Strach
przejął kontrolę nad moim ciałem. Patrzyłam na brązową sierść wilkołaka, który
pokazywał ostre jak brzytwa kły, i kogoś mi przypominał. Znałam tylko jedną
osobę zamieniającą się, co miesiąc w bestię. Ale czy to był on? A jeśli tak, to
mnie rozpoznaje? Ugryzłby mnie?
Kątem oka
spojrzałam na Chrisa i Lydię. Oni nie widzieli tej bestii. Chciałam, chociaż
jęknąć, żeby wampir wiedział, że jestem w niebezpieczeństwie, lecz wtedy Azazel
też by usłyszał. I byłoby po nas.
Tak, więc w
pozycji kucającej patrzyłam się na wilkołaka. I on na mnie też.
W pewnej
chwili Lydia krzyknęła, a przestraszony stwór przewrócił mnie na plecy. Głośno
warknął i uciekł w głąb lasu.
- Ostatnia
rzecz z listy – powiedział starszy mężczyzna. – Kreye, kochana istoto, mogłabyś
wyjść na sam środek albo ci w tym pomogę, a to już nie będzie takie przyjemne.
Przełknęłam
gulę w gardle. Już za chwilę Lydia umrze, a wtedy Ava dokończy zaklęcie.
Musiałam to wszystko skończyć.
Zamknęłam
oczy, otworzyłam umysł. Zaczęłam słyszeć szum liści, świergot ptaków, nawet
usłyszałam warczenie wilkołaka z oddali. Wyobraziłam sobie, że Lydie otacza
niewidzialna poświata, warstwa chroniąca, która się uaktywni, gdy ktoś będzie
chciał ją skrzywdzić. Nie miałam pewności, czy zadziała. Chris powiedział, że
to ja nas przeniosłam. Jest tylko jeden sposób, by sprawdzić, czy magia się
odblokowała.
W umyśle
pojawiła się mała biedronka z czterema kropkami. Leciała w stronę żółtego
Rzepika Pospolitego, lecz na nim nie wylądowała. Na jej drodze pojawiła się
przeszkoda. A tak dokładniej, moja ręka. Usiadła na niej. Otworzyłam zamknięte
oczy i zobaczyłam właśnie tego owada. To ten znak.
Odzyskałam
swoją moc.
Uśmiechnęłam
się. Wreszcie nie czułam tej pustki w środku. Mogłam czarować. Byłam tak
szczęśliwa, ale przez chwilę. Przypomniałam sobie, że znajduję się w lesie i
Ava odprawia zaklęcie przywracające.
- Kogo my tu
mamy. – Usłyszałam znajomy głos. – Myślałaś, że ukryjesz się przede mną? Ja
wszystko widzę i słyszę.
Nie chciałam
widzieć tej okropnej twarzy. Tego jego uśmiechu triumfu. Zaczęłam trząść się ze
strachu. Znalazł mnie. Co miałam zrobić? Uciekać? On i tak mnie dogoni.
Poczułam
zimną rękę na moim ramieniu. Jednak nie była ona szorstka, jakiej się
spodziewałam. To nie Azazela. Tylko Chrisa. Odetchnęłam z ulgą. Jednakże nadal
musiałam ratować Kreye. Nie miałam stu procentowej pewności, że tarcza będzie
działać wystarczająco długo. Może zniknąć po jednym uderzeniu.
Usłyszałam
trzask łamanej gałęzi. Chris złapał mnie mocniej. Czułam jak pociągnął do
przodu. Moje nogi były dla niego za wolne, więc wziął mnie na ręce i
uciekliśmy, w wampirzym tempie, przed Azazelem. W czasie tego przemieszczania wszystko,
co miałam w żołądku przeniosło się do gardła. Zatrzymaliśmy się kilka metrów
dalej.
- Spróbuj
wyczuć Bena – poprosił chłopak.
Kiwnęłam
głową. Zamknęłam oczy, zmysły się wyostrzyły. Oddychałam powoli i głęboko,
jakbym medytowała. Słyszałam ściszone głosy Avy i starszego wampira, Lydia zapłakała
i chyba upadła na kolana. Skupiłam się na kuzynie mojego towarzysza.
Wyobraziłam go sobie: stojącego, bez ran. Pomyślałam o jego szmaragdowych
oczach oraz czarnej, jak noc, czuprynie. Był ubrany w granatową koszulę i szare
spodnie, zupełnie tak samo, kiedy się poznaliśmy. Serce zabiło mi szybciej, ale
tylko jeden raz, dłonie się spociły. Co się ze mną dzieje?
Powoli
podniosłam ciężkie powieki. Byłam zmęczona. Jak tylko wrócę do domu od razu
położę się spać.
Jak wrócę.
Czy przeżyję?
Widziałam
mnóstwo kolorów. Jak wtedy, gdy szukałam Lexi w szkole.
Lexi.
Jest
bezpieczna? A może umarła w tym samym czasie, co Adam?
Popatrzyłam
na Chrisa. Wokół niego nie latała żadna poświata. A to znaczyło, że nie żył. To
znaczy, poruszał się, ale nie było w nim życia, jego własna krew nie płynęła w
żyłach. Wampiry nie mają aury. Będzie trudniej znaleźć Bena.
Nagle
przypomniałam sobie, że on wypił moją krew. Jak na zawołanie poczułam, że coś
rozcina wnętrze mojej dłoni. Ciemnoczerwona ciecz wypłynęła jakby chciała od
dawna uwolnić się od tego więzienia. Płyn zaczął skapywać na ziemię, tym samym
pokazując drogę. Wiedziałam, dokąd prowadzi.
- Anna –
zaczął cicho Chris. Kiedy spojrzałam na jego twarz zmieniała się. Był głodny. Kiedy ostatnio spożywał krew? Kilka dni temu? – Krwawisz.
- Tylko tak
znajdę twojego kuzyna – wyjaśniłam i ani słowa więcej opuściłam go i szłam za
śladami.
Nie chciałam
go zostawiać samego, lecz nie może wytrzymać, gdy krwawię. A ja nie mogę
odszukać Bena, kiedy tego nie robię.
Minęłam z
kilkadziesiąt drzew zanim ujrzałam ciało. To był on. Czułam to. Mężczyzna nie
miał na sobie górnej części ubrania. Zobaczyłam jego tatuaż. Był podobny do
Chrisa, tylko że u niego znajdowały się jeszcze dwa symbole. Szara spirala
oznacza życzenie, które chce, aby się spełniło, i tym samym kolorem odwrócona
piramida, a nad nią szlaczek, który się rysuje, gdy tworzy się fale – pierwszy raz
widziałam ten symbol.
Podeszłam
bliżej do ciała i przewróciłam na plecy. Na brzuchu zauważyłam ślad po
strzykawce. Ktoś podał mu kolejną dawkę.
- Ben,
wstawaj! – mówiąc to klepałam wampira po policzkach. W filmach to pomagało.
Po
kilkunastu sekundach udało się zbudzić zielonookiego. Stwierdziłam, że pytania
odnośnie nieznanego znaku na plecach mogą poczekać. Nie było na to czasu.
- Co się
stało. I czemu czuję krew? – Moja ręka była już zdrowa.
- Chris na
nas czeka – powiedziałam i pomogłam Benowi wstać. Był cięższy niż się
spodziewałam.
Droga
powrotna wydawała się taka długa. Z każdym krokiem czułam się mniej bezpieczna i
osłabiona. Zaschło mi w gardle, musiałam się czegoś napić. Na moim czole
pojawiły się kropelki potu, a wcale nie jest mi gorąco, wręcz przeciwnie,
marzłam. Chyba miałam gorączkę. W połowie drogi nogi zaczęły się trząść, tak że
nie mogłam ustać. Wynikiem tego było przewracanie się, co chwilę z Benem.
- Jesteś
osłabiona. Teraz ja muszę się asekurować. – Oczywiście nie zapomniał o
uśmiechu.
- Dam sobie
radę – wymówiłam z trudem.
Grałam silną
osobę, lecz w środku byłam taka miękka jak plastelina po kilku godzinach
zabawy.
Wampir nie
słuchał mnie. Zacisnął swoją dłoń na moim ramieniu. W ciągu następnych trzech
minut znaleźliśmy Chrisa.
- Jesteś
rozpalona – rzekł, gdy dotknął mojego czoła. – Skończmy jak najszybciej ten
rytuał.
Krzyk Lydii
rozniósł się po mojej całej czaszce. Ten hałas przeciskał się do ścianek,
myślałam, że zaraz głowa mi eksploduje.
Ja już
umierałam.
- Widzę, że
coraz gorzej z tobą.
Miał rację.
Jestem jak cholerny żywy trup z gorączką około 39 stopni i bolącą jak diabli
nogą.
- Dobrze, że
przyszłaś. Ava zapomniała odebrać od ciebie jednego zdania zaklęcia. – On myślał,
że pomogę?
- Jeśli tak
bardzo chcecie coś ode mnie musicie odebrać to tylko po mojej śmierci –
syknęłam.
Wciąż
podtrzymywałam się gałęzi drzewa. Nogi mi się wyginały, lecz ja nadal stałam.
- Mogę
skrócić twoje męki. – Powiedziawszy to, Azazel przybliżył się do mnie. – Już cię
nie będzie bolało. Ani trochę.
Czy on
chciał mnie zabić?
Z pewnością
chciał to zrobić.
Wampir wziął
pasmo moich włosów i trzymał pomiędzy palcami. Słyszałam jak ktoś zakrada się
od tyłu. Wiedziałam, kto. Zamknęłam oczy i wyobraziłam otaczający mnie ogień.
Azazel nadal trzymał pukiel, nawet, gdy płomienie raniły rękę. Nie pokazał
żadnego grymasu. Jego twarz nie pokazywała nic. A ja i tak poczułam mokre
dłonie na głowie. Pulsowały mi oczy, nos, usta.
Dotknęłam
ciała obcego. Niespodziewanie wszystko pociemniało, żołądek zrobił fikołka. Gdy
odzyskałam zdolność widzenia zobaczyłam wielką szafę. Odwróciłam głowę. Pokój był mały i słabo oświetlony. Stały w
nim tylko stara, brązowa komoda, kanapa pokryta przezroczystą folią oraz biały
stolik, na którym była wypalona świeca.
Kiedy znów
zwróciłam uwagę na szafę ona się otwierała. W progu stanął mały chłopczyk. Cały
był we krwi. Nie swojej. Ta myśl mnie przeraziła. Zabił kogoś? Wyglądał tak
niewinnie. Nie mógłby. W jego szarych oczach widziałam rozpacz.
Wróciłam na
polanę.
Leżałam w
pozycji embrionalnej płacząc. Przy mnie kucał Chris.
- Gdzie …
Lydia? – wydusiłam przez zaciśnięte gardło.
Chłopak
głośno westchnął. Miał łzy w oczach.
- Przykro mi – powiedział tylko.
Wiedziałam,
co to oznacza. Kreye dopełniła zaklęcie. Zaczęłam się trząść. Oczy zamieniły
się w wielkie jezioro. W sercu zawitała ostatnia rana, która zniszczyła narząd.
Miałam ocalić Lydię. A co z jej tarczą? Nie zadziałała? Tyle zmarłych
przyjaciół. Ta noc będzie mnie prześladowała do końca życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz