Całe niebo zachmurzyło się. Nastała ciemność,
a niedawno wybiła druga po południu. Na ulicach panował chaos. Ludzie biegali,
krzyczeli. Kierowcy nie zważali na światła, ani na pieszych. Lecz po chwili
wzrok wszystkich przeniósł się na coś nad nimi. Trudno było powiedzieć, co
widzieli, jednak nagle ucichli. Deszcz zaczynał pokrapiać, wiatr coraz bardziej
się rozkręcał, pioruny przecinały niebo. Koniec świata.
Kolejna scenka ukazywała leżącą na ziemi
dziewczynę. Wyglądała jakby spała. Osoba miała zapadnięte kości policzkowe,
poszarzałą skórę, a klatka piersiowa nie podnosiła się ani nie upadała.
Brązowowłosa nie żyła.
Następna podróż.
Była noc. W środku lasu znajdowały się sześć
osób. Dwoje z nich wyzionęło już ducha, następna para siedziała bezbronna. Ci
którzy stali posiadali więcej mocy, byli potężni. Czarownica odprawiała
zaklęcie, a wampir czekał z niecierpliwością. Brązowowłosa dziewczyna
obserwowała ich. Przed oczami miała sceny śmierci jej przyjaciół. Widziała jak
złe charaktery rozlewali krew niewinnych na ziemie.
Nadeszła pora na rudowłosą śmiertelniczkę.
Zaczęła płakać i krzyczeć. Jednak nic się nie dało zrobić. Nóż dotarł do jej
serca, wykonał wielką dziurę, przez którą wypłynęła ciemnoczerwona ciecz z
płynem osierdziowym.
Nie ma już nadziei. Wszystko przepadło.
Nic nie da się zrobić.
•••
Nie czułam już chłodnej, twardej ziemi ani równo skoszonej trawy. Nie wiał wiatr, nie
słyszałam odgłosów ulicy. W miejscu, w którym się znajdowałam panowały cicho i
ciepło. Domyśliłam się, że leże na materacu. Miałam zamknięte oczy. Chciałam
wiedzieć, gdzie byłam. Jednak myśl o podniesieniu powiek napawała mnie jeszcze
większym zmęczeniem. Wyostrzyłam swoje zmysły. Nie wyczuwałam nikogo. Byłam
sama w pomieszczeniu. Może i nawet w całym budynku.
Powoli otworzyłam oczy. Na początku światło
lampy oślepiło mnie, lecz po chwili zdążyłam się przyzwyczaić. Usiadłam na
łóżku. Zauważyłam, że znajdowałam się w sypialni Bena. Jednak po mnie
przyszedł.
Z trudem wstałam z kanapy. Wszystkie
przedmioty się poruszały, a mi było niedobrze. Postanowiłam ponownie usiąść.
Poczułam się trochę lepiej.
- W końcu się obudziłaś. – Usłyszałam głos
Bena.
Odwróciłam głowę w stronę dochodzącego
dźwięku. Wampir właśnie wchodził do pokoju z kubkiem jakiegoś napoju. Podał mi
go. W środku znajdowała się ciemnozielona ciecz, bez zapachu. Wzięłam jeden
łyk. Gorzki smak zaatakował mój język, paląc przy tym przełyk. Trunek był
okropny, ale czułam się po nim lepiej.
- Ile czasu byłam nieprzytomna? – spytałam,
pomiędzy jednym łykiem a drugim.
- Niecałą godzinę. Co się stało?
Odstawiłam kubek i wyprostowałam się. Wróciłam
pamięcią do ostatnich zapamiętanych obrazów. Widziałam siebie, jak siadając trącę
kontrolę nad rzeczywistością. Nie miałam pojęcia, co się działo w tym świecie. Moje
ciało było jak pusta skorupa. Nic się w niej nie znajdowało. Następną rzeczą, która
przypomniałam była wizja. Albo raczej aż trzy przepowiednie.
- To co zwykle – stwierdziłam, podnosząc w połowie
opróżniony kubek. – A właściwie, co ja piję?
Wypiłam kolejne małe łyczki. Smak się nie
zmieniał, ani odczucia związane z trunkiem.
- Jakaś magiczna herbata. Bianca ją
przygotowała.
Na pewno była magiczna, jednak nie byłam w
stanie rozpoznać składników.
- Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie
wcześniej. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Jakbym nie była sobą.
- Nic nie szkodzi.
Uśmiechnęłam się słabo. Powoli zaczęłam
wstawać, a wampir mi pomógł w tym. Już nie kręciło mi się w głowie, jak
przedtem, a z żołądkiem było wszystko dobrze. Spojrzałam na zegar ścienny.
Właśnie wybiła godzina siódma. Mimo godzinnej „drzemki” byłam bardzo zmęczona.
Moim marzeniem było tylko wrócić do domu i położyć się spać.
- Zawiozę cię do domu – oznajmił zielonooki.
Gdy wsiedliśmy do pojazdu opowiedziałam
wampirowi o przepowiedniach. Dopiero kiedy o nich mówiłam, zdałam sobie sprawę,
że to były upomnienia. Dwie z nich już widziałam wcześniej, a trzecia to było
wspomnienie. Tylko jeszcze nie rozgryzłam, co one mają wspólnego ze sobą. We
wszystkich głównymi tematami były chaos i śmierć.
Następnego dnia po południu miałam kolejną
lekcję z Dante. Na początku powtarzaliśmy wcześniej poznane zaklęcia.
Przywołałam białego gołębia, zmieniłam kolor poduszki, z niebieskiego na
pomarańczowy. Nie zdołałam jednak wejść do głowy chłopaka. W tym przypadku
musiałam bardziej się skoncentrować niż na wcześniejszych. Myślałam o wszystkim
innym, na przykład o pięknych oczach szarookiego, o jego włosach, o mojej
miłości do niego. Nadal nie wiedziałam, czy on czuje to samo do mnie, co ja do
niego.
Wspominałam też o wizjach z poprzedniego dnia.
Łączyła je ze sobą, zastanawiając się, co one znaczą. Śmierć. Widziałam swoje
zwłoki, a także Adama, Lydii oraz Taylor, wampirzycy, z którą zdążyłam się
zaprzyjaźnić.
- O czym tak rozmyślasz? – Głos Dantego
obudził mnie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- O wszystkim.
Chłopak położył swoją dłoń na moim udzie. Moje
serce zaczęło szybciej bić, temperatura ciała się podwyższyła oraz na
policzkach wystąpiły rumieńce. Kiedy mnie dotykał przestawałam myśleć. W głowie
miałam pustkę. No, nie zupełnie. Cały umysł wypełnił się Dante. On był dla mnie
wszystkim. Oddała mu się i zrobiłabym to po raz kolejny, i kolejny.
Chłopak zauważył, jak na mnie zadziałał, więc
odsunął się trochę. Jeden mały gest, a mnie zranił. Już mnie nie chciał czy
chciał, żebym się skupiła na lekcji?
- Nieźle ci idzie, jednak nadal musisz poćwiczyć
– oznajmił.
Kiwnęłam głową. Miał rację. Byłam czarodziejką
od prawie roku, a znałam tylko podstawowe zaklęcia. Nie licząc tych, które
używałam w walkach, lecz nie wiedziałam, jak je przywołać nie będąc wkurzoną.
Musiałam się jeszcze dużo nauczyć.
- Czytałem, że niektórzy czarodzieje potrafią
się teleportować. Nie raz próbowałem się przemieścić za pomocą magii, ale nigdy
mi nie wyszło. Możemy zobaczyć, czy ty byś potrafiła.
Teleportacja znacznie ułatwi mi życie.
- Co muszę zrobić? – spytałam podekscytowana.
- Po pierwsze trzeba się wyciszyć. Nie myśl o
otaczającym cię świecie, masz nie mieć w głowie obrazu swojego pokoju. Nie myśl
też o mnie. Musisz się tylko skupić na miejscu, w którym chcesz się znaleźć.
Na początku było trudno. Jego głos był tak
wspaniały, że myślałam tylko o nim. A gdy przestał mówić, pomyślałam o
pierwszym miejscu, które przyszło mi do głowy. Była to łąka. Nie taka zwykła, ale
piękna, magiczna. Wyobraziłam sobie polanę, którą widziałam jakiś czas temu.
Ten krajobraz stworzył Dante. Nie wiedziałam, czy naprawdę istnieje to miejsce,
lecz warto było sprawdzić.
- Teraz pomyśl, że tam stoisz, że dotykasz
rzeczy znajdujące się tam. Czujesz zapach.
Naprawdę tam byłam. Stałam pomiędzy żółtymi
tulipanami, dotykałam ich płatków, czułam zapach. Promienie Słońca ogrzewały
moją skórę. Niebo było błękitne, nie posiadało żadnej chmury. Zielona trawa
mnie łaskotała.
- Zbierz całą Moc w czubkach palców u rąk oraz
u nóg, w oczach, uszach, nosie. A najważniejsze w głowie.
Mnóstwo rzeczy musiałam wypełnić magią.
Stawałam się coraz bardziej zmęczona, jednak się nie poddawałam. Miałam
motywację.
- A teraz otwórz oczy. – Słyszałam głos
Dantego z daleka. Jakby faktycznie udało mi się przenieść w inne miejsce.
Podniosłam powieki i moim oczom ukazał się mój
wyobrażony krajobraz. Wydałam z siebie cichy odgłos w stylu „WOW”. Nie mogłam
uwierzyć, że mi się udało. Byłam taka szczęśliwa, że aż chciałam zatańczyć.
Chwilę później zorientowałam się, że nie mogę dotknąć roślin ani nie czuję
promieni słonecznych. Mój entuzjazm trochę zmalał.
W następnym momencie wróciłam do sypialni.
- Nie udało się – stwierdziła smutno.
Szarooki objął mnie i pocałował w szyje. Zaśmiał
się cicho. Śmiał się ze mnie.
- Oczywiście, że ci się udało. Nie tak jak
sobie wyobraziłaś, ale jednak udało się. – Nie rozumiałam nic, więc czarodziej
musiał mi wyjaśnić. – Przeniosłaś się tylko duszą. Byłaś projekcją astralną.
Tylko z pięć czarodziejów to potrafi.
Nie miałam pojęcia, jak na to zareagować.
Pocałowałam chłopaka w usta i mocniej się do niego przytuliłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz