środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 2

 Trzy godziny temu wypiłam filiżankę napoju, który miał mi pomóc. Nie zadziałał. Próbowałam zasnąć. Liczyłam owce, odliczałam od stu do zera, słuchałam muzyki – na marne. W końcu wyszłam na balkon. O tej porze na niebie lśniły gwiazdy, a światło księżyca odbijało się od morza. Wiatr był zimny, właśnie takiego chłodu potrzebował mój organizm. Usiadłam na brązowym krześle. Gdy pupa zetknęła się z plastikiem podskoczyłam. Moje spodnie od piżam były krótkie, a tworzywo sztuczne takie lodowate. Natychmiast wróciłam do pokoju i owinęłam się kocem. Po chwili znowu siedziałam na balkonie.
 Podkurczyłam nogi i podniosłam głowę. Na górze znajdowało się wiele gwiazd. Kiedyś babcia opowiedziała mi historię o tym, że gwiazdy to dusze zmarłych, którzy nie zdążyli pozałatwiać ziemnych spraw. Spadająca gwiazdka oznaczała, że któremuś duchowi się udało, a że mówiono o życzeniach, to tylko dodatek, spełniający się tylko tym, którym naprawdę tego potrzebują. Ja jeszcze nie miałam takiej możliwości. Nigdy nie widziałam upadającej gwiazdy.
 Spojrzałam na plażę, w moje ulubione miejsce. Kiedy ostatnio tam byłam siedziałam z Chrisem. Serce zacisnęło się w mocny supeł, kiedy o nim wspominałam. Jak dobrze pamiętam był to pierwszy Września, po szkole. Minął tydzień od tego wypadku, gdy ktoś pierwszy został zamordowany w Colby Hill. Kto by pomyślał, że mój świat w przeciągu sześciu miesięcy zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Wtedy nie wiedziałam, że jestem czarownicą, że one naprawdę istnieją, tak samo jak wampiry i wilkołaki. Nie miałam pojęcia, że później babcia, Adam i Lexi zginą z powodu istoty, którą przywoła Azazel. Nie musiałabym teraz tak strasznie tęsknić za tymi osobami i miłością mojego życia. Gdybym mogła zmieniłabym przyszłość, moją teraźniejszość. Najważniejsi dla mnie ludzie nadal by żyli.
 Ostatni raz rzuciłam okiem na niebo. W tym momencie zauważyłam spadającą gwiazdę.
 - Chciałabym już nie cierpieć – zażyczyłam.
 I weszłam do sypialni. Nie pamiętam czy zasnęłam albo czy kładłam się do łóżka. Jedyne, co przypominam sobie to żółte światło kierujące się ku ziemi.

 - I jak. Usnęłaś na trochę? – spytała ciekawa rodzicielka.
 Pokręciłam głową, którą miałam tak ciężką, że ledwo ją utrzymywałam. Nie mogłam patrzeć na jajecznicę z bekonem. Nie, żeby śniadanie wyglądało nie apetycznie, tylko że czułam się jakbym miała kaca. Tak w połowie. Mogłabym wypić całą beczkę zimnej wody niż zjeść, choć trochę jajka albo czegoś innego.
 - Coś kiepsko wyglądasz – stwierdziła matka, po czym dotknęła mojego czoła. – Nie masz gorączki.
 A czuję, jakbym miała, pomyślałam.
 - Jak się tak bardzo źle czujesz możesz nie pójść dzisiaj do szkoły. Ale to tylko jednorazowe wagary – ostrzegła.
 Ucieszyłabym się, gdyby nie to, że dzisiaj musiałam zaliczyć podciągnięcia na wychowaniu fizycznym. Nie cierpiałam tej lekcji. Nie jestem wysportowana, tak jak inne dziewczyny w klasie. Codziennie musiałyśmy albo biegać, albo grać w siatkówkę, w którą nie umiałam za żadne skarby się nauczyć. Przepuszczałam prawie każdą piłkę. Prawdę mówiąc, wolałabym spotkać się z Azazelem i Zanou niż grać w tą grę.
 - Pójdę do łóżka.
 Wzięłam ze sobą szklankę wody i poszłam na górę. Po drodze zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam na jednych ze schodków. Powoli traciłam jasność. Wiedziałam, czego to są oznaki. Za chwilę dostanę wizję. Od dawna jej nie miałam. Cieszyłam się tym, ponieważ zawsze przepowiadałam złe wieści. Tym razem było tak samo. Widziałam ciemną chmurę dymu unoszącą się nad miastem. Wszyscy dziwnie się zachowywali, tak spokojnie. Na ulicy zdarzył się wypadek samochodowy, a przechodni nie zareagowali. Byli pochłonięci czymś innym. Na niebie, pośród chmury ktoś się unosił. Postać była zamazana i nie mogłam dostrzec twarzy.
 Gdy wizja się skończyła trzęsłam się jak galareta. Mama siedziała przy mnie i przytulała. Dopiero, kiedy podała mi chusteczkę uświadomiłam sobie, że płaczę jak bóbr. Materiałem wytarłam oczy oraz wydmuchałam nos. Rodzicielka pomogła mi wstać i pójść do pokoju. W łóżku owinęła mnie kołdrą i usiadła obok. Odgarnęła z twarzy swoją ciemnoblond grzywkę. Jej skóra była ciemniejsza niż zapamiętałam. Na przedramieniu miała poparzoną skórę, ale tylko trochę. Nigdy nie opowiedziała jak to się stało. Teraz wiem, że to przez magię. Nie potrafiła zapanować nad swoją mocą i przez przypadek się poparzyła. Dlatego tak ważna jest kontrola.
 - Opowiesz co widziałaś?
 Wzięłam głęboki oddech. Musiałam najpierw sama to strawić. Ciemna chmura może oznaczać zło. Zankou wróci do miasta i zapanuje nad ludźmi?
 Opowiedziałam mamie o swojej wizji. Ona czekała uważnie, aż ja skończę. Nie powiedziała nic nawet, gdy zamilkłam na dłuższą chwilę.
 - To poważna sprawa – zaczęła. – Musimy być przygotowane na Mrok.
 - Czy to taki Mrok, jakim była Ava? – Jeśli tak, to będzie trudno uratować Colby Hill.
-  Możliwe, że gorszy, potężniejszy – odpowiedziała poważnie.
 W jej wyrazie twarzy zobaczyłam strach. Jeśli moja mama się boi to znaczy, że to będzie grubsza sprawa.
 Zamknęłam oczy. Miałam już dość tej magii. Wolałabym być zwykłą dziewczyną ze zwykłymi problemami. Takie życie straciłam pod koniec wakacji.
 Szybko wypiłam wodę ze szklanki i przekręciłam się na bok. Próbowałam zasnąć, o dziwo udało się. Na godzinę, ale to coś. Wypoczęłam, a przy tym myślałam nad wizją. Kto jest na tyle potężny, aby kontrolować całe miasto? Bałam się na samo wspomnienie tego, co widziałam. Ava była potężna, a ja jej nie pokonałam. A teraz będzie o wiele gorzej. Kto zniszczy ten Mrok?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.