Ben
Siedzieliśmy
w ciszy. Ja wpatrywałem się w jedzenie i za pomocą widelca dźgałem zapiekankę.
Kolacja wyglądała zachęcająco, lecz nie miałem ochoty na nią. Chciałem krwi, a
nie pożywienie śmiertelników.
Odkroiłem
kawałek i wziąłem do ust. Powoli przegryzając, sprawdzałem smak.
Nie.
Jedzenie
było … Kwaśne? Słone? Obrzydliwe. Od bardzo dawna nie miałem takiego czegoś w
ustach. Nie miejcie mi za złe. Zapiekanka na pewno była wyśmienitym posiłkiem.
Dla człowieka. Metaliczny smak tylko przeszedł pozytywnie test kubków smakowych
wampira.
Zostawiłem
resztę jedzenia i wziąłem kubek z wodą. Ciecz szybko przepłynęła przez przełyk
neutralizując smak kolacji.
- Dlaczego
pomyślałaś, że Benowi może posmakować inne jedzenie? – zapytała matka córkę.
Anna uniosła
ramiona. Ona sama nie miała ochoty jeść.
- Nie mógł
wypić krwi, więc … - nie dokończyła.
- Wiec
pomyślałem o spróbowaniu normalnego jedzenia – dopowiedziałem.
Kobieta była
zdziwiona, lecz nie skomentowała tego i dalej jadła.
Anna
Po kolacji
musiałam pożegnać się z Benem, ponieważ mama nie pozwoliła, aby chłopak wrócił
do mojego pokoju. Na pewno nie dlatego, że jest za późno.
Gdy weszłam
do sypialni otworzyłam księgę i przeczytałam, jakie produkty są potrzebne do
zaklęcia. Zimowit Jesienny – trzeba kupić, Dyptam – nie jestem pewna, czy go
mam. Zapałki? Nóż? Po co te rzeczy?
Przeczytałam
dalszą cześć zaklęcia. Na samą myśl, o tym co mam zrobić, dostawałam mdłości.
Najpierw musiałam oczyścić plecy, dzięki Zimowitowi, następnie przeciąć skórę
nożem i przypalić ranę. Jak najszybciej, aby wampir nie zdążył się
zregenerować. A na koniec wsmarować Dyptam połączony ze spirytusem (albo wódką,
jak kto woli). I w tym samym czasie wymówić zaklęcie, które jest długie.
Przed oczami
pojawiły się obrazy, jak wykonuję te czynności na Benie. Szybko położyłam
księgę na łóżku. Nogi postawiłam na podłodze oraz się schyliłam, tak aby głowa
unosiła się pomiędzy kolanami. Powietrze wdychałam nosem a wydychałam ustami.
Po chwili mdłości ustały.
Po kolejnej
bezsennej nocy wzięłam długi prysznic. Pozwoliłam, aby ciepła woda obmyła mnie
z potu i brudu. Miałam też nadzieję, że dzięki niej znikną też problemy w moim
życiu. Miałam już wszystkiego dość. Szkoły, którą zawalałam. Życia, które
robiło się coraz bardziej trudniejsze.
Wszystko
mnie nienawidziło.
Teraz wiem,
że w życiu nie ma szczęścia. To tylko złudzenie. Ludzie sobie wmawiają, że los
się do nich uśmiechnęło. A to tylko przeoczenie pecha, zła.
Razem z
pianą po szamponie spłynęły też moje łzy. Objęłam się rękoma i tak stałam,
łkając. Kiedy ostatnio płakałam? Tego pamiętnego dnia, gdy wszyscy przyjaciele
zginęli, a mojego chłopaka odebrał Zankou.
Dopiero po
trzydziestu minutach wyszłam z łazienki. Woda skapywała z włosów na podłogę.
Byłam ubrana tylko w beżowy ręcznik, a na nogach różowe kapcie. Zegarem
pokazywał dziesięć po dziewiątej. Była niedziela, więc o tej porze niektórzy
ludzie przebywali w kościele, modląc się do Boga. Ja, jak reszta mojej rodziny,
byłam osobą wierzącą, ale nie modliłam się codziennie ani nie chodziłam do kościoła,
co tydzień. A do spowiedzi chodziłam tylko wtedy, kiedy musiałam. Lecz w tym
momencie miałam ochotę się pomodlić. Przeprosić za wszystkie grzechy i
poprosić, jeśli mogę, abym już się tak nie męczyła.
Więc
uklękłam przed łóżkiem, przybliżyłam dłonie, jakbym chciała dać piątkę samej
sobie oraz wykonałam znak krzyża.
- Dawno tego
nie robiłam. – Uśmiechnęłam się na myśl, co ja robię. – Bardzo dawno. Ale
żałuję. Żałuję za wszystko, co zrobiłam złego. Przepraszam wszystkich, których
skrzywdziłam.
Nie wiedziałam,
czy dobrze to robię. Takie modlenie było dla mnie nowością. W kościele to jest,
co innego. Robisz to z innymi ludźmi, znając na pamięć całą regułkę. A tym
razem mówiłam, co mi na ślinę wpłynie.
- Chciałabym
żeby … - Żeby co? Moja prawdopodobnie zaginiona przyjaciółka się odnalazła? Mój
chłopak znowu miał kontrolę nad własnym ciałem? – Chciałabym, żebym nie musiała
już cierpieć. Mam dopiero siedemnaście lat, a widziałam śmierć swojej babci,
koleżanki, przyjaciela. Straciłam też przyjaciółkę. Chcę znowu żyć jak normalna
nastolatka.
Nie mogłam
dalej tego robić. Położyłam się na dywanie i zaczęłam powstrzymywać potok łez.
- Proszę –
wyszeptałam.
Nie wiem ile
czasu tak leżałam. Gdy mama zawołała mnie na obiad było po drugiej.
Zesztywniały mi plecy, a prawa ręka zdrętwiała. Spojrzałam na siebie w lustrze. Ręcznik został na dywanie, tak samo jak mokry odcisk po włosach. Byłam naga.
Widziałam
swoją twarz. Cała czerwona i popuchnięta. Spuściłam wzrok. Na prawym ramieniu
został tylko niewielki ślad po ranie, ale na udzie nadal miałam brzydką bliznę.
Czy kiedykolwiek się jej pozbędę?
Z szafy
wyjęłam czerwone spodnie, szarą bluzkę i bieliznę. Ubrana wyszłam z pokoju,
udając się do kuchni. Całą drogę pachniało mi chińszczyzną. Nie czułam się głodna,
ale zjadłam wszystko. Później schowałam resztki do lodówki i pozmywałam
naczynia. Mama widząc mój stan, nie powiedziała nic, tylko mnie przytuliła.
Kiedy ten
ból w sercu ustąpi? Tak bardzo za nimi tęsknię.
Po
sprzątaniu usiadłam na ciemnoszarej kanapie i wcisnęłam przycisk na pilocie.
Telewizor wydał głośny odgłos, jak zawsze przy włączaniu. Sprzęt pokazał
ostatnio oglądany kanał, czyli informacyjny. Reporter mówił o politykach. Po
tej informacji zmienił temat.
- Po trzech
miesiącach i wielu godzin poszukiwań policjanci znaleźli dawno zaginioną Alexis
Brandt. Przekazali nam, że przestępca mógł przytrzymywać dziewczynę w stodole
poza miastem. Wokół nie znajdował się żaden budynek, więc nikt nie mógł
usłyszeć krzyków Alexis. – Na ekranie widniało zdjęcie przyjaciółki, które było
zrobione w poprzednim roku szkolnym. – Jeszcze niezrobione sekcji zwłok, lecz
jest możliwość, że zmarła przez mocne pobicie
Nie, to niemożliwe!
To nie może się dziać naprawdę! Przecież ją wyczuwałam! Ja wyczułam jej
energię!
Może to nie
Lexi. Może się pomylili. To chyba możliwe. Co nie?
- Rodzice
dziewczyny potwierdzili jej tożsamość – odpowiedział na moje pytanie siwowłosy
mężczyzna.
Krzyknęłam i
zaczęłam płakać. Upadłam na kolana i tłukłam pięściami w podłogę, kanapę i
stolik do kawy. Chciałam, żeby Lexi się odnalazła. I to zostało spełnione.
Tylko nie tak jak chciałam.
Mama przybiegła
do mnie. Nie słyszałam, co powiedziała, czułam jak mnie przytulała, całowała po
głowie. Odwróciłam się do niej i zalałam łzami jej bluzkę.
I tak
płakałam, dopóki nie zasnęłam w ramionach rodzicielki.
Całkiem całkiem jest to Twoje opowiadanie. Podoba mi się :) Nie martw się, że nikt nie komentuje. Ja czasem nie komentuje (bo z telefonu siedze i czasem trudno komentować, ale to czytam).
OdpowiedzUsuńSmutna część :(
Czekam na następny rozdział i na akcje :D