niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 16

 W końcu przyszedł ten dzień. Dzień wielkiego balu. Od samego rana brzuch mnie bolał od tego stresu.
 W tym dniu nie było lekcji, więc uczestnicy mieli czas na wyszykowanie się. Mogli spokojnie wziąć kąpiel, umyć włosy, zrobić makijaż oraz sprawdzić czy ich kostium wygląda idealnie. U mnie było tak samo. Tylko, że coś jeszcze dodałam.
 Zebrałam całą magię w oczach i otworzyłam oczy. Siedziałam na białym krześle w ogrodzie i szukałam dziwnych stworzeń. Od Hayden nie miałam żadnych informacji na ten temat.
 Małe zwierzaki ze skrzydłami.
 Miałam nadzieję, że je znajdę i przyjże się im. Były dla mnie wielką tajemnicą jak dla naukowców ile planet znajduje się we wszechświecie oraz czy ktoś na nich żyje.
 Rozglądałam się niecierpliwie. Nigdzie ich nie widziałam.
 Po pewnych czasie oczy mnie rozbolały i musiałam przerwać misję, ale przed tym zadzwonił Ben. Przepraszał mnie za ten wybuch dwa dni temu, a ja wmawiałam, iż to moja wina. Nie powinnam wtedy wychodzić.
 I w tym samym czasie zauważyłam małe zwierze. Stało niedaleko mnie i się przyglądało mojej osobie. Łepek miało przekrzywione jakby uważnie słuchało, co mówiłam. Wyglądał na szarego kundelka, szczeniaka. Gdyby nie dodatek na grzbiecie byłby normalnym psem.
Kiedy wstawałam do niego, nadal miałam telefon przy uchu i żegnałam się z wampirem. Powoli wyciągnęłam do niego dłoń. Zwierzak miał ją obwąchać, lecz zrezygnował. W tym samym momencie, gdy chowałam aparat do kieszeni, dziwna istota zniknęła. Tak po prostu wyparowała.


 Pół godziny przed rozpoczęciem balu przyjechał Dante. Ja byłam już cała wyszykowana. Strój leżał idealnie, włosy miałam rozpuszczone, lekko wyprostowane. Z makijażem miałam problemy. Nie wiedziałam, co zrobić ze swoją twarzą. Jednak postanowiłam, że podkreślę oczy czarną kreską, a usta przejechałam błyszczykiem. Ból w brzuchu się nasilił, lecz nie przeszkadzał mi.
 Kiedy otwierałam drzwi zobaczyłam partnera. Zdziwił mnie tym, że ubrał się w garnitur.
 - Za kogo się przebrałeś? – spytałam, zamykając za nim drzwi.
 - Jestem Bond – odpowiedział, całując mnie w usta. – James Bond. 
 Uśmiechnęłam się. Z brytyjskim akcentem brzmiał zabawnie, ale też i słodko. Przytuliłam go, lecz najpierw wytarłam błyszczyk z jego warg.
 - Idziemy ratować świat?
 To zdanie nie miało żadnych podtekstów. Przypomniała mi się wizja, którą widziałam z miesiąc temu. Ludzie patrzący na niebo, wyglądali jakby ktoś ich kontrolował. Ktoś robił zamieszanie. A ja nie wiedziałam, kto to był. Ta myśl zepsuła mi humor, lecz próbowałam nie pokazywać tego. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i zaczęłam całować Dantego, miażdżąc jego wargi.
 Chwilę później mama przyszła z aparatem. Zrobiła nam kilka zdjęć i powtarzała, jaką jesteśmy cudowną parą, jak słodko razem wyglądamy. Wspominała też o ojcu. Było mi szkoda, że nie był blisko mnie. Tak dawno się nie widzieliśmy, bardzo za nim tęsknie.
 W drodze do szkoły stresowałam się. Nawet nie wiedziałam czym. Byłam już na balu. Może chodziło o Dante?
 Przed budynkiem stał szereg samochodów. Trudno było wyszukać jakiegoś wolnego miejsca, choć udało nam się. Zanim wyszliśmy z pojazdu pocałowałam Dantego w usta. Gdy go nie dotykałam czułam wielką tęsknotę, a kiedy to robiłam chciałam więcej. Nigdy nie odczuwałam takiego pożądania.
 Muzyka z sali gimnastycznej przedostawała się na zewnątrz. Sylvia wybrała soundtracki z różnych filmów, najczęściej popularnych. Kiedy weszliśmy do środka zapach perfum i potu zaatakował mój nos. Do tego było duszno, że trudno się oddychało, lecz to nie przeszkadzało w dobrej zabawie.
 Od razu, co przykuło moją uwagę były stroje rówieśników. Dziewczyny wyglądały jak księżniczki, a chłopaki … Widziałam kilku kowbojów, postaci ze Star Treka, zauważyłam też Chewbacce z filmu Star Wars. Zdziwiło mnie to, że tylko Dante miał na sobie normalny strój.
 W zasadzie cały bal był niesamowity. Muzyka podobała się wszystkim, dekoracje pewnie też. A najlepsze okazało się towarzystwo. Te kilka godzin spędziłam przy Dante. Wracając pamięcią do poprzednich imprez, ta dostała złoty medal. Nawet po tym, co się wydarzyło w połowie.
 Wyszłam na chwilę do łazienki. Przed lustrem poczułam słabe deja vu. Ja stojąca naprzeciw kabin. Z jednej wypływała krew. Dużo krwi. Jednak to było tylko wspomnienie.
 Właśnie poprawiałam fryzurę, gdy dostałam wizję. Ręce zaczęły mi drżeć, w ustach miałam sucho oraz oblały mnie zimne poty. W jednej chwili znajdowałam się w toalecie w szkole, a w następnej – w lesie. Przynajmniej tak myślałam. Raczej można było to miejsce nazwać polaną. Nie dało się nie zauważyć, że było grupo po północy. Na ziemi bezwładnie leżała osoba.
 To byłam ja. 
 Anna z przyszłości nie okazywała żadnych oznak życia, w jej oczach się nic nie kryło, były puste, skóra już straciła kolor. A nad nią stała piękna i potężna kobieta. Nyks. Włosy miały kolor krwi, a skórę ciemną jak mulat. Była obrana w czarną, długą sukienkę. Biła od niej Moc. Tej magii było aż tak dużo, że nawet dziesięć czarodziejów nie dałoby rady jej poskromić.
 Gdy wróciłam do teraźniejszości, siedziałam oparta o kaloryfer. Dygotałam. W myślach wołałam Dantego. Z trudem mogłam oddychać, a jeszcze trudniej było mi opowiedzieć o wizji swojemu chłopakowi.
 Zasmuciło mnie to, iż bal się skończył. Nogi bardzo mnie bolały (i pewnie będą boleć przez następne dwa dni), lecz nie chciałam zakończyć tej zabawy. W głowie nadal szumiała mi muzyka.
 Szarooki zawiózł mnie do domu i nawet odprowadził do drzwi. Szukając kluczy w torebce, chłopak zaczął gładzić moje plecy. Odwracało to moją uwagę, ale to uczucie było takie przyjemne. W końcu udało się odnaleźć klucze i otworzyć drzwi. W progu Dante pocałował mnie delikatnie, żegnając się. Było mi smutno z tego powodu, już za nim tęskniłam.
 W pewnym momencie, kiedy czarodziej się odwracał, złapałam go i pocałowałam w szyje. Nie wyczuwałam matki w mieszkaniu, więc nie wstydziłam się tego robić.
 Chłopak tym razem całował mocniej. To było nieziemskie uczucie. Weszliśmy do środka, zamykając drzwi z pomocą magii i weszliśmy na schody. Wziął mnie na ręce, a ja nie przestawałam go całować w szyje, policzki, usta. Chciałam czuć jego wargi na swoich, jego dłonie na moich. Nasze ciała przy sobie.
 W sypialni zrzuciłam z siebie gorset i od razu poczułam ulgę. Dante odrzucił na bok marynarkę oraz koszulę. Stał przede mną w połowie nagi, a ja napawałam się tym widokiem. Żaden pisarz nie byłby w stanie opisać tego, co się w tym miejscu dzieje. Ja sama nie mogłam zgadnąć, co czuję ani co myślę.
 W następnej chwili leżałam na łóżku, a nade mną chłopak moich marzeń. Nie przestawaliśmy się całować. W pomieszczeniu zrobiło się duszno, a na szybach wystąpiła para. Serce biło mi jak oszalałe.
 To tak właśnie wyglądał mój pierwszy raz.
 Nasze ciała idealnie pasowały do siebie. Nie myślałam o niczym innym, tylko o tym momencie. Był dla mnie ważny. Tak samo jak miłość moja i Dantego. Wiedziałam, że będzie ona trwać wiecznie.
 Byliśmy razem przez całą noc. I ranek.

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 15

 Wróciłam do domu nadal rozpalona. Na policzkach zaistniały rumieńce, a serce biło szybciej niż powinno. Szybko weszłam do sypialni, aby mama nie zobaczyła mojego stanu. Położyłam się na łóżku i wróciłam pamięcią do tego cudownego momentu. Gdy moja skóra była gorąca, nogi miałam jak z waty oraz trudno mi się oddychało. Dotknęłam palcem wskazującym swoje wargi. Były posiniaczone, jeszcze czułam jego usta na moich. Oddech, który muskał skórę.
 Miałam wielką chęć opowiedzieć o tym uczuciu komuś. Jednak nie miałam takiej osoby. Przyjaciółka, której wszystko mówiłam, zginęła. Mamie na pewno o tym nie powiem. Hayden? Wstydziłam się.
 Chciałam krzyczeć.
 Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk wydawany zza drzwi balkonowych. Wsłuchałam się w niego. Poczułam czyjąś energię. Wiedziałam kto mnie odwiedził.
 Wolno wstałam i w takim samym tempie poszłam otworzyć gościowi. Na balkonie stał wampir ze skrzyżowanymi rękoma. Przyglądał mi się badawczo jakby chciał przejrzeć mnie na wylot. Czy on poczuł tą ekscytację, którą ja czułam?
 Z trudem opanowałam drżenie dłoni oraz opuszczenie wzroku.
 - Co tu robisz? – spytałam, odsuwając się, aby Ben mógł wejść. Po tym zamknęłam drzwi, bo chłód dostawał się do sypialni.
 - Sprawdzam czy jesteś bezpieczna – odpowiedział, nadal się przyglądając mojej osobie.
 Kiwnęłam głową, na znak, że zrozumiałam.
 - Rozmawiałeś z Biancą? Dostała nową wizję?
 Mężczyzna powiedział, że nie. Miałam nadzieję, że może dowiedziała się czegoś więcej o mojej śmierci. Niestety. Nadzieja matką głupich – jak to mówią.
 - Przestań się na mnie gapić – prawie syknęłam. Zaczął mnie irytować tym gapieniem się na mnie. Wyglądam jakoś inaczej? Coś mi się przykleiło na zębach czy maznęłam się gdzieś markerem?
 - Widziałem cię w nocy nad jeziorem. Co tam robiłaś? – Wpadka.
 - O czym ty mówisz? Całą noc byłam w domu. – To oczywiście kłamstwo. Nawet nie wiem, czemu je powiedziałam. On i tak mi nie uwierzył.
 Przyglądał mi się tymi swoimi mocno zielonymi oczami, aż wymiękłam. Opowiedziałam wszystko, co się wydarzyło. Było mi strasznie wstyd.
 - Coś ty sobie myślała? – krzyknął.
 Oby tylko matka tego nie usłyszała – pomyślałam.
 Skuliłam się w środku. Teraz, jak to przemyślałam, wiedziałam, że postąpiłam źle, ale chociaż się dowiedziałam o Alexis. Tylko musiałam ją najpierw znaleźć.
 - Zrobiłam to spontanicznie.
 - To było głupie – skomentował Ben.
 Poczułam ciepło na całej twarzy. W tym momencie byłam taka malutka i głupia. Jak ja mogłam wyjść w nocy i odprawić tamto zaklęcie. Gdybym została w łóżku nie spotkałabym Zankou i znowu nie odczuła tego ukłucia w sercu. To gorzkie uczucie.
 Wampir nie mówiąc już ani słowa wyszedł na balkon i zeskoczył z niego.
 Usiadłam na łóżku. Spojrzałam na ramkę, która stała na stoliku nocnym. Zdjęcie pokazywało mnie i Chrisa. Byliśmy razem szczęśliwi, kochaliśmy się. Ale teraz patrząc na tą fotografię widziałam tylko Zankou. Tego ohydnego pasożyta, co wybrał na cel mojego chłopaka.
 Byłego chłopaka
 Wzięłam ramkę do rąk. Przejechałam palcem wskazującym prawej dłoni. Później rzuciłam przedmiot w ścianę naprzeciwko mnie. Drewno się połamało, tak samo ze szkłem, lecz zdjęcie zostało nienaruszone.
 Czułam niechęć do niego. Zbierało mi się na wymioty, kiedy na niego patrzyłam.
 Za pomocą telekinezy podniosłam kartkę do siebie. Gniewnie podarłam ją, a następnie szczątki podpaliłam magicznym ogniem. Obserwowałam, jak moja dawna miłość się kończy. Myślałam, że nigdy nie odzyskam Chrisa, więc skończyłam z nim. Teraz miałam innego, który rozumiał jak to jest być czarodziejem. On ma za zadanie mnie chronić.
 Nigdy więcej nie będę myślała o Chrisie – wymówiłam w myślach.
 Gdy już nie było żadnych śladów po zdjęciu podniosłam głowę. Przybliżyłam się do okna. Słońce było w fazie zachodzenia za horyzontem, lecz wysoko na niebie już pojawiły się gwiazdy.
 A jedna z nich spadała.

                                       ○○○○○
Rozdział krótki, ale dużo znaczący dla późniejszych przygód Anny. 
Nie chcę też spamować, jednak ... Zapraszam na mojego Ask.fm Chętnie odpowiem na Wasze pytania :) Oraz na TUTAJ

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.