Jeszcze przed wyjściem z klubu Ceara wzięła mnie na bok. Nie chciała, aby wampir podsłuchał naszą rozmowę, więc wygoniła go za drzwi i zaczarowała pokój. Rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Nie chcę ci psuć relacji z innym czarodziejem - Co? - ale chyba on cię śledzi.
Co miała na myśli mówiąc “śledzi”? Dante obiecał, że nie będzie jechał za nami.
- Co masz na myśli?
Ona uniosła jedną brew. A ja dopiero po dłuższej chwili zrozumiałam. Te małe, dziwne stworzenia, które wcześniej widziałam i przed którymi Philip uciekł. To wszystko sprawka Dantego.
- Jak on to zrobił? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia. Jednak zauważyłam, że pojawia się tylko, kiedy w pobliżu znajduje się wampir czy wilkołak. To najwidoczniej jakieś stare, dawno zapomniane zaklęcie ochronne. Jeśli lubisz mieć tajemnice, pogadaj z nim.
Nie lubiłam ukrywać czegoś przed chłopakiem, lecz on też coś przede mną chował. On pewnie wiedział o wszystkim, co się działo, gdy byłam z Benem.
O nie!
A jeśli dowiedział się o Zankou?Jeśli widział nas razem przylegających do siebie? Pewnie nie będzie chciał już mnie widzieć. Czy była możliwość, że wtedy nie obserwowały nas małe stworzonka? Liczyłam na to.
Na koniec podziękowałam Caerze i wyszłam stamtąd. Ben popatrzył się na mnie zaciekawiony. Nic mu nie odpowiedziałam. Poszłam dalej, do wyjścia. Już miałam dość tej nocy. Chciałam tylko zagłębić się w wygodnym łóżku i zasnąć. Oraz nie mieć żadnych koszmarów.
Podczas naszego spaceru do motelu, wampir zapytał mnie, o coś czego się nie spodziewałam z jego strony.
- Czy ty i Dante to na poważnie?
- Tak. - odpowiedziałam spokojnie.
Czemu on chciał wiedzieć?
- Czyli dałaś sobie spokój z Chrisem?
Chris. Kiedy słyszałam to imię, przypominałam sobie jego twarz. Nadal go kochałam, tylko że ... Tamte życie się skończyło. Teraz byłam z czarodziejem, a ciało wampira było kontrolowane przez Zankou. A on nic nie czuł. Chociaż ... Po dzisiejszym zajściu ... Co to miało znaczyć? Podobałam mu się? Czy jednak odczuwał to co Chris? Czy to było możliwe?
- Chyba tak. Sama nie wiem - powiedziałam zgodnie z prawdą. Nie opowiedziałam mu o spotkaniu z tą osobą. Bo po co? Zielonooki nie musiał tego wiedzieć. To co zaszło w damskiej toalecie pozostanie między mną a Zankou. I chyba też Dante. - Jego już nie ma. Nie mogę myśleć cały czas o przeszłości, bo to zniszczy moją przyszłość.
- Tęsknisz za nim?
- A czy ty tęsknisz?
Wampir schował dłonie do kieszeni, wyprostował się i zamyślił.
- Chyba tak - rzekł po chwili. - Przecież to mój kuzyn.
Rozumiałam go. Ben kochał Chrisa, tęsknił za nim i pewnie nadal chciał go odzyskać. Chociaż przez kilka miesięcy szukaliśmy różnych sposobów na wydostanie go. On nadal miał nadzieje. Nie to co ja. Już od dawna nie myślałam o odzyskaniu wampira. Byłam okropną osobą.
- Jak myślisz, czy przez tą naszą więź, coś się zmieni między czarodziejem a tobą? - spytał, zatrzymując się na światłach. O tej porze rzadko pojawiały się auta, lecz na tej ulicy było ich aż z osiem.
- Możliwe, że nasze przywiązanie obejmuje tylko odczuwanie twojego głodu przeze mnie. Nie ma pewności, że będę czuła twoje emocje co do Dantego, albo odwrotnie - odpowiedziałam, dopiero gdy na sygnalizacji zaświecił się kolor zielony.
- Oby. Nie chciałbym czuć nic więcej do tego gościa.
Zachichotała. Wyobraziłam sobie, jakby to wyglądało. Ben przyszedłby do mojego domu, zastał szarookiego i patrzył na niego z miłością ukazaną w oczach. Nawet wymyślałam, jakby wyglądał flirt z jego strony: "Słyszałem, że jesteś dobrym kucharzem. Może przyrządziłbyś dla mnie jakieś pełnokrwiste danie". Gdyby to zdanie wypełzło z ust wampira, mogłabym umrzeć w spokoju. Ben przez chwilę gapił się na mnie jak na pacjentkę z domu dla psychicznie chorych. Nie zwracałam na niego uwagi. Byłam pogrążona w swoim świecie fantazji. Wolałam to niż moje prawdziwe życie.
Następnego dnia rano, gdy się budziłam, Ben wszedł do pokoju z jedzenie. W jednej ręce trzymał tackę z dwiema kawami, a w drugiej bułkę owiniętą w folię. Nie byłam głodna, lecz próbowałam zjeść.
- Jest z kurczakiem - poinformował mnie wampir, wskazując na kanapkę.
Podziękowałam. Pościeliłam łóżko i wzięłam od niego posiłek. Kawa okazała się być z mlekiem i cukrem - na całe szczęście - a kanapka była trochę sucha, jednak po kilku gryzach poczułam się głodna. To był mój głód. Nie czułam bólu ściskającego mój żołądek. Na razie nie odczuwałam tego co Ben. To mnie uszczęśliwiło. Możliwe, że tamta sytuacja była tylko jednorazowa.
- Jak to się stało, że jesteśmy związani ze sobą?- Mój głos przedostał się przez gardło. Nie chciałam tego wypowiedzieć, nawet o tym nie myślałam.
- Tak jak mówiła Caera, coś musiałaś źle zrobić podczas poprawiania mi tatuażu.
On miał rację. Tylko jak ja to zrobiłam? Byłam przekonana, że wszystko dobrze wykonałam. Czyżbym jakieś słowo niepoprawnie wymówiła? Nagle wstąpiły we mnie wspomnienia z tamtego dnia. Przypomniałam sobie, że pod koniec zaklęcia czułam się dziwnie. Jakby ... Mroczniej. Pojawiły się we mnie ciemne siły, atakujące dobrą magię. Mgliście pamiętałam sceny z nożem. Widziałam krew. Swoją? Wampira? Czułam wtedy ostry ból głowy. Było mi niedobrze, żółć podnosiła się do gardła. Myślałam, że głowa mi wybuchnie.
Może te objawy były skutkiem przywiązania?
- Coś się stało? - Z rozmyśleń wyrwał mnie zielonooki. Szybko pokiwałam głową. Nie miałam ochoty opowiadać o swojej porażce. To była moja wina, że się związaliśmy.
Wróciliśmy do Colby Hill o w pół do trzeciej. Droga powrotna nie przedłużała się tak jak przyjazd. Tym razem nie przespałam połowy drogi. Przed wyjazdem kupiłam sobie książkę "Szklany tron" autorstwa Sarah J. Maas, więc nie nudziłam się. Trochę trudno się czytało, jednak jakoś dałam radę. Po kilku godzinach zatrzymaliśmy się przy budce z fast-foodem. Zamówiłam frytki i wodę mineralną, a Ben wziął kobietę na bok. Wrócił dopiero wtedy, gdy wrzucałam papierek do kosza. Nadal brzydziło mnie to, że on pije krew. Czy kiedyś się przyzwyczaję?
Przed moim domem, na werandzie, stał Dante. Wyglądał na szczęśliwego, kiedy mnie zobaczył. Zestresowana przytuliłam go. Czy on nie wiedział? Nie widział mnie z Zankou? Czy tylko udawał? Nie chciał robić sceny przed wampirem? Jednak gdy weszliśmy do środka, nie nawiązał do tego tematu. Usiedliśmy na kanapie, a on zaczął całować moją szyje. Jego dotyk nie był taki jak Zankou. Usta chłopaka sprawiały, że moje ciało drżało, a wampira ... Były takie delikatne, świetnie pasowały do moich. Niby znałam je od dawna, lecz ciągle odkrywałam w nich coś nowego. Bo to były usta Chrisa. Dotykałam Chrisa, całowałam go, kochałam go.
Odsunęłam się od czarodzieja. Czemu myślałam o Zankou, jak przed sobą miałam idealnego chłopaka na świecie? Co ze mną było nie tak? A wiem, WSZYSTKO. Powinnam się cieszyć tym co miałam, ale nie potrafiłam. Spróbowałam zakazanego owocu i teraz chciałam go jeść już zawsze.
- Wszystko w porządku? - spytał mnie Dante, odsuwając moje włosy na bok.
Wiedziałam, co powiedzieć.
- Czy ty mnie szpiegujesz?
- Co?
- Czy szpiegujesz mnie? - powtórzyłam. - Wysłałeś na mnie swoje potworki, które pokazują się, kiedy jestem w pobliżu wampira?
Szarooki patrzył na mnie z szeroko otworzonymi oczami, a jego buzia, co chwilę się podnosiła i opadała. Wyglądał na zdziwionego, że dowiedziałam się o jego sekrecie.
- Skąd wiesz? - Odezwał się po momencie.
- Czyli to prawda. - Spuściłam głowę. - Ta czarodziejka z Nowego Jorku mi powiedziała.
On odsunął się trochę ode mnie.
- Powiedziała też, że to zaklęcie jest już dawno zapomniane. A ty jednak je odnalazłeś i użyłeś na mnie. Dlaczego?
- Martwię się o ciebie. W moich wizjach wyglądasz na taką bezbronną. Zawsze gdy jesteś w niebezpieczeństwie One się pojawiają i przekazują mi to.
Zawsze? Gdy jestem w niebezpieczeństwie? A kiedy łowcy mnie porwali to te stworki też się zjawiły? Przekazały ci to? Dlaczego mnie nie uratowałeś? - Chciałam to wszystko wykrzyczeć, jednakże powiedziałam tylko:
- To nie zawsze działa.
Wstałam z kanapy i poszłam do swojego pokoju. Ani razu się nie odwróciłam. Nie wiedziałam czy mam być zła na Dantego czy puścić to w niepamięć. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Chłopak poszedł. Zostałam sama. Nawet nie wiedziałam, gdzie się podziewała Lexi.
Samotność.
Położyłam się na łóżku, patrzyłam na sufit. Co miałam zrobić? Nic się nie dało. Moje życie się skomplikowało. Niedługo umrę. To skończy moje problemy. Zamknęłam oczy na chwilę. Kiedy je otworzyłam było już ciemno. Światło z latarni z naprzeciwka oświetlało kawałek mojego pokoju. Nie miałam siły, by zapalić żarówki. Leżałam w tych ciemnościach. Lekkie światełko prowadziło ścieżkę do szafy. Tam gdzie trzymałam Księgę Zaklęć. Nagle jakby wracały mi siły, wstałam i wzięłam księgę do rąk. Mimo, że kartkowałam ją tyle razy, to chciałam zrobić to jeszcze raz. Miałam nadzieję, że opuściłam jakąś stronę, ominęłam ją przypadkowo. Jednak to nie było możliwe. Ten przedmiot nie krył przede mną żadnych tajemnic. I zrozumiałam. Miałam za mało informacji, moja księga nie wystarczała dla mnie. Powinnam mieć lepszą, grubszą, z wieloma nowymi informacjami, która ta Księga Zaklęć nie posiadała.
Pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl była Caera.
- Tęsknisz za nim?
- A czy ty tęsknisz?
Wampir schował dłonie do kieszeni, wyprostował się i zamyślił.
- Chyba tak - rzekł po chwili. - Przecież to mój kuzyn.
Rozumiałam go. Ben kochał Chrisa, tęsknił za nim i pewnie nadal chciał go odzyskać. Chociaż przez kilka miesięcy szukaliśmy różnych sposobów na wydostanie go. On nadal miał nadzieje. Nie to co ja. Już od dawna nie myślałam o odzyskaniu wampira. Byłam okropną osobą.
- Jak myślisz, czy przez tą naszą więź, coś się zmieni między czarodziejem a tobą? - spytał, zatrzymując się na światłach. O tej porze rzadko pojawiały się auta, lecz na tej ulicy było ich aż z osiem.
- Możliwe, że nasze przywiązanie obejmuje tylko odczuwanie twojego głodu przeze mnie. Nie ma pewności, że będę czuła twoje emocje co do Dantego, albo odwrotnie - odpowiedziałam, dopiero gdy na sygnalizacji zaświecił się kolor zielony.
- Oby. Nie chciałbym czuć nic więcej do tego gościa.
Zachichotała. Wyobraziłam sobie, jakby to wyglądało. Ben przyszedłby do mojego domu, zastał szarookiego i patrzył na niego z miłością ukazaną w oczach. Nawet wymyślałam, jakby wyglądał flirt z jego strony: "Słyszałem, że jesteś dobrym kucharzem. Może przyrządziłbyś dla mnie jakieś pełnokrwiste danie". Gdyby to zdanie wypełzło z ust wampira, mogłabym umrzeć w spokoju. Ben przez chwilę gapił się na mnie jak na pacjentkę z domu dla psychicznie chorych. Nie zwracałam na niego uwagi. Byłam pogrążona w swoim świecie fantazji. Wolałam to niż moje prawdziwe życie.
Następnego dnia rano, gdy się budziłam, Ben wszedł do pokoju z jedzenie. W jednej ręce trzymał tackę z dwiema kawami, a w drugiej bułkę owiniętą w folię. Nie byłam głodna, lecz próbowałam zjeść.
- Jest z kurczakiem - poinformował mnie wampir, wskazując na kanapkę.
Podziękowałam. Pościeliłam łóżko i wzięłam od niego posiłek. Kawa okazała się być z mlekiem i cukrem - na całe szczęście - a kanapka była trochę sucha, jednak po kilku gryzach poczułam się głodna. To był mój głód. Nie czułam bólu ściskającego mój żołądek. Na razie nie odczuwałam tego co Ben. To mnie uszczęśliwiło. Możliwe, że tamta sytuacja była tylko jednorazowa.
- Jak to się stało, że jesteśmy związani ze sobą?- Mój głos przedostał się przez gardło. Nie chciałam tego wypowiedzieć, nawet o tym nie myślałam.
- Tak jak mówiła Caera, coś musiałaś źle zrobić podczas poprawiania mi tatuażu.
On miał rację. Tylko jak ja to zrobiłam? Byłam przekonana, że wszystko dobrze wykonałam. Czyżbym jakieś słowo niepoprawnie wymówiła? Nagle wstąpiły we mnie wspomnienia z tamtego dnia. Przypomniałam sobie, że pod koniec zaklęcia czułam się dziwnie. Jakby ... Mroczniej. Pojawiły się we mnie ciemne siły, atakujące dobrą magię. Mgliście pamiętałam sceny z nożem. Widziałam krew. Swoją? Wampira? Czułam wtedy ostry ból głowy. Było mi niedobrze, żółć podnosiła się do gardła. Myślałam, że głowa mi wybuchnie.
Może te objawy były skutkiem przywiązania?
- Coś się stało? - Z rozmyśleń wyrwał mnie zielonooki. Szybko pokiwałam głową. Nie miałam ochoty opowiadać o swojej porażce. To była moja wina, że się związaliśmy.
Wróciliśmy do Colby Hill o w pół do trzeciej. Droga powrotna nie przedłużała się tak jak przyjazd. Tym razem nie przespałam połowy drogi. Przed wyjazdem kupiłam sobie książkę "Szklany tron" autorstwa Sarah J. Maas, więc nie nudziłam się. Trochę trudno się czytało, jednak jakoś dałam radę. Po kilku godzinach zatrzymaliśmy się przy budce z fast-foodem. Zamówiłam frytki i wodę mineralną, a Ben wziął kobietę na bok. Wrócił dopiero wtedy, gdy wrzucałam papierek do kosza. Nadal brzydziło mnie to, że on pije krew. Czy kiedyś się przyzwyczaję?
Przed moim domem, na werandzie, stał Dante. Wyglądał na szczęśliwego, kiedy mnie zobaczył. Zestresowana przytuliłam go. Czy on nie wiedział? Nie widział mnie z Zankou? Czy tylko udawał? Nie chciał robić sceny przed wampirem? Jednak gdy weszliśmy do środka, nie nawiązał do tego tematu. Usiedliśmy na kanapie, a on zaczął całować moją szyje. Jego dotyk nie był taki jak Zankou. Usta chłopaka sprawiały, że moje ciało drżało, a wampira ... Były takie delikatne, świetnie pasowały do moich. Niby znałam je od dawna, lecz ciągle odkrywałam w nich coś nowego. Bo to były usta Chrisa. Dotykałam Chrisa, całowałam go, kochałam go.
Odsunęłam się od czarodzieja. Czemu myślałam o Zankou, jak przed sobą miałam idealnego chłopaka na świecie? Co ze mną było nie tak? A wiem, WSZYSTKO. Powinnam się cieszyć tym co miałam, ale nie potrafiłam. Spróbowałam zakazanego owocu i teraz chciałam go jeść już zawsze.
- Wszystko w porządku? - spytał mnie Dante, odsuwając moje włosy na bok.
Wiedziałam, co powiedzieć.
- Czy ty mnie szpiegujesz?
- Co?
- Czy szpiegujesz mnie? - powtórzyłam. - Wysłałeś na mnie swoje potworki, które pokazują się, kiedy jestem w pobliżu wampira?
Szarooki patrzył na mnie z szeroko otworzonymi oczami, a jego buzia, co chwilę się podnosiła i opadała. Wyglądał na zdziwionego, że dowiedziałam się o jego sekrecie.
- Skąd wiesz? - Odezwał się po momencie.
- Czyli to prawda. - Spuściłam głowę. - Ta czarodziejka z Nowego Jorku mi powiedziała.
On odsunął się trochę ode mnie.
- Powiedziała też, że to zaklęcie jest już dawno zapomniane. A ty jednak je odnalazłeś i użyłeś na mnie. Dlaczego?
- Martwię się o ciebie. W moich wizjach wyglądasz na taką bezbronną. Zawsze gdy jesteś w niebezpieczeństwie One się pojawiają i przekazują mi to.
Zawsze? Gdy jestem w niebezpieczeństwie? A kiedy łowcy mnie porwali to te stworki też się zjawiły? Przekazały ci to? Dlaczego mnie nie uratowałeś? - Chciałam to wszystko wykrzyczeć, jednakże powiedziałam tylko:
- To nie zawsze działa.
Wstałam z kanapy i poszłam do swojego pokoju. Ani razu się nie odwróciłam. Nie wiedziałam czy mam być zła na Dantego czy puścić to w niepamięć. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Chłopak poszedł. Zostałam sama. Nawet nie wiedziałam, gdzie się podziewała Lexi.
Samotność.
Położyłam się na łóżku, patrzyłam na sufit. Co miałam zrobić? Nic się nie dało. Moje życie się skomplikowało. Niedługo umrę. To skończy moje problemy. Zamknęłam oczy na chwilę. Kiedy je otworzyłam było już ciemno. Światło z latarni z naprzeciwka oświetlało kawałek mojego pokoju. Nie miałam siły, by zapalić żarówki. Leżałam w tych ciemnościach. Lekkie światełko prowadziło ścieżkę do szafy. Tam gdzie trzymałam Księgę Zaklęć. Nagle jakby wracały mi siły, wstałam i wzięłam księgę do rąk. Mimo, że kartkowałam ją tyle razy, to chciałam zrobić to jeszcze raz. Miałam nadzieję, że opuściłam jakąś stronę, ominęłam ją przypadkowo. Jednak to nie było możliwe. Ten przedmiot nie krył przede mną żadnych tajemnic. I zrozumiałam. Miałam za mało informacji, moja księga nie wystarczała dla mnie. Powinnam mieć lepszą, grubszą, z wieloma nowymi informacjami, która ta Księga Zaklęć nie posiadała.
Pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl była Caera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz