niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 9 cz. 2

Ben
 Siedzieliśmy w ciszy. Ja wpatrywałem się w jedzenie i za pomocą widelca dźgałem zapiekankę. Kolacja wyglądała zachęcająco, lecz nie miałem ochoty na nią. Chciałem krwi, a nie pożywienie śmiertelników.
 Odkroiłem kawałek i wziąłem do ust. Powoli przegryzając, sprawdzałem smak.
 Nie.
 Jedzenie było … Kwaśne? Słone? Obrzydliwe. Od bardzo dawna nie miałem takiego czegoś w ustach. Nie miejcie mi za złe. Zapiekanka na pewno była wyśmienitym posiłkiem. Dla człowieka. Metaliczny smak tylko przeszedł pozytywnie test kubków smakowych wampira.
 Zostawiłem resztę jedzenia i wziąłem kubek z wodą. Ciecz szybko przepłynęła przez przełyk neutralizując smak kolacji.
 - Dlaczego pomyślałaś, że Benowi może posmakować inne jedzenie? – zapytała matka córkę.
 Anna uniosła ramiona. Ona sama nie miała ochoty jeść.
 - Nie mógł wypić krwi, więc … - nie dokończyła.
 - Wiec pomyślałem o spróbowaniu normalnego jedzenia – dopowiedziałem.
 Kobieta była zdziwiona, lecz nie skomentowała tego i dalej jadła.

Anna
 Po kolacji musiałam pożegnać się z Benem, ponieważ mama nie pozwoliła, aby chłopak wrócił do mojego pokoju. Na pewno nie dlatego, że jest za późno.
 Gdy weszłam do sypialni otworzyłam księgę i przeczytałam, jakie produkty są potrzebne do zaklęcia. Zimowit Jesienny – trzeba kupić, Dyptam – nie jestem pewna, czy go mam. Zapałki? Nóż? Po co te rzeczy?
 Przeczytałam dalszą cześć zaklęcia. Na samą myśl, o tym co mam zrobić, dostawałam mdłości. Najpierw musiałam oczyścić plecy, dzięki Zimowitowi, następnie przeciąć skórę nożem i przypalić ranę. Jak najszybciej, aby wampir nie zdążył się zregenerować. A na koniec wsmarować Dyptam połączony ze spirytusem (albo wódką, jak kto woli). I w tym samym czasie wymówić zaklęcie, które jest długie.
 Przed oczami pojawiły się obrazy, jak wykonuję te czynności na Benie. Szybko położyłam księgę na łóżku. Nogi postawiłam na podłodze oraz się schyliłam, tak aby głowa unosiła się pomiędzy kolanami. Powietrze wdychałam nosem a wydychałam ustami. Po chwili mdłości ustały.


 Po kolejnej bezsennej nocy wzięłam długi prysznic. Pozwoliłam, aby ciepła woda obmyła mnie z potu i brudu. Miałam też nadzieję, że dzięki niej znikną też problemy w moim życiu. Miałam już wszystkiego dość. Szkoły, którą zawalałam. Życia, które robiło się coraz bardziej trudniejsze.
 Wszystko mnie nienawidziło.
 Teraz wiem, że w życiu nie ma szczęścia. To tylko złudzenie. Ludzie sobie wmawiają, że los się do nich uśmiechnęło. A to tylko przeoczenie pecha, zła.
Razem z pianą po szamponie spłynęły też moje łzy. Objęłam się rękoma i tak stałam, łkając. Kiedy ostatnio płakałam? Tego pamiętnego dnia, gdy wszyscy przyjaciele zginęli, a mojego chłopaka odebrał Zankou.
 Dopiero po trzydziestu minutach wyszłam z łazienki. Woda skapywała z włosów na podłogę. Byłam ubrana tylko w beżowy ręcznik, a na nogach różowe kapcie. Zegarem pokazywał dziesięć po dziewiątej. Była niedziela, więc o tej porze niektórzy ludzie przebywali w kościele, modląc się do Boga. Ja, jak reszta mojej rodziny, byłam osobą wierzącą, ale nie modliłam się codziennie ani nie chodziłam do kościoła, co tydzień. A do spowiedzi chodziłam tylko wtedy, kiedy musiałam. Lecz w tym momencie miałam ochotę się pomodlić. Przeprosić za wszystkie grzechy i poprosić, jeśli mogę, abym już się tak nie męczyła.
 Więc uklękłam przed łóżkiem, przybliżyłam dłonie, jakbym chciała dać piątkę samej sobie oraz wykonałam znak krzyża.
 - Dawno tego nie robiłam. – Uśmiechnęłam się na myśl, co ja robię. – Bardzo dawno. Ale żałuję. Żałuję za wszystko, co zrobiłam złego. Przepraszam wszystkich, których skrzywdziłam.
 Nie wiedziałam, czy dobrze to robię. Takie modlenie było dla mnie nowością. W kościele to jest, co innego. Robisz to z innymi ludźmi, znając na pamięć całą regułkę. A tym razem mówiłam, co mi na ślinę wpłynie.
 - Chciałabym żeby … - Żeby co? Moja prawdopodobnie zaginiona przyjaciółka się odnalazła? Mój chłopak znowu miał kontrolę nad własnym ciałem? – Chciałabym, żebym nie musiała już cierpieć. Mam dopiero siedemnaście lat, a widziałam śmierć swojej babci, koleżanki, przyjaciela. Straciłam też przyjaciółkę. Chcę znowu żyć jak normalna nastolatka.
 Nie mogłam dalej tego robić. Położyłam się na dywanie i zaczęłam powstrzymywać potok łez.
 - Proszę – wyszeptałam.

 Nie wiem ile czasu tak leżałam. Gdy mama zawołała mnie na obiad było po drugiej. Zesztywniały mi plecy, a prawa ręka zdrętwiała. Spojrzałam na siebie w lustrze.  Ręcznik został na dywanie, tak samo jak mokry odcisk po włosach. Byłam naga.
Widziałam swoją twarz. Cała czerwona i popuchnięta. Spuściłam wzrok. Na prawym ramieniu został tylko niewielki ślad po ranie, ale na udzie nadal miałam brzydką bliznę. Czy kiedykolwiek się jej pozbędę?
 Z szafy wyjęłam czerwone spodnie, szarą bluzkę i bieliznę. Ubrana wyszłam z pokoju, udając się do kuchni. Całą drogę pachniało mi chińszczyzną. Nie czułam się głodna, ale zjadłam wszystko. Później schowałam resztki do lodówki i pozmywałam naczynia. Mama widząc mój stan, nie powiedziała nic, tylko mnie przytuliła.
 Kiedy ten ból w sercu ustąpi? Tak bardzo za nimi tęsknię.
 Po sprzątaniu usiadłam na ciemnoszarej kanapie i wcisnęłam przycisk na pilocie. Telewizor wydał głośny odgłos, jak zawsze przy włączaniu. Sprzęt pokazał ostatnio oglądany kanał, czyli informacyjny. Reporter mówił o politykach. Po tej informacji zmienił temat.
 - Po trzech miesiącach i wielu godzin poszukiwań policjanci znaleźli dawno zaginioną Alexis Brandt. Przekazali nam, że przestępca mógł przytrzymywać dziewczynę w stodole poza miastem. Wokół nie znajdował się żaden budynek, więc nikt nie mógł usłyszeć krzyków Alexis. – Na ekranie widniało zdjęcie przyjaciółki, które było zrobione w poprzednim roku szkolnym. – Jeszcze niezrobione sekcji zwłok, lecz jest możliwość, że zmarła przez mocne pobicie
 Nie, to niemożliwe! To nie może się dziać naprawdę! Przecież ją wyczuwałam! Ja wyczułam jej energię!
 Może to nie Lexi. Może się pomylili. To chyba możliwe. Co nie?
 - Rodzice dziewczyny potwierdzili jej tożsamość – odpowiedział na moje pytanie siwowłosy mężczyzna.
 Krzyknęłam i zaczęłam płakać. Upadłam na kolana i tłukłam pięściami w podłogę, kanapę i stolik do kawy. Chciałam, żeby Lexi się odnalazła. I to zostało spełnione. Tylko nie tak jak chciałam.
 Mama przybiegła do mnie. Nie słyszałam, co powiedziała, czułam jak mnie przytulała, całowała po głowie. Odwróciłam się do niej i zalałam łzami jej bluzkę.
 I tak płakałam, dopóki nie zasnęłam w ramionach rodzicielki.

1 komentarz:

  1. Całkiem całkiem jest to Twoje opowiadanie. Podoba mi się :) Nie martw się, że nikt nie komentuje. Ja czasem nie komentuje (bo z telefonu siedze i czasem trudno komentować, ale to czytam).
    Smutna część :(
    Czekam na następny rozdział i na akcje :D

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.