środa, 11 lutego 2015

Rozdział 30

 Dostanie się na wybrane miejsce zajęło nam niecałe dwadzieścia minut. Klub wyglądał jak się spodziewałam. Był taki sam jak każdy podejrzany budynek w tej dzielnicy. Znajdował się między sklepem z zabawkami dla dorosłych a sklepem monopolowym. Po drugiej stronie ulicy stały mieszkania, które chyba były opuszczone. Ben i ja stanęliśmy w długiej kolejce do wejścia. Dostrzegłam, że ochroniarz był typowym muskularnym mężczyzną z tatuażami. Jego czarna bluzka opinała mięśnie brzucha. Pomyślałabym, że był przystojny, gdyby nie fakt, że był łysy i koło czterdziestki. Choć na taki wiek, dobrze się trzymał.
  Kolejka nawet szybko się poruszała. Niektóre pary nie mogły się przedostać do środka, lecz próbowały po kilka razy. Budynek posiadał trzy piętra. Na drugim wywieszono duży, neonowy znak z nazwą klubu. Był tak oświetlony, że mogłoby się oślepnąć na chwilę. Kiedy byliśmy trzeci w kolejce zauważyłam, że ochroniarzowi wystają kły z ust. To wszystko wyjaśnia – pomyślałam. Po minucie dwie pary przed nami już się bawiły
 - Dowód – przypomniał mężczyzna.
  Ja go nie miałam. W ogóle nie pomyślałam o nim. Cofnęłam się o krok przestraszona. Przypadkowo uderzyłam łokciem nieznajomego za mną. Szybko przeprosiłam.
    Pokaż mu, że jesteś czarodziejką. To wszystko.
  Spojrzałam na Bena. On kiwnął głową i pokazał ochroniarzowi swoje kły. Jeśli tylko to miałam zrobić, to mogłam się uspokoić. Przywołałam Moc do lewej ręki, wyobrażając wodną kulę w dłoni.   Po chwili poczułam ukłucia w palcach, czułam jak woda muska moją skórę
 - Możecie wejść – odrzekł mężczyzna, pokazując kciukiem drzwi.
  Udało się.
  Za chwilę miałam spotkać czarownicę i popytać się o kilka rzeczy. Trzymałam kciuki, aby znała odpowiedzi. Potrzebowałam pomocy. Ręce mi się pociły, ale też zarazem były całe zimne.
  We wnętrzu klubu błyskały światła we wszystkich jaskrawych kolorach. Można by było dostać padaczki. Po lewej stronie znajdowała się szatnia, po prawej – długi bar. A na samym końcu sali stała scena, na której tańczyły prawie nagie dziewczyny. Szłam w głąb budynku. W rogu zauważyłam korytarz podświetlony na fioletowo. Prawdopodobnie prowadził do łazienek. Nade mną istniało piętro dla Vipów. Można było tam wejść, dzięki kręconym schodom niedaleko baru. Przed nimi stał strażnik. Wyglądał groźniej niż ten przed wejściem. Od razu odgadłam, że był wilkołakiem. Miał długie, ostre paznokcie, jego gęste owłosienie uciekało z jego garnituru. Miał też rude dredy.
 - To gdzie znajdziemy tą czarodziejkę? - zapytałam Bena.
 - Możliwe, że sama się znajdzie. Na razie trochę się zabaw.
  Wampir zamówił dla siebie Whisky a dla mnie wódkę z colą. Po chwili nasze napoje czekały na nas na stoliku. Z ociąganiem wzięłam pierwszy łyk. Trunek palił mi gardło, lecz Coca Cola osłabiała jego skutki. Zielonooki gdzieś zniknął. Jeszcze raz obejrzałam całą placówkę. Wyczułam kilka czarownic, jednak żadna mi nie odpowiadała. Były one zbyt młode i niedoświadczone. Uważałam, że ta osoba, którą szukałam miała z około czterdzieści lat i nie będzie popisywała się mocami. Pomyślałam też, że może się ukrywać oraz obserwować ludzi z bezpiecznego pokoju. Pomieszczenie, które miało sekretne wejście.
  Usiadłam przy wolnym stoliku, uważając aby nie popchnąć jakiegoś osobnika. W budynku bawiło się mnóstwo osób: wampiry, wilkołaki, jak i normalni ludzie. Pewnie rasa ludzka była pod wpływem nadnaturalnych istot. Niedaleko mnie niebiesko włosa wampirzyca piła krew z nadgarstka pijanego mężczyzny.
  Popijałam drinka, bawiąc się swoim telefonem. Takie kluby nie były w moim stylu. Tancerki na scenie zaczęły zmysłowo tańczyć, kusząc płeć męską do siebie. Połowa klubowiczów zachowywała się jak w klubie ze striptizem, a druga część jak w tanim pubie. Jakaś para obmacywała się przy korytarzu do łazienek. Nigdzie nie mogłam znaleźć Bena.
 - Sama tu przyszłaś? - spytał mnie facet w mniej więcej moim wieku. Dosiadł się, nie pytając o zgodę.
 - Nie. Jestem tu z kolegą. Niestety, on gdzieś zniknął. - Zanim ugryzłam się w język, już to powiedziałam. To był znak dla nieznajomego, aby się do mnie przystawić. - Mam chłopaka.
 - A ja chciałem ci tylko postawić drinka. - Pokazałam palcem na swoją szklankę. Nadal była pełna. Prawie. - Zamówię ci lepszy. Co powiesz na Seks na plaży?
  Prawie zachłysnęłam się trunkiem. Odstawiłam alkohol i jak najprędzej wstałam. Uciekłam do łazienki. Z pomocą magii sprawdziłam, czy nieznajomy został na swoim miejscu. Na całe szczęście tak było. Przez chwilę się rozglądał, żeby znaleźć kolejną ofiarę. Najwyraźniej znalazł, bo wstał i pognał w tamtą stronę.
   Łazienka dla dziewczyn była pusta. Posiadała tylko dwie kabiny, jednak w tym momencie nie chciałam z nich korzystać. Oparłam się o umywalkę. Dlatego nie lubiłam takich miejsc. Wszędzie chodzili pijani ludzie.
  Spojrzałam na siebie w lustrze. Nadal wyglądałam niecodziennie, makijaż wraz z fryzurą zostały nienaruszone. Jednak moje ręce się trzęsły. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. Oddychałam równo i powoli. Gdy poczułam się trochę lepiej, podniosłam powieki. Okazało się, że nie byłam sama w toalecie. Za mną stał Zankou. Serce zaczęło mi bić szybciej niż zazwyczaj, a w brzuchu czułam przyjemne mrowienie. Powoli się odwróciłam.
 - Co ty tu robisz? - Odezwaliśmy się w tym samym momencie. Telepatia?
 - Ja znajduję się w toalecie dla dziewcząt. To ty pomyliłeś pomieszczenia – rzekłam podnosząc głowę. Chciałam wyglądać na pewną siebie.
 - Chodziło mi o tą miejscówkę. To nie w twoim stylu.
 - To niby doskonale wiesz, gdzie ja pasuję.
 - Pamiętaj, że nadal mam wspomnienia Chrisa – oznajmił. Zatrzęsłam się. Czy to prawda? Wiedział o każdej chwili z życia chłopaka?
  Kiedy miałam wyjść on chwycił mnie za rękę. Jego dotyk był ciężki, lecz miły. Przyciągnął mnie do siebie. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Jego oddech mieszał się z moim. Chciałam. Nie! Pragnęłam go dotknąć. Pragnęłam jego ust na moich. I moje życzenie się spełniło.
  Zankou pchnął mnie lekko na ścianę i zaczął mnie całować. Poczułam się wtedy jak w niebie. Przypomniałam sobie wszystkie momenty, gdzie Chris i ja byliśmy sami. Kochałam go. Teraz ciało mojego byłego przygniatało mnie. W dobrym sensie. Ujął moją twarz w dłonie. Jego język zabawiał się z moim. Moje ręce wsunęłam w jego włosy. Czułam się wspaniale. Męskie usta zjechały na szyje, a dłonie na biodra.
 - Jesteś przepiękna – powiedział.
    Ja milczałam. Byłam zbyt pochłonięta tą błogością. Kiedy Zankou przestał, ciężko oddychaliśmy. Moje serce prawie wyskakiwało z klatki. Nie miałam co robić z rękoma, więc położyłam je na torsie chłopaka. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nie myślałam, że zdradzałam Dantego czy o tym, co się przed chwilą działo.
    Usłyszałam z daleka śmiech grupy kobiet. Pewnie szły do łazienki. Zankou pewnie też to usłyszał, bo złożył na moich ustach szybki pocałunek i uciekł.
    A ja stałam w tym samym miejscu, naprawiając swój mózg, który przestał działać wraz z przyjściem wampira.


    Wyszłam stamtąd dwadzieścia minut później. Nadal czułam smak pocałunków. Moje ciało już było spokojne, ale serce wciąż biło jak oszalałe. Możliwe, że miałam wypieki na całej twarzy. Choć ludzie nie zwracali na mnie uwagi, ja wszędzie widziała, jak na mnie patrzyli. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Miałam szukać Zankou? Wyjść z klubu i wrócić do motelu? Czy gdzieś usiąść i czekać na czarownice? Podeszłam do ściany i zamknęłam oczy. Wezwałam Moc do oczu, próbowałam odszukać wampira. Niestety nigdzie go nie znalazłam. Nawet nie wiedziałam, gdzie był Ben. Zostałam sama.
    Zaczęłam chodzić po całym pomieszczeniu. Przechodziłam pomiędzy przepoconymi ciałami. Co jakiś czas wyciągałam komórkę i sprawdzałam godzinę. Dopiero upłynęła tylko jedna godzina od przyjścia tutaj, a czułam się jakbym spędziła tu wieczność. Z głośników leciał dam dubstep. Nie umiałam się bawić przy tej muzyce.
    Po spacerze przystanęłam przy tej samej ścianie. Oparłam plecy o nią i obserwowałam klubowiczów. Kolejna para odkrywała swoje migdałki dzięki językom. Obok mnie stanął zielonooki.
 - Jak się bawisz? - spytał, patrząc na mnie. Po chwili uśmiechnął się. - Od kogo ta malinka?
    Zawstydzona zakryłam szyje.
 - Możemy szybciej znaleźć tą czarownice? Chciałabym już wracać.
 - A co ci tak spieszno? - Odpowiedział mi ktoś inny niż Ben. Odwróciłam głowę w stronę osoby.
    Niedaleko nas stała kobieta. Wyglądała, jakby miała ponad trzydzieści lat. I jak na ten wiek trzymała się nieźle. Na jej twarzy były widoczne zmarszczki, jednak one dodawały jej uroku. Osoba miała krótkie czarne włosy z siwymi pasemkami. Może przez tą grę świateł, ale zauważyłam coś dziwnego w jej oczach. One nie były normalne. Zdawało się, jakby miały wszystkie kolory: od żółtych po czarne. Czasami były widoczne tylko dwa z nich, a niekiedy tylko jeden. Zaciekawiło mnie to.
 - Słyszałam, że jestem ci bardzo potrzebna do czegoś. - Jej akcent wydawał się taki znany, lecz jednocześnie obcy. Niektóre sylaby przeciągała. - Może opowiesz mi o wszystkim w moim gabinecie?
    Od razu poszła w stronę schodów. Ben i ja dopiero po chwili za nią poszliśmy. Po drodze minęliśmy tego faceta, który chciał mi postawić drinka – gapił się na mnie bardziej obsesyjnie niż wcześniej – przeszliśmy obok wilkołaczego ochroniarza. Kątem oka spojrzał na mnie i prychnął. Nie wiedziałam o co mu chodziło. Na samej górze ludzie nie bawili się tak jak ci na dole. Oni bardziej interesowali się ciałem. Macali się, nawet nie obchodziło ich, że inni mogli ich podejrzeć. Słyszałam też ciche odgłosy pochodzące z tych miejsc. Na całe szczęście każdy miał na sobie ubrania. Może i były skąpe, jednak były.
    Na samym końcu korytarza przystanęliśmy. Czarownica przycisnęła swoją dłoń do ściany, a po kilku sekundach w to miejsce pojawiła się klamka. W ukrytym pomieszczeniu znajdował się monitoring. Było też ciemno, ale kobieta za pomocą magii zapaliła światło. Tak się dowiedziałam, że ten pokój był ogromny. Ściany miały kolor bardzo jasnego różu. Na podłodze leżał duży, czerwony dywan. Wyglądał tak wygodnie, że aż chciałam zatopić w nim stopy. Na samym środku stały biurko z fotelem i kanapą. Materiał z mebli był w kolorze beżu. Właścicielka pokazała gestem, żebyśmy usiedli. Tak też zrobiliśmy.
 - A więc ty jesteś Anna – zagadnęła. - Ta czarownica z wielkimi problemami. Ja nazywam się Ceara. I będę ci bardzo pomocna. 
    Czarownica usiadła naprzeciwko. Machnęła ręką i po chwili filiżanka przyleciała do niej. Popijając trunek zaczęła mówić:
 - Ben opowiedział mi o twoim przypadku. Nie powiem, że nie, zaciekawiłaś mnie, Anno. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby nie wampir czuł coś od wampira. Więc spędziłam kilka godzin w bibliotekach, w sieci i podzwoniłam do innych ludzi po fachu. Już miałam odpuścić, jednak znalazłam. - Kolejny ruch dłonią i na moje kolana spadła gruba księga oprawiona skórą. Kartki szybko poruszały się. Taki lekki wietrzyk ochłodził moją twarz. Zatrzymały się prawie na końcu książki. Tytuł miał pogrubioną czcionkę, a pod nimi litery - napisane ręcznie - były w innym języku. Na początku pomyślałam, że tekst był napisany po łacinie, ale słowa nie pasowały do niego.
    Ben spojrzał na księgę. Kątem oka zauważyłam, że próbował rozszyfrować kod. Najwyraźniej mu się to udało, bo po momencie podniósł głowę i na przemian patrzył się na Ceare oraz mnie.
 - To jest faliskijski. 
 - Zgadza się - rzekła kobieta. - Okazuje się, że ostatnie zajście miało miejsce ponad dwa tysiące lat temu. Młoda czarownica, Hailee, zaczarowała wampira. Dała mu moc chodzenia w dzień. Normalnie, takie zaklęcie nie wiąże istot ze sobą, jednak jeśli osoba jest niedouczona, mogą pojawić się nieoczekiwane skutki. Najwyraźniej Hailee coś pomyliła i skończyła jako żona wampira. - Wzięła mały łyk napoju. - Jej życie nie trwało zbyt długo. 
    Przełknęłam głośno ślinę. Co to miało znaczyć? Czy jej śmierć miała coś wspólnego z wampirem? Oczywiście, że tak. Co to miało ze mną? Czy ja też szybciej umrę? Na pewno, nawet widziałam wizję mojej śmierci. Może to nie Nyks mnie zabije. Może Ben to zrobi.
 - Czy ona wyszła za mąż, tylko dlatego, że była związana z wampirem? - Spytałam, skubiąc paznokcie u lewej ręki. - Czy Hailee umarła z jego powodu?
 - Jednym z powodów właśnie było przywiązanie. Jak dobrze pamiętam, jej rodzina miała na pieńku z rodem wampirów. Żeby zakończyć walki pomiędzy nimi, oni musieli wziąć ślub. Na temat jej zgonu nie ma dużo informacji. Ale za to jest wiele spekulacji. Czarownica mogła nie wytrzymać emocji kochanka i popełnić samobójstwo. Możliwe, że wampir tak wysuszył jej ciało z krwi, że nawet magia wszystkich czarownic nie mogła pomóc. Nikt nie zna prawdziwego powodu zgonu.
    Trzęsły mi się ręce, w gardle mi zaschło. Co to miało do mnie? Czy ja też nie będę mogła wytrzymać głodu Bena? Może w wizji ukazało się moje ciało po samobójstwie?
 - Czy da się to jakoś odkręcić? - Tym razem głos zabrał zielonooki. Nie mogłam odczytać z jego twarzy, co teraz czuł. Dobrze maskował swoje emocje. 
 - Znam tylko jeden sposób. - A my wiedzieliśmy na czym on polegał.
    Jedno z nas by musiało umrzeć.
    I najwyraźniej byłam to ja.

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.