sobota, 7 września 2013

Rozdział 4

 Cały następny dzień myślałam o Biance i mojej krwi oraz o tym, co powiedziała, gdy wyszliśmy. „Córko Nyks”. Co to znaczy? Kim jest ta Nyks? Postanowiłam, że w czasie przerwy obiadowej wejdę do biblioteki i poszukam informacji o niej. A do tego czasu musiałam wytrzymać jeszcze dwie lekcje, które wlekły się niemiłosiernie. Patrzyłam na nauczyciela, jednym uchem słuchałam, a drugim wszystko wylatywało. Nic nie zapamiętałam z tych zajęć. Próbowałam się skupić na czymś innym.
 Wyjrzałam przez okno, lecz nic tam nie było do oglądania. Może i był koniec kwietnia, ale pogoda postanowiła zrobić jesień. Mgła stawała się coraz rzadsza, a deszcz powoli ustawał, słońce nadal chowało się za szarymi chmurami, jakby bało się wyjrzeć, choć na chwilę. Jednak w tej szarości coś zauważyłam. Blond włosy. Normalni ludzie mogliby pomyśleć, że to jakiś wagarowicz, ale ja wiedziałam, że to inna osoba. Wyczułam to. Nagle w klasie zaczęło pachnieć miętą, którą tylko ja czułam, cała moja klatka piersiowa pulsowała, drgania rozpoczynały się od serca do podbrzusza. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Wstałam i podeszłam do nauczyciela. 
 - Muszę do toalety. Niedobrze mi – powiedziałam, wdychając powietrze nosem, a wydychając ustami.
 Dorosły podał mi przepustkę, a ja biegiem ruszyłam do łazienki. Z hukiem otworzyłam drzwi do jednej z kabin i uklękłam przytrzymując włosy. Poczułam, jak zawartość żołądka wędruje do gardła, lecz w połowie drogi przystaje i upada na swoje miejsce.  Oparłam się o ścianę. Czołem dotknęłam zimnej powierzchni i poczułam się trochę lepiej. Na chwilę, ponieważ dowiedziałam się, gdzie siedzę. Właśnie w tym miejscu zginęła siostra Lydii Stahl, Carolyn. Sprzątaczki zmyły wszystkie ślady jej krwi, jednak czułam ją, oczami wspomnień widziałam dużą kałużę czerwonej, lepkiej cieczy. Dziewczyna siedziała na sedesie z dwiema dziurkami na szyi, miała poplamioną sukienkę, którą ktoś przedtem rozerwał przy rękawach. A tym ktosiem był Jared, były chłopak mojej zmarłej/zaginionej przyjaciółki.
 Widziałam ją! Poczułam jej energię!
 Powoli wstałam i związałam swoje włosy w kitkę. Stanęłam przed lustrem wpatrując się w twarz. Była blada, jakbym zobaczyła ducha. Zrobiłam serie wdechów i wydechów na wypadek, gdyby znowu zachciało mi się wymiotować. Następnie przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam papierowym ręcznikiem.

 Na długiej przerwie, tak jak postanowiłam, zamiast pójść na stołówkę wybrałam się do biblioteki. Ten moment był najlepszy, ponieważ wszyscy jedli lunch i nikt nie będzie mi się wpatrywał w monitor. Oczywiście, najpierw musiałam wpisać się do zeszytu bibliotekarki. Usiadłam przy komputerze numer trzy i włączyłam przeglądarkę. W Google napisałam słowo „Nyks” i kliknęłam w pierwszy link. 
 „Nyks – w mitologii greckiej bogini i uosobienie nocy.” (…) „Uchodzi za córkę Chaosu.”
 - Wzbudzała strach, bowiem uznawano ją za najpotężniejszą spośród bogów – przeczytałam cicho. – Niektórzy chcieli ją unicestwić, ponieważ zagrażała światu ludzi jak i bogów.\światu ludzi jak i bogów.
 Ja nie jestem jej córką. Nie jestem zła. Prawda?
 Przyglądałam się zdjęciu na stronie. Bogini miała czarne skrzydła u ramion, ciemną szatę zakrywającą miejsca intymne. Jej brązowe włosy z szarymi pasemkami unosiły się nad głową. Blada skóra, tak samo jak zaróżowione usta, dodawały kobiecie uroku. Miała zamknięte oczy, więc nie widziałam ich koloru, ale coś mi mówiło, że wyglądają tak samo jak moje, czyli bursztynowe.
 Podskoczyłam na dźwięk dzwonka na lekcje. Aż tak długo tu siedziałam? Podniosłam torbę, podziękowałam bibliotekarce za użyczenie komputera i migiem poszłam na zajęcia.
 Tak jak było wcześniej, nie słuchałam, co nauczyciel mówił. Wynikiem tego było wstawienie jedynki do dziennika i godzina siedzenia w kozie. Jeszcze nigdy nie dostałam takiej kary. Czułam się jak więzień, który dowiedział się, że dostał dożywocie. Każdy w klasie na mnie patrzył, nie lubiłam być w takim dużym centrum uwagi. Wlepiłam wzrok w książkę i przygarbiłam się, obiecując sobie, że to się nigdy nie powtórzy.

 Dwie godziny później podawałam różową kartkę nauczycielowi rozglądając się po sali. Klasa wyglądała jak wszystkie inne, czyli przy tablicy miała biurko dla opiekuna, cztery rzędy ławek, w których było po pięć stolików jednoosobowych, na ścianach przyklejone plakaty o przemocy w szkole, domu, czy na podwórku, o segregacji odpadków oraz o wulgaryzmach i dewastacji.
 Usiadłam na krześle w drugim rzędzie od ściany, w trzeciej ławce. Czułam, że to nie moje miejsce. Nie pasowałam do osób znajdujących się w sali. Od razu było widać, że to typowi buntownicy: piercing, ufarbowane włosy, tatuaże. Wyglądałam jakbym pomyliła klasy. Miałam na sobie białą bluzkę z brązowym misiem, który trzyma serduszko, do tego jasne jeansy. Odstawałam od reszty.
 - Macie nie rozmawiać, nie słuchać muzyki i używać telefonów komórkowych – oznajmił nauczyciel. W jego głosie było słychać, że jest znudzony mówieniem codziennie to samo, a nikt go nie słuchał.
 Mężczyzna wyglądał staro. Na głowie wypadły mu prawie wszystkie włosy, okrągłe okulary powiększały jego i tak już duże oczy. Wszędzie miał zmarszczki i ciemne plamy. Dzisiaj nosił białą koszulę oraz ciemne, workowate spodnie. I zawsze trzymał przy sobie skórzaną walizkę. Chował ją przy nogach, jakby w niej znajdował się bardzo cenny przedmiot.
 Wyjęłam książkę od chemii i zaczęłam przypominać lekcje. Od śmierci Adama, a także utraty Chrisa nie uczyłam się. Kilka dni później, gdy dowiedzieli się o moim przyjacielu, nauczyciele dali mi trochę spokoju. Wiedzieli, że tęsknie za nim i nie pytali mnie na zajęciach. Niektórzy mówili, że to Chris zabił chłopaka, bo był o mnie zazdrosny. Nie przychodził do szkoły, nikt go nie widział – to potwierdzało plotki. Oczywiście nikt nie znał Azazela, nikt o nim nie pomyślał. Z wyjątkiem mnie. Gdy szukałam Zankou, szukałam także i jego, żeby się odpłacić. Zamordował moich przyjaciół, i pewnie mnóstwo innych osób.
 - Przepraszam za spóźnienie. – Ten głos. Znałam go.
 Podniosłam głowę. Tak, to on. Caleb Blackthorne. Wilkołak, przez którego umarła moja babcia. Chłopak Lexi. Buntownik, który miał mi pomóc uratować wszystkich. On szedł w moją stronę. Usiadł na miejscu obok mnie i powiedział:
 - Ty w kozie? Coś nowego.
 Zacisnęłam zęby. Wkurzał mnie. Nie powinniśmy do siebie gadać, nawet na siebie patrzeć. Przynajmniej ja tak próbowałam robić.
 Nadal czuję ciepło ognia, widzę kości babci.
 Wróciłam do podręcznika, olewając chłopaka obok. Ale za nic nie mogłam się skupić. Dzisiaj nie był mój szczęśliwy dzień. Głowa zaczynała mnie boleć, ręce drżały. Jeszcze czuję to uczucie, którego doznałam w klasie.
 Gdy się dowiedziałam, że Lexi może żyje.
 Była nadzieja, że moja przyjaciółka została ocalona. 

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 3

 Następnego dnia, w kafejce „Retro”, spotkałam Olgę, koleżankę ze szkoły. Rozmawiałyśmy dziesięć minut zanim ktoś nam nie przeszkodził. Gdy dziewczyna zobaczyła twarz mężczyzny powiedziała, że i tak musi już iść. Po drodze do wyjścia nadal patrzyła się na niego. W pewnym momencie uderzyła się o stół.
 - Co chcesz? – syknęłam zdenerwowana.
 Nadal nie przeszło mi po tamtym dniu.
 - Mam mały problem – powiedział, rozglądając się dookoła.
 Nie dziwiło mnie to. Od jakiegoś czasu Ben pakował się w kłopoty, co tydzień. Abo musiał oddać pieniądze, albo rozwścieczał grupkę wampirów, którzy chcieli mu poderżnąć gardło. Nie pomagałam w żadnych przypadkach, musiał sam się rozliczyć. Najwyraźniej każdy przeżywa stratę inaczej. Ja płacze nocami i próbuję za pomocą magii rozwiązać problem, a on chodzi na pokera.
 - Nie – rzuciłam szybko, zanim mógł coś dodać.
 Odwróciłam się w stronę wyjścia i ruszyłam. W połowie drogi wampir przesłał wiadomość do mojej głowy:
   Ona wie jak odzyskać Chrisa.
 Gwałtownie się zatrzymałam.
 Mówił prawdę? Trudno stwierdzić.
 Chciałam znów zobaczyć ukochanego, usłyszeć jego głos, poczuć jego dotyk na swojej skórze. Ale żeby to był on, a nie Zankou, teraz właściciel jego ciała. Cieszyłam się, że jest daleko stąd, lecz też było mi smutno. Moje serce nadal czuło, że tam w środku jest uwięziony Chris, czekający na mnie. Tęskniłam za nim tak bardzo, że wszystko w moim organizmie krzyczało jego imię oraz wysychało bez jego miłości. Nie wiedziałam, że poczuję do kogoś taką miłość, jaką zazwyczaj pokazują w filmach dla nastolatek. Razem z Lexi naśmiewałyśmy się z nich, gdy główne bohaterki robiły coś głupiego dla ukochanego.
 Teraz ja występuję w tym filmie.
 Szłam z Benem do kobiety o imieniu Bianca, której wampir obiecał krew pełnokrwistej czarownicy. Na początku nie rozumiałam tego.
 Pełnokrwista czarownica?
 Później dowiedziałam się, że to osoba, która posiada obojgu rodziców z magicznymi mocami. Mój tata nie był czarownikiem, więc nie byłam pełnokrwista. Mężczyzna dodał, że mam moc trzech czarownic, to też się liczy.
 Po niespełna godzinie dotarliśmy na miejsce. Dom kobiety był mały, miał tylko parter, ale potem okazało się, że też piwnicę, w której odbywają się spotkania wdów, które wierzą w magię i chcą porozmawiać ze zmarłymi partnerami. Mieszkanie wyglądało jak te, które znajdują się na wsi. Brakowało tu tylko kilka kur, krów albo koni. Zza zasłoniętych okien wyczułam energię dwóch postaci. Jednej większej, drugiej mniejszej. Matko i dziecka? Babci i wnuka?
 Ben zapukał kilkakrotnie w przestarzałe drzwi. Gdy nikt nie otworzył zadzwoniłam dzwonkiem, którego hałas mnie przestraszył. Dźwięk był podobny do krzyku dziecka lub kota. Chciałam powiedzieć, że się rozmyśliłam i wracam do domu, lecz w tym momencie drzwi się otworzyły i przez nie wychyliła się mała dziewczynka. Jeśli miałabym zgadywać jej wiek, to bym powiedziała, że ma osiem lat. Miała piękne blond loki i niebieskie oczy.
 - Nareszcie jesteś – rzekła i pozwoliła nam wejść do środka.
 - Cześć. Jak się nazywasz? – zapytałam dziewczynkę. Chciałam być miła, ale ona tego nie doceniła.
 - Bianca – syknęła.
 Ta kobieta to mała dziewczynka? Nie, niemożliwe.
 Wampir usiadł na skórzanej kanapie i położył nogi na stoliku do kawy. Ja klapnęłam obok niego.
   Bianca to ona? – Wysłałam telepatyczną wiadomość do mężczyzny.
 Ten popatrzył się na mnie i wyglądał jakby miał za chwilę wybuchnąć śmiechem.
   Tak. A kogo ty oczekiwałaś?
   Dorosłej kobiety.
 Jemu jeszcze bardziej chciało się śmiać.
 - Gdybym wiedział, że szukasz takiej osoby pokazałbym ci klub ze striptizem – wyszeptał do mojego ucha.
 Mocno uderzyłam go w ramię, a on nadal się uśmiechał. Po co z nim tu przyszłam? Robić z siebie błazna – prosta odpowiedź.
 Bianca usiadła naprzeciwko nas i spojrzała się na mnie. Tak długo na mnie patrzyła, że czułam się niekomfortowo.
 - Okłamałeś mnie – prawie krzyknęła.
 Wcisnęłam się mocniej w kanapę, mając nadzieję, że mnie ochroni przed jej gniewem. Nie wiem, czemu, ale ona mnie przerażała.
 - Nie jest pełnokrwista – przyznał – lecz też jest niezwykła.
 - Tak, czuję to.
 Dziewczynka wstała i usiadła obok mnie. Wzięła moją rękę i objęła ją drugą swoją dłonią. Zamknęła oczy. Czułam jak dostaje się do mojej głowy. Albo mi się wydaje. Trudno powiedzieć, co teraz robiła. Próbowała wejść do umysłu, jednak bardzo delikatnie. Poczułam dziwne uczucie, lecz na krótko, nawet nie wiem, czy było prawdziwe. Gdy otworzyła oczy, uśmiechnęła się i wstała.
 - Miałeś rację. – Jej głos drżał. – Jest wyjątkowa.
 Kolejne pięć minut siedzieliśmy w ciszy. Bianca obserwowała mnie jakbym była szczurem laboratoryjnym, a ona, jako profesor, podała mi jakieś lekarstwo. Ben przybliżył się do mnie, tym samym wytworzył z siebie tarczę obronną, gdyby ktoś mnie zaatakował. A ja rozglądałam się po pokoju. Był to malutki salon z kanapą mieszczącą ledwo trzy osoby, jednym fotelem i półką na książki. Ściany miały kolor brązowy, na nich nie wisiał żaden obraz, tylko jedno okno. Obok salonu znajdowała się kuchnia z lodówką, blatem i stolikiem z dwoma krzesłami. Z drugiej strony były dwie pary drzwi. Jedne prowadziły do łazienki, drugie pewnie do piwnicy.
 - Ben mówił, że potrzebujesz krwi – zaczęłam. – Moja może się nadawać? A później powiesz nam jak uratować kogoś, kto został uwięziony we własnym ciele.
 Uwięziony we własnym ciele? Jak to głupio zabrzmiało.
 - To zależy.
 Spojrzałam na dziewczynkę. Czy ona w ogóle mrugała?
 - Od czego? – Chciałam zapytać, lecz Ben był szybszy.
 W środku cała się gotowałam z niecierpliwości. Ja chcę Chrisa! – krzyczało moje ciało. Niech powie jak pozbyć się Zankou!
 - Od tego, czy jest uzależniona od narkotyków, alkoholu, papierosów oraz czy w ciągu doby ich nie spożywała.
 - Szybko pokręciłam głową.
 - Nic z tych rzeczy.
 Bianca uśmiechnęła się tajemniczo. Wstała i szybko poszła do kuchni. Nie widziałam, co wyjęła z szafki, ale to na pewno coś w rodzaju strzykawki do pobrania krwi. Gdy wróciła brutalnie wzięła moją rękę i wbiła w skórę … żyletkę? Jęknęłam z krótkiego bólu. Po chwili pięć kropelek cieczy skapnęły na małe szkiełko. Niebieskooka przyglądała się przez moment ciemnoczerwonej substancji i próbowała poczuć zapach. Kiedy wykonała czynności do końca rozpromieniła się.
 - Muszę mieć więcej – szepnęła.
 Oczy miała szeroko otwarte, a źrenice rozszerzone.
 - Nie ma mowy – powiedział twardo wampir.
 Skóra, która z pomocą magii się zabliźniła, na nowo stworzyła ranę dzięki żyletce.
 - Ej – krzyknęłam.
 - Wy nie rozumiecie. Ta krew jest bezcenna. Muszę chociaż wziąć jeszcze trzy krople – nalegała.
 Mężczyzna pociągnął mnie do góry, schował za plecami i pokazał kły, ostrzegając, że jeśli się zbliży, to się źle skończy dla niej. Bianca nie była taka głupia, pozwoliła nam odejść. Kiedy byliśmy już za drzwiami zawołała:
 - Córko Nyks.

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.