Następnego
dnia, w kafejce „Retro”, spotkałam Olgę, koleżankę ze szkoły. Rozmawiałyśmy
dziesięć minut zanim ktoś nam nie przeszkodził. Gdy dziewczyna zobaczyła twarz mężczyzny
powiedziała, że i tak musi już iść. Po drodze do wyjścia nadal patrzyła się na
niego. W pewnym momencie uderzyła się o stół.
- Co chcesz?
– syknęłam zdenerwowana.
Nadal nie
przeszło mi po tamtym dniu.
- Mam mały
problem – powiedział, rozglądając się dookoła.
Nie dziwiło
mnie to. Od jakiegoś czasu Ben pakował się w kłopoty, co tydzień. Abo musiał
oddać pieniądze, albo rozwścieczał grupkę wampirów, którzy chcieli mu poderżnąć
gardło. Nie pomagałam w żadnych przypadkach, musiał sam się rozliczyć.
Najwyraźniej każdy przeżywa stratę inaczej. Ja płacze nocami i próbuję za
pomocą magii rozwiązać problem, a on chodzi na pokera.
- Nie –
rzuciłam szybko, zanim mógł coś dodać.
Odwróciłam
się w stronę wyjścia i ruszyłam. W połowie drogi wampir przesłał wiadomość do
mojej głowy:
Ona wie jak odzyskać Chrisa.
Gwałtownie
się zatrzymałam.
Mówił
prawdę? Trudno stwierdzić.
Chciałam
znów zobaczyć ukochanego, usłyszeć jego głos, poczuć jego dotyk na swojej
skórze. Ale żeby to był on, a nie Zankou, teraz właściciel jego ciała.
Cieszyłam się, że jest daleko stąd, lecz też było mi smutno. Moje serce nadal
czuło, że tam w środku jest uwięziony Chris, czekający na mnie. Tęskniłam za
nim tak bardzo, że wszystko w moim organizmie krzyczało jego imię oraz
wysychało bez jego miłości. Nie wiedziałam, że poczuję do kogoś taką miłość,
jaką zazwyczaj pokazują w filmach dla nastolatek. Razem z Lexi naśmiewałyśmy
się z nich, gdy główne bohaterki robiły coś głupiego dla ukochanego.
Teraz ja
występuję w tym filmie.
Szłam z
Benem do kobiety o imieniu Bianca, której wampir obiecał krew pełnokrwistej
czarownicy. Na początku nie rozumiałam tego.
Pełnokrwista
czarownica?
Później
dowiedziałam się, że to osoba, która posiada obojgu rodziców z magicznymi
mocami. Mój tata nie był czarownikiem, więc nie byłam pełnokrwista. Mężczyzna
dodał, że mam moc trzech czarownic, to też się liczy.
Po niespełna
godzinie dotarliśmy na miejsce. Dom kobiety był mały, miał tylko parter, ale
potem okazało się, że też piwnicę, w której odbywają się spotkania wdów, które
wierzą w magię i chcą porozmawiać ze zmarłymi partnerami. Mieszkanie wyglądało
jak te, które znajdują się na wsi. Brakowało tu tylko kilka kur, krów albo
koni. Zza zasłoniętych okien wyczułam energię dwóch postaci. Jednej większej,
drugiej mniejszej. Matko i dziecka? Babci i wnuka?
Ben zapukał
kilkakrotnie w przestarzałe drzwi. Gdy nikt nie otworzył zadzwoniłam dzwonkiem,
którego hałas mnie przestraszył. Dźwięk był podobny do krzyku dziecka lub kota.
Chciałam powiedzieć, że się rozmyśliłam i wracam do domu, lecz w tym momencie
drzwi się otworzyły i przez nie wychyliła się mała dziewczynka. Jeśli miałabym
zgadywać jej wiek, to bym powiedziała, że ma osiem lat. Miała piękne blond loki
i niebieskie oczy.
- Nareszcie
jesteś – rzekła i pozwoliła nam wejść do środka.
- Cześć. Jak
się nazywasz? – zapytałam dziewczynkę. Chciałam być miła, ale ona tego nie
doceniła.
- Bianca –
syknęła.
Ta kobieta
to mała dziewczynka? Nie, niemożliwe.
Wampir
usiadł na skórzanej kanapie i położył nogi na stoliku do kawy. Ja klapnęłam
obok niego.
Bianca to ona? – Wysłałam telepatyczną
wiadomość do mężczyzny.
Ten
popatrzył się na mnie i wyglądał jakby miał za chwilę wybuchnąć śmiechem.
Tak. A kogo ty oczekiwałaś?
Dorosłej kobiety.
Jemu jeszcze
bardziej chciało się śmiać.
- Gdybym
wiedział, że szukasz takiej osoby pokazałbym ci klub ze striptizem – wyszeptał do
mojego ucha.
Mocno
uderzyłam go w ramię, a on nadal się uśmiechał. Po co z nim tu przyszłam? Robić
z siebie błazna – prosta odpowiedź.
Bianca
usiadła naprzeciwko nas i spojrzała się na mnie. Tak długo na mnie patrzyła, że
czułam się niekomfortowo.
- Okłamałeś
mnie – prawie krzyknęła.
Wcisnęłam
się mocniej w kanapę, mając nadzieję, że mnie ochroni przed jej gniewem. Nie wiem,
czemu, ale ona mnie przerażała.
- Nie jest
pełnokrwista – przyznał – lecz też jest niezwykła.
- Tak, czuję
to.
Dziewczynka
wstała i usiadła obok mnie. Wzięła moją rękę i objęła ją drugą swoją dłonią.
Zamknęła oczy. Czułam jak dostaje się do mojej głowy. Albo mi się wydaje.
Trudno powiedzieć, co teraz robiła. Próbowała wejść do umysłu, jednak bardzo
delikatnie. Poczułam dziwne uczucie, lecz na krótko, nawet nie wiem, czy było
prawdziwe. Gdy otworzyła oczy, uśmiechnęła się i wstała.
- Miałeś
rację. – Jej głos drżał. – Jest wyjątkowa.
Kolejne pięć
minut siedzieliśmy w ciszy. Bianca obserwowała mnie jakbym była szczurem
laboratoryjnym, a ona, jako profesor, podała mi jakieś lekarstwo. Ben
przybliżył się do mnie, tym samym wytworzył z siebie tarczę obronną, gdyby ktoś
mnie zaatakował. A ja rozglądałam się po pokoju. Był to malutki salon z kanapą
mieszczącą ledwo trzy osoby, jednym fotelem i półką na książki. Ściany miały
kolor brązowy, na nich nie wisiał żaden obraz, tylko jedno okno. Obok salonu
znajdowała się kuchnia z lodówką, blatem i stolikiem z dwoma krzesłami. Z
drugiej strony były dwie pary drzwi. Jedne prowadziły do łazienki, drugie
pewnie do piwnicy.
- Ben mówił,
że potrzebujesz krwi – zaczęłam. – Moja może się nadawać? A później powiesz nam
jak uratować kogoś, kto został uwięziony we własnym ciele.
Uwięziony we
własnym ciele? Jak to głupio zabrzmiało.
- To zależy.
Spojrzałam
na dziewczynkę. Czy ona w ogóle mrugała?
- Od czego? –
Chciałam zapytać, lecz Ben był szybszy.
W środku
cała się gotowałam z niecierpliwości. Ja chcę Chrisa! – krzyczało moje ciało.
Niech powie jak pozbyć się Zankou!
- Od tego,
czy jest uzależniona od narkotyków, alkoholu, papierosów oraz czy w ciągu doby
ich nie spożywała.
- Szybko
pokręciłam głową.
- Nic z tych
rzeczy.
Bianca
uśmiechnęła się tajemniczo. Wstała i szybko poszła do kuchni. Nie widziałam, co
wyjęła z szafki, ale to na pewno coś w rodzaju strzykawki do pobrania krwi. Gdy
wróciła brutalnie wzięła moją rękę i wbiła w skórę … żyletkę? Jęknęłam z
krótkiego bólu. Po chwili pięć kropelek cieczy skapnęły na małe szkiełko.
Niebieskooka przyglądała się przez moment ciemnoczerwonej substancji i
próbowała poczuć zapach. Kiedy wykonała czynności do końca rozpromieniła się.
- Muszę mieć
więcej – szepnęła.
Oczy miała
szeroko otwarte, a źrenice rozszerzone.
- Nie ma
mowy – powiedział twardo wampir.
Skóra, która
z pomocą magii się zabliźniła, na nowo stworzyła ranę dzięki żyletce.
- Ej –
krzyknęłam.
- Wy nie
rozumiecie. Ta krew jest bezcenna. Muszę chociaż wziąć jeszcze trzy krople –
nalegała.
Mężczyzna
pociągnął mnie do góry, schował za plecami i pokazał kły, ostrzegając, że jeśli
się zbliży, to się źle skończy dla niej. Bianca nie była taka głupia, pozwoliła
nam odejść. Kiedy byliśmy już za drzwiami zawołała:
- Córko
Nyks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz