Dostanie się na wybrane
miejsce zajęło nam niecałe dwadzieścia minut. Klub wyglądał jak
się spodziewałam. Był taki sam jak każdy podejrzany budynek w tej
dzielnicy. Znajdował się między sklepem z zabawkami dla dorosłych
a sklepem monopolowym. Po drugiej stronie ulicy stały mieszkania,
które chyba były opuszczone. Ben i ja stanęliśmy w długiej
kolejce do wejścia. Dostrzegłam, że ochroniarz był typowym
muskularnym mężczyzną z tatuażami. Jego czarna bluzka opinała
mięśnie brzucha. Pomyślałabym, że był przystojny, gdyby nie
fakt, że był łysy i koło czterdziestki. Choć na taki wiek,
dobrze się trzymał.
Kolejka nawet szybko się
poruszała. Niektóre pary nie mogły się przedostać do środka,
lecz próbowały po kilka razy. Budynek posiadał trzy piętra. Na
drugim wywieszono duży, neonowy znak z nazwą klubu. Był tak
oświetlony, że mogłoby się oślepnąć na chwilę. Kiedy byliśmy
trzeci w kolejce zauważyłam, że ochroniarzowi wystają kły z ust.
To wszystko wyjaśnia – pomyślałam. Po minucie dwie pary przed
nami już się bawiły
- Dowód – przypomniał
mężczyzna.
Ja go nie miałam. W ogóle
nie pomyślałam o nim. Cofnęłam się o krok przestraszona.
Przypadkowo uderzyłam łokciem nieznajomego za mną. Szybko
przeprosiłam.
Pokaż mu, że jesteś
czarodziejką. To wszystko.
Spojrzałam
na Bena. On kiwnął głową i pokazał ochroniarzowi swoje kły.
Jeśli tylko to miałam zrobić, to mogłam się uspokoić.
Przywołałam Moc do lewej ręki, wyobrażając wodną kulę w dłoni. Po chwili poczułam ukłucia w palcach, czułam jak woda muska moją
skórę
- Możecie
wejść – odrzekł mężczyzna, pokazując kciukiem drzwi.
Udało
się.
Za
chwilę miałam spotkać czarownicę i popytać się o kilka rzeczy.
Trzymałam kciuki, aby znała odpowiedzi. Potrzebowałam pomocy. Ręce
mi się pociły, ale też zarazem były całe zimne.
We
wnętrzu klubu błyskały światła we wszystkich jaskrawych
kolorach. Można by było dostać padaczki. Po lewej stronie
znajdowała się szatnia, po prawej – długi bar. A na samym końcu
sali stała scena, na której tańczyły prawie nagie dziewczyny.
Szłam w głąb budynku. W rogu zauważyłam korytarz podświetlony
na fioletowo. Prawdopodobnie prowadził do łazienek. Nade mną
istniało piętro dla Vipów. Można było tam wejść, dzięki
kręconym schodom niedaleko baru. Przed nimi stał strażnik.
Wyglądał groźniej niż ten przed wejściem. Od razu odgadłam, że
był wilkołakiem. Miał długie, ostre paznokcie, jego gęste
owłosienie uciekało z jego garnituru. Miał też rude dredy.
- To
gdzie znajdziemy tą czarodziejkę? - zapytałam Bena.
- Możliwe,
że sama się znajdzie. Na razie trochę się zabaw.
Wampir
zamówił dla siebie Whisky a dla mnie wódkę z colą. Po chwili
nasze napoje czekały na nas na stoliku. Z ociąganiem wzięłam
pierwszy łyk. Trunek palił mi gardło, lecz Coca Cola osłabiała
jego skutki. Zielonooki gdzieś zniknął. Jeszcze raz obejrzałam
całą placówkę. Wyczułam kilka czarownic, jednak żadna mi nie
odpowiadała. Były one zbyt młode i niedoświadczone. Uważałam,
że ta osoba, którą szukałam miała z około czterdzieści lat i
nie będzie popisywała się mocami. Pomyślałam też, że może się
ukrywać oraz obserwować ludzi z bezpiecznego pokoju. Pomieszczenie,
które miało sekretne wejście.
Usiadłam
przy wolnym stoliku, uważając aby nie popchnąć jakiegoś
osobnika. W budynku bawiło się mnóstwo osób: wampiry, wilkołaki,
jak i normalni ludzie. Pewnie rasa ludzka była pod wpływem
nadnaturalnych istot. Niedaleko mnie niebiesko włosa wampirzyca piła
krew z nadgarstka pijanego mężczyzny.
Popijałam
drinka, bawiąc się swoim telefonem. Takie kluby nie były w moim
stylu. Tancerki na scenie zaczęły zmysłowo tańczyć, kusząc płeć
męską do siebie. Połowa klubowiczów zachowywała się jak w
klubie ze striptizem, a druga część jak w tanim pubie. Jakaś para
obmacywała się przy korytarzu do łazienek. Nigdzie nie mogłam
znaleźć Bena.
- Sama
tu przyszłaś? - spytał mnie facet w mniej więcej moim wieku.
Dosiadł się, nie pytając o zgodę.
- Nie.
Jestem tu z kolegą. Niestety, on gdzieś zniknął. - Zanim
ugryzłam się w język, już to powiedziałam. To był znak dla
nieznajomego, aby się do mnie przystawić. - Mam chłopaka.
- A
ja chciałem ci tylko postawić drinka. - Pokazałam palcem na swoją
szklankę. Nadal była pełna. Prawie. - Zamówię ci lepszy. Co
powiesz na Seks na plaży?
Prawie
zachłysnęłam się trunkiem. Odstawiłam alkohol i jak najprędzej
wstałam. Uciekłam do łazienki. Z pomocą magii sprawdziłam, czy
nieznajomy został na swoim miejscu. Na całe szczęście tak było.
Przez chwilę się rozglądał, żeby znaleźć kolejną ofiarę.
Najwyraźniej znalazł, bo wstał i pognał w tamtą stronę.
Łazienka
dla dziewczyn była pusta. Posiadała tylko dwie kabiny, jednak w tym
momencie nie chciałam z nich korzystać. Oparłam się o umywalkę.
Dlatego nie lubiłam takich miejsc. Wszędzie chodzili pijani ludzie.
Spojrzałam
na siebie w lustrze. Nadal wyglądałam niecodziennie, makijaż wraz
z fryzurą zostały nienaruszone. Jednak moje ręce się trzęsły.
Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. Oddychałam równo i
powoli. Gdy poczułam się trochę lepiej, podniosłam powieki.
Okazało się, że nie byłam sama w toalecie. Za mną stał Zankou.
Serce zaczęło mi bić szybciej niż zazwyczaj, a w brzuchu czułam
przyjemne mrowienie. Powoli się odwróciłam.
- Co
ty tu robisz? - Odezwaliśmy się w tym samym momencie. Telepatia?
- Ja
znajduję się w toalecie dla dziewcząt. To ty pomyliłeś
pomieszczenia – rzekłam podnosząc głowę. Chciałam wyglądać
na pewną siebie.
- Chodziło
mi o tą miejscówkę. To nie w twoim stylu.
- To
niby doskonale wiesz, gdzie ja pasuję.
- Pamiętaj,
że nadal mam wspomnienia Chrisa – oznajmił. Zatrzęsłam się.
Czy to prawda? Wiedział o każdej chwili z życia chłopaka?
Kiedy
miałam wyjść on chwycił mnie za rękę. Jego dotyk był ciężki,
lecz miły. Przyciągnął mnie do siebie. Dzieliło nas tylko kilka
centymetrów. Jego oddech mieszał się z moim. Chciałam. Nie!
Pragnęłam go dotknąć. Pragnęłam jego ust na moich. I moje
życzenie się spełniło.
Zankou
pchnął mnie lekko na ścianę i zaczął mnie całować. Poczułam
się wtedy jak w niebie. Przypomniałam sobie wszystkie momenty,
gdzie Chris i ja byliśmy sami. Kochałam go. Teraz ciało mojego
byłego przygniatało mnie. W dobrym sensie. Ujął moją twarz w
dłonie. Jego język zabawiał się z moim. Moje ręce wsunęłam w
jego włosy. Czułam się wspaniale. Męskie usta zjechały na szyje,
a dłonie na biodra.
- Jesteś
przepiękna – powiedział.
Ja
milczałam. Byłam zbyt pochłonięta tą błogością. Kiedy Zankou
przestał, ciężko oddychaliśmy. Moje serce prawie wyskakiwało z
klatki. Nie miałam co robić z rękoma, więc położyłam je na
torsie chłopaka. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nie myślałam,
że zdradzałam Dantego czy o tym, co się przed chwilą działo.
Usłyszałam
z daleka śmiech grupy kobiet. Pewnie szły do łazienki. Zankou
pewnie też to usłyszał, bo złożył na moich ustach szybki
pocałunek i uciekł.
A ja
stałam w tym samym miejscu, naprawiając swój mózg, który
przestał działać wraz z przyjściem wampira.
Wyszłam
stamtąd dwadzieścia minut później. Nadal czułam smak pocałunków.
Moje ciało już było spokojne, ale serce wciąż biło jak
oszalałe. Możliwe, że miałam wypieki na całej twarzy. Choć
ludzie nie zwracali na mnie uwagi, ja wszędzie widziała, jak na
mnie patrzyli. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Miałam szukać
Zankou? Wyjść z klubu i wrócić do motelu? Czy gdzieś usiąść i
czekać na czarownice? Podeszłam do ściany i zamknęłam oczy.
Wezwałam Moc do oczu, próbowałam odszukać wampira. Niestety
nigdzie go nie znalazłam. Nawet nie wiedziałam, gdzie był Ben.
Zostałam sama.
Zaczęłam chodzić po całym pomieszczeniu. Przechodziłam pomiędzy
przepoconymi ciałami. Co jakiś czas wyciągałam komórkę i
sprawdzałam godzinę. Dopiero upłynęła tylko jedna godzina od
przyjścia tutaj, a czułam się jakbym spędziła tu wieczność. Z
głośników leciał dam dubstep. Nie umiałam się bawić przy tej
muzyce.
Po
spacerze przystanęłam przy tej samej ścianie. Oparłam plecy o nią
i obserwowałam klubowiczów. Kolejna para odkrywała swoje migdałki
dzięki językom. Obok mnie stanął zielonooki.
- Jak
się bawisz? - spytał, patrząc na mnie. Po chwili uśmiechnął
się. - Od kogo ta malinka?
Zawstydzona zakryłam szyje.
- Możemy
szybciej znaleźć tą czarownice? Chciałabym już wracać.
- A
co ci tak spieszno? - Odpowiedział mi ktoś inny niż Ben.
Odwróciłam głowę w stronę osoby.
Niedaleko nas stała kobieta. Wyglądała, jakby miała ponad
trzydzieści lat. I jak na ten wiek trzymała się nieźle. Na jej
twarzy były widoczne zmarszczki, jednak one dodawały jej uroku.
Osoba miała krótkie czarne włosy z siwymi pasemkami. Może przez
tą grę świateł, ale zauważyłam coś dziwnego w jej oczach. One
nie były normalne. Zdawało się, jakby miały wszystkie kolory: od
żółtych po czarne. Czasami były widoczne tylko dwa z nich, a
niekiedy tylko jeden. Zaciekawiło mnie to.
- Słyszałam,
że jestem ci bardzo potrzebna do czegoś. - Jej akcent wydawał się
taki znany, lecz jednocześnie obcy. Niektóre sylaby przeciągała.
- Może opowiesz mi o wszystkim w moim gabinecie?
Od razu
poszła w stronę schodów. Ben i ja dopiero po chwili za nią
poszliśmy. Po drodze minęliśmy tego faceta, który chciał mi
postawić drinka – gapił się na mnie bardziej obsesyjnie niż
wcześniej – przeszliśmy obok wilkołaczego ochroniarza. Kątem
oka spojrzał na mnie i prychnął. Nie wiedziałam o co mu chodziło.
Na samej górze ludzie nie bawili się tak jak ci na dole. Oni
bardziej interesowali się ciałem. Macali się, nawet nie obchodziło
ich, że inni mogli ich podejrzeć. Słyszałam też ciche odgłosy
pochodzące z tych miejsc. Na całe szczęście każdy miał na sobie
ubrania. Może i były skąpe, jednak były.
Na
samym końcu korytarza przystanęliśmy. Czarownica przycisnęła
swoją dłoń do ściany, a po kilku sekundach w to miejsce pojawiła
się klamka. W ukrytym pomieszczeniu znajdował się monitoring. Było
też ciemno, ale kobieta za pomocą magii zapaliła światło. Tak
się dowiedziałam, że ten pokój był ogromny. Ściany miały kolor
bardzo jasnego różu. Na podłodze leżał duży, czerwony dywan.
Wyglądał tak wygodnie, że aż chciałam zatopić w nim stopy. Na
samym środku stały biurko z fotelem i kanapą. Materiał z mebli
był w kolorze beżu. Właścicielka pokazała gestem, żebyśmy
usiedli. Tak też zrobiliśmy.
- A
więc ty jesteś Anna – zagadnęła. - Ta czarownica z wielkimi
problemami. Ja nazywam się Ceara. I będę ci bardzo pomocna.
Czarownica usiadła naprzeciwko. Machnęła ręką i po chwili filiżanka przyleciała do niej. Popijając trunek zaczęła mówić:
- Ben opowiedział mi o twoim przypadku. Nie powiem, że nie, zaciekawiłaś mnie, Anno. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby nie wampir czuł coś od wampira. Więc spędziłam kilka godzin w bibliotekach, w sieci i podzwoniłam do innych ludzi po fachu. Już miałam odpuścić, jednak znalazłam. - Kolejny ruch dłonią i na moje kolana spadła gruba księga oprawiona skórą. Kartki szybko poruszały się. Taki lekki wietrzyk ochłodził moją twarz. Zatrzymały się prawie na końcu książki. Tytuł miał pogrubioną czcionkę, a pod nimi litery - napisane ręcznie - były w innym języku. Na początku pomyślałam, że tekst był napisany po łacinie, ale słowa nie pasowały do niego.
Ben spojrzał na księgę. Kątem oka zauważyłam, że próbował rozszyfrować kod. Najwyraźniej mu się to udało, bo po momencie podniósł głowę i na przemian patrzył się na Ceare oraz mnie.
- To jest faliskijski.
- Zgadza się - rzekła kobieta. - Okazuje się, że ostatnie zajście miało miejsce ponad dwa tysiące lat temu. Młoda czarownica, Hailee, zaczarowała wampira. Dała mu moc chodzenia w dzień. Normalnie, takie zaklęcie nie wiąże istot ze sobą, jednak jeśli osoba jest niedouczona, mogą pojawić się nieoczekiwane skutki. Najwyraźniej Hailee coś pomyliła i skończyła jako żona wampira. - Wzięła mały łyk napoju. - Jej życie nie trwało zbyt długo.
Przełknęłam głośno ślinę. Co to miało znaczyć? Czy jej śmierć miała coś wspólnego z wampirem? Oczywiście, że tak. Co to miało ze mną? Czy ja też szybciej umrę? Na pewno, nawet widziałam wizję mojej śmierci. Może to nie Nyks mnie zabije. Może Ben to zrobi.
- Czy ona wyszła za mąż, tylko dlatego, że była związana z wampirem? - Spytałam, skubiąc paznokcie u lewej ręki. - Czy Hailee umarła z jego powodu?
- Jednym z powodów właśnie było przywiązanie. Jak dobrze pamiętam, jej rodzina miała na pieńku z rodem wampirów. Żeby zakończyć walki pomiędzy nimi, oni musieli wziąć ślub. Na temat jej zgonu nie ma dużo informacji. Ale za to jest wiele spekulacji. Czarownica mogła nie wytrzymać emocji kochanka i popełnić samobójstwo. Możliwe, że wampir tak wysuszył jej ciało z krwi, że nawet magia wszystkich czarownic nie mogła pomóc. Nikt nie zna prawdziwego powodu zgonu.
Trzęsły mi się ręce, w gardle mi zaschło. Co to miało do mnie? Czy ja też nie będę mogła wytrzymać głodu Bena? Może w wizji ukazało się moje ciało po samobójstwie?
- Czy da się to jakoś odkręcić? - Tym razem głos zabrał zielonooki. Nie mogłam odczytać z jego twarzy, co teraz czuł. Dobrze maskował swoje emocje.
- Znam tylko jeden sposób. - A my wiedzieliśmy na czym on polegał.
Jedno z nas by musiało umrzeć.
I najwyraźniej byłam to ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz