wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 22

Opowiedziałam o wszystkim Dantemu. Powiedziałam o Avie, Azazelu, Biance oraz Nyks. Miałam dość ukrywania swojej przeszłości i niedalekiej przyszłości przed czarodziejem. On słuchał uważnie. Wiedziałam, że znał kawałek tej historii, jednak pouzupełniałam jego wiedzę. Po tym wszystkim poczułam się trochę lepiej. Byłam z nim szczera. Czułam się czysta.
 - Dużo rzeczy działo się w twoim życiu przez te pół roku – stwierdził.
 - Aż za dużo – dodałam.
 - Co zamierzasz z tym zrobić? – zapytał, jednak nie wiedziałam, o co chodzi. – Z Nyks?
 Co miałam z nią zrobić? Nawet nie wiedziałam, co będę jadła jutro na śniadanie, a o mojej przyszłości już nie wspomnę. Widziałam przepowiednię. Umrę. Nie ma dla mnie szansy. Poprzednie wizje się sprawdzały, więc czemu ta nie miałaby się ziścić.
 - Wszystko będzie dobrze, Anna. – Chłopak przytulił mnie. Poczułam przyjemne ciepło i wiedziałam, że zawsze będę z nim bezpieczna. – Nie jesteś sama. Nie pozwolę, aby ta Nyks cię dopadła.
 W tej chwili stałam się szczęśliwa, bo wiedziałam, że Dante miał rację. Miałam jeszcze jego. Pełnokrwistego czarodzieja. Nie miałam się czego bać. Chłopak zawsze mnie ochroni.


 Następnego dnia miałam kolejną wizytę u psychologa. Bardzo nie chciałam na nie pójść, jednak mama mnie zmusiła. Powiedziała, że rozmowa z Catherine mi pomoże. A wcale tak nie było. Chociaż … Poprzedniego dnia wypłakałam się na ramieniu Dantego, lecz nadal musiałam, z kimś o tym porozmawiać. Po raz kolejny poczułam pustkę w sercu. Przypomniały mi się chwile, gdy rozmawiałam na poważnie z Lexi. Bardzo chciałabym, aby tamte czasy wróciły. Wtedy martwiłam się tylko o oceny, mówiłam jak tęskniłam za rodzicami oraz rozwiązywałyśmy problemy dotyczące chłopców. Żadnej magii, wampirów czy wilkołaków. Wtedy miałam normalne życie.
 - Annabell, wchodź do środka – powiedziała uśmiechnięta kobieta, otwierając drzwi.
 Posłusznie weszłam do pokoju. Uśmiechnęłam się na powitanie i nawet coś powiedziałam:
 - Dzień dobry, Catherine.
 Usiadłyśmy na swoich miejscach. Kobieta zaproponowałam kubek wody, więc się zgodziłam. Na dworze zrobiło się duszno i byłam spragniona. Wypiłam kilka łyków.
 - Na poprzedniej sesji opowiadałam o swoim psie. Ty niestety nic nie powiedziałaś, ale widzę, że dzisiaj jest lepiej. – Napisała coś w zeszycie. – Na dzisiejszym spotkaniu porozmawiamy o uczuciach. To będzie dla ciebie bardzo trudne. Musisz przypomnieć o wszystkich odczuciach, które występowały, kiedy dowiedziałaś się o śmierci swojej babci, Adama i Alexis.
 O wiele trudniejsze, bo byłam tego świadkiem.
 Westchnęłam głęboko. Co ja mogłam wtedy czuć? Przerażenie, ból w sercu, stratę.
 - Nie musisz teraz odpowiadać – oznajmiła kobieta.
 - Nie, wszystko w porządku – powiedziałam.
Jak na komendę wszystkie wspomnienia trafiły mnie w głowę. Śmierć babci: ten ogień pochłaniający jej ciało; śmierć Adama: mnóstwo krwi, to przez zaklęcie; Lexi … Przez trzy miesiące myślałam, że Azazel ją zabił albo porwał, później dowiedziałam się, że ktoś ją przetrzymywał po za miastem, ale teraz … Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Byłam na jej pogrzebie, lecz w głębi serca czułam, że ona nadal żyje. Zankou tak powiedział, a ja nie miałam pojęcia, czy w to uwierzyć.
 - Było mi strasznie smutno, czułam się jakby świat mnie nienawidził – mówiłam zgodnie z prawdą. – Pytałam się, czemu to przytrafiło się mnie. Czemu to ja straciłam najważniejsze osoby w moim życiu. Nie wychodziłam z pokoju. Leżałam tylko w łóżku i płakałam. Nic nie jadałam ani piłam. Chudłam, ale myślałam, że gdy nie będę nic spożywała przez następne kilka dni, to zniknę z tego świata. Chciałam, żeby to się spełniło. Po śmierci babci to tylko Lexi potrafiła mnie pocieszyć. To dzięki niej wyszłam z sypialni. I znowu zaczęłam żyć.
 Przerwałam, aby napić się wody. W oczach pojawiły się łzy, jednak próbowałam je odpędzić. Nie chciałam zacząć płakać. To już wszystko było za mną. Wspomnienia nie powinny boleć.
 - Chcesz zrobić trochę przerwy? – zasugerowała dorosła. – To dobrze ci zrobi.
 Kiwnęłam głową. Wytarłam oczy ręką i zaczęłam normalnie oddychać. Następnie powtarzałam w myślach: „Wspomnienia nie bolą. To tylko iluzja.” W kolejnej chwili poczułam głód. To nie było normalne łaknienie, tylko taki potwór rozdzielający mnie od środka. Myślałam, że jak czegoś szybko nie zjem, to stanę się potworem. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Już bym wolała rozmawiać o swoich uczuciach, o wspomnieniach, o śmierci niż być taka głodna. Nie burczało mi w brzuchu oraz nie czułam się słabo. Po prostu coś mnie tam rozrywało, drapało ostrymi pazurami.
 - Anna, wszystko dobrze? – spytała Catherine.
 Mój wzrok spoczął na jej szyi. Widziałam jej niebieską żyłę, w której spokojnie płynęła krew.
 - Muszę na chwilę wyjść. Przepraszam. 
 Wybiegłam z budynku na świeże powietrze. Serce waliło mi jak opętane. Ja myślałam o krwi jak o dobrym posiłku. Myślałam jak wampir. Już wyciągałam telefon, aby zadzwonić do Bena, gdy przypomniałam sobie o tym, że on umie odczuwać moje silne emocje. On potrafi, to dlaczego ja nie? I wtedy wszystko zrozumiałam. Czułam głód wampira. Odczuwałam to, co Ben. Przez kilka sekund się z tego cieszyłam, jednak później obleciał mnie strach. Czułam to, co on!
 Szybko wystukałam jego numer komórki i wybrałam zieloną słuchawkę. Zielonooki odebrał po trzecim sygnale.
 - Nie powinnaś być u pani Psycholog? – Nie troszczył się o mnie, po prostu chciał mi przypomnieć, że mam emocjonalny problem.
 - Stało się coś strasznego. – Zrobiłam pauzę. – Przed momentem poczułam to, co ty.
 - Czyli?
 - Głód. Poczułam, że byłeś strasznie głodny.
 - Ja zawsze jestem głodny – odpowiedział mężczyzna. – Jednakże dzisiaj nie czułem się, aż tak bardzo.
 Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czy na pewno odczułam jego głód czy kogoś innego? Innego wampira? Ale jak?
 - Nieważne. Nie było tematu. Muszę wracać do pani Psycholog – oznajmiłam szybko.
 - Anna … - zdążył powiedzieć Ben, zanim wyłączyłam komórkę.
 Weszłam do budynku, odtrącając od siebie myśli o nowym zagrożeniu.

 Kolejna noc. Kolejny sen. Kolejny koszmar. Tym razem znajdowałam się w budynku. Skądś kojarzyłam to miejsce, lecz nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Stałam w holu. Powoli podnosiłam ręce, a z moich palców wystrzeliwały iskry, z których zrodził się ogień. Rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Zanim się opamiętałam, zauważyłam swoją babcię naprzeciwko mnie. Uśmiechała się. Nawet kiedy zaczęła płonąć. Słyszałam jej krzyk, ale nie mogłam nic zrobić. Nie kontrolowałam pożaru. Obserwowałam tylko, jak moja babcia umiera. Jej ciało rozpuszcza się pod wpływem wysokiej temperatury.
 Obudziłam się dopiero, gdy kości upadły na podłogę. Byłam cała mokra, drżałam. Zaczęłam cicho płakać. Wcale tak nie było. To Ava stworzyła ten ogień, to przez nią babcia nie żyje. Ja nic nie zrobiłam.
 Nic nie zrobiłam.
 A powinnam.
 Powinnam powstrzymać tą katastrofę. Mogłam wezwać wodę i zniszczyć to zło. Jednak tego nie zrobiłam. Byłam zbyt słaba. Ale taka już nie jestem. I muszę stać się jeszcze silniejsza, aby pokonać Nyks. Nie pozwolę na kolejną śmierć w moim życiu. 

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.