. To ona zrobiła Biance te rany. To z jej powodu skróciłam cierpienia dziewczynce.
 Dante westchnął i się odsunął. Wiedziałam! Wiedziałam, że zmieni zdanie o mnie. Nienawidzi mnie!
 - Przepraszam.
 Z oka wypłynęła pojedyncza łza. Poczułam, jakby cząstka człowieczeństwa wyparowała ze mnie. Nie byłam już niewinną dziewczyną, stałam się morderczynią.
 - Wszystko będzie dobrze. Przecież nie chciałaś tego zrobić – powiedział chłopak, znowu mnie obejmując.
 Zdziwiłam się. Po tym, co mu powiedziałam nie odwrócił się ode mnie. Siedział na kanapie razem ze mną. Wiedziałam, że z jakiegoś powodu pogodził się z tą myślą, ale nie chciałam się dowiedzieć, z jakiego.
 - Jak już sobie wszystko mówimy, to ja też coś zrobiłem. To się wydarzyło dawno temu i nawet nie wiedziałem, co robię.
 Widziałam, że boli go opowiadanie o tym. Uścisnęłam jego rękę, aby dać do zrozumienia, żeby przestał mówić. On ma mroczną historię. Ja też. Idealnie do siebie pasujemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.