Opowiedziałam o wszystkim Dantemu. Powiedziałam o Avie,
Azazelu, Biance oraz Nyks. Miałam dość ukrywania swojej przeszłości i
niedalekiej przyszłości przed czarodziejem. On słuchał uważnie. Wiedziałam, że
znał kawałek tej historii, jednak pouzupełniałam jego wiedzę. Po tym wszystkim
poczułam się trochę lepiej. Byłam z nim szczera. Czułam się czysta.
- Dużo rzeczy działo
się w twoim życiu przez te pół roku – stwierdził.
- Aż za dużo –
dodałam.
- Co zamierzasz z tym
zrobić? – zapytał, jednak nie wiedziałam, o co chodzi. – Z Nyks?
Co miałam z nią
zrobić? Nawet nie wiedziałam, co będę jadła jutro na śniadanie, a o mojej
przyszłości już nie wspomnę. Widziałam przepowiednię. Umrę. Nie ma dla mnie
szansy. Poprzednie wizje się sprawdzały, więc czemu ta nie miałaby się ziścić.
- Wszystko będzie
dobrze, Anna. – Chłopak przytulił mnie. Poczułam przyjemne ciepło i wiedziałam,
że zawsze będę z nim bezpieczna. – Nie jesteś sama. Nie pozwolę, aby ta Nyks
cię dopadła.
W tej chwili stałam
się szczęśliwa, bo wiedziałam, że Dante miał rację. Miałam jeszcze jego.
Pełnokrwistego czarodzieja. Nie miałam się czego bać. Chłopak zawsze mnie
ochroni.
Następnego dnia miałam
kolejną wizytę u psychologa. Bardzo nie chciałam na nie pójść, jednak mama mnie
zmusiła. Powiedziała, że rozmowa z Catherine mi pomoże. A wcale tak nie było.
Chociaż … Poprzedniego dnia wypłakałam się na ramieniu Dantego, lecz nadal
musiałam, z kimś o tym porozmawiać. Po raz kolejny poczułam pustkę w sercu.
Przypomniały mi się chwile, gdy rozmawiałam na poważnie z Lexi. Bardzo
chciałabym, aby tamte czasy wróciły. Wtedy martwiłam się tylko o oceny, mówiłam
jak tęskniłam za rodzicami oraz rozwiązywałyśmy problemy dotyczące chłopców.
Żadnej magii, wampirów czy wilkołaków. Wtedy miałam normalne życie.
- Annabell, wchodź do
środka – powiedziała uśmiechnięta kobieta, otwierając drzwi.
Posłusznie weszłam do
pokoju. Uśmiechnęłam się na powitanie i nawet coś powiedziałam:
- Dzień dobry,
Catherine.
Usiadłyśmy na swoich
miejscach. Kobieta zaproponowałam kubek wody, więc się zgodziłam. Na dworze
zrobiło się duszno i byłam spragniona. Wypiłam kilka łyków.
- Na poprzedniej
sesji opowiadałam o swoim psie. Ty niestety nic nie powiedziałaś, ale widzę, że
dzisiaj jest lepiej. – Napisała coś w zeszycie. – Na dzisiejszym spotkaniu
porozmawiamy o uczuciach. To będzie dla ciebie bardzo trudne. Musisz
przypomnieć o wszystkich odczuciach, które występowały, kiedy dowiedziałaś się
o śmierci swojej babci, Adama i Alexis.
O wiele trudniejsze,
bo byłam tego świadkiem.
Westchnęłam głęboko.
Co ja mogłam wtedy czuć? Przerażenie, ból w sercu, stratę.
- Nie musisz teraz
odpowiadać – oznajmiła kobieta.
- Nie, wszystko w
porządku – powiedziałam.
Jak na komendę wszystkie wspomnienia trafiły mnie w głowę.
Śmierć babci: ten ogień pochłaniający jej ciało; śmierć Adama: mnóstwo krwi, to
przez zaklęcie; Lexi … Przez trzy miesiące myślałam, że Azazel ją zabił albo
porwał, później dowiedziałam się, że ktoś ją przetrzymywał po za miastem, ale
teraz … Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Byłam na jej pogrzebie, lecz w głębi serca
czułam, że ona nadal żyje. Zankou tak powiedział, a ja nie miałam pojęcia, czy
w to uwierzyć.
- Było mi strasznie
smutno, czułam się jakby świat mnie nienawidził – mówiłam zgodnie z prawdą. –
Pytałam się, czemu to przytrafiło się mnie. Czemu to ja straciłam najważniejsze
osoby w moim życiu. Nie wychodziłam z pokoju. Leżałam tylko w łóżku i płakałam.
Nic nie jadałam ani piłam. Chudłam, ale myślałam, że gdy nie będę nic spożywała
przez następne kilka dni, to zniknę z tego świata. Chciałam, żeby to się
spełniło. Po śmierci babci to tylko Lexi potrafiła mnie pocieszyć. To dzięki
niej wyszłam z sypialni. I znowu zaczęłam żyć.
Przerwałam, aby napić
się wody. W oczach pojawiły się łzy, jednak próbowałam je odpędzić. Nie
chciałam zacząć płakać. To już wszystko było za mną. Wspomnienia nie powinny
boleć.
- Chcesz zrobić
trochę przerwy? – zasugerowała dorosła. – To dobrze ci zrobi.
Kiwnęłam głową.
Wytarłam oczy ręką i zaczęłam normalnie oddychać. Następnie powtarzałam w
myślach: „Wspomnienia nie bolą. To tylko iluzja.” W kolejnej chwili poczułam
głód. To nie było normalne łaknienie, tylko taki potwór rozdzielający mnie od
środka. Myślałam, że jak czegoś szybko nie zjem, to stanę się potworem. Nigdy
czegoś takiego nie przeżyłam. Już bym wolała rozmawiać o swoich uczuciach, o
wspomnieniach, o śmierci niż być taka głodna. Nie burczało mi w brzuchu oraz
nie czułam się słabo. Po prostu coś mnie tam rozrywało, drapało ostrymi
pazurami.
- Anna, wszystko
dobrze? – spytała Catherine.
Mój wzrok spoczął na
jej szyi. Widziałam jej niebieską żyłę, w której spokojnie płynęła krew.
- Muszę na chwilę
wyjść. Przepraszam.
Wybiegłam z budynku
na świeże powietrze. Serce waliło mi jak opętane. Ja myślałam o krwi jak o
dobrym posiłku. Myślałam jak wampir. Już wyciągałam telefon, aby zadzwonić do
Bena, gdy przypomniałam sobie o tym, że on umie odczuwać moje silne emocje. On
potrafi, to dlaczego ja nie? I wtedy wszystko zrozumiałam. Czułam głód wampira.
Odczuwałam to, co Ben. Przez kilka sekund się z tego cieszyłam, jednak później obleciał
mnie strach. Czułam to, co on!
Szybko wystukałam
jego numer komórki i wybrałam zieloną słuchawkę. Zielonooki odebrał po trzecim
sygnale.
- Nie powinnaś być u
pani Psycholog? – Nie troszczył się o mnie, po prostu chciał mi przypomnieć, że
mam emocjonalny problem.
- Stało się coś
strasznego. – Zrobiłam pauzę. – Przed momentem poczułam to, co ty.
- Czyli?
- Głód. Poczułam, że
byłeś strasznie głodny.
- Ja zawsze jestem
głodny – odpowiedział mężczyzna. – Jednakże dzisiaj nie czułem się, aż tak
bardzo.
Nie wiedziałam, co
powiedzieć. Czy na pewno odczułam jego głód czy kogoś innego? Innego wampira?
Ale jak?
- Nieważne. Nie było
tematu. Muszę wracać do pani Psycholog – oznajmiłam szybko.
- Anna … - zdążył
powiedzieć Ben, zanim wyłączyłam komórkę.
Weszłam do budynku,
odtrącając od siebie myśli o nowym zagrożeniu.
Kolejna noc. Kolejny
sen. Kolejny koszmar. Tym razem znajdowałam się w budynku. Skądś kojarzyłam to
miejsce, lecz nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Stałam w holu. Powoli
podnosiłam ręce, a z moich palców wystrzeliwały iskry, z których zrodził się
ogień. Rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Zanim się opamiętałam, zauważyłam
swoją babcię naprzeciwko mnie. Uśmiechała się. Nawet kiedy zaczęła płonąć.
Słyszałam jej krzyk, ale nie mogłam nic zrobić. Nie kontrolowałam pożaru.
Obserwowałam tylko, jak moja babcia umiera. Jej ciało rozpuszcza się pod
wpływem wysokiej temperatury.
Obudziłam się
dopiero, gdy kości upadły na podłogę. Byłam cała mokra, drżałam. Zaczęłam cicho
płakać. Wcale tak nie było. To Ava stworzyła ten ogień, to przez nią babcia nie
żyje. Ja nic nie zrobiłam.
Nic nie zrobiłam.
A powinnam.
Powinnam powstrzymać
tą katastrofę. Mogłam wezwać wodę i zniszczyć to zło. Jednak tego nie zrobiłam.
Byłam zbyt słaba. Ale taka już nie jestem. I muszę stać się jeszcze silniejsza,
aby pokonać Nyks. Nie pozwolę na kolejną śmierć w moim życiu.
Weszłam, przeczytałam i zostanę na dłużej, na pewno.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, masz ciekawy styl, czyta się szybko i przyjemnie.
Opis snu i płonące ciało babci wywarły na mnie ogromne wrażenie. Jestem miło zaskoczona i mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziesz kazała długo czekać. Tym czasem dołączam do obserwatorów, życzę dalszej weny i pozdrawiam.
Zapraszam także do siebie na ogien-i-lod.blogspot.com, może zechcesz wejść.