Nie wiedziałam,
kogo wybierze na pierwszą ofiarę. Okazało się, że człowieka. Ale myślałam o
nieznajomym, którego spotka nocą na parkingu. Myliłam się. Jak on mógł go
wziąć?
Czułam
narastający we mnie gniew. Gorące łzy paliły moje policzki. Krew wrzała w żyłach.
Byłam tak wkurzona, że mogłabym roztrzaskać głowę Azazela na milion kawałków.
On zabił
Adama.
Mojego
najlepszego przyjaciela.
Nie daruje
im tego.
Jego ciało
leżało bezwładnie na ziemi, obok dziury, nad którą stała Ava, nadal
wypowiadając zaklęcie. Oczy mnie piekły, dłonie bolały od zaciskania w pieści.
Serce mi pękało, ponieważ patrzyłam na niego, a on na mnie. Ale nie mógł tego
robić. Jego już nie było.
Nie mogłam
tego znieść.
Musiałam coś
zrobić.
Chris
Dopiero, co
się ocknąłem. Podniosłem głowę i rozejrzałem się. Dużo mnie ominęło. Ava stała
nieruchomo, Taylor trzymała Bena, a Anna płakała. Lydia, która znajdowała się
obok, trzęsła się i powtarzała jak mantrę:
- To tylko
sen. To tylko sen.
Czułem się
cały obolały. Nie odczuwałem większości ciała. Po chwili zrozumiałem, dlaczego.
W klatce piersiowej miałem wszędzie powbijane gałęzie. Powoli wyciągałem je.
Byłem osłabiony.
- Anna –
powiedziałem, wstając.
Dziewczyna
nie patrzyła się na mnie. Widziałem jak mocno zacisnęła pięści, że aż wyczułem
trochę krwi. Odniosłem wrażenie, że się zmienia.
Na gorsze
czy na lepsze?
Teraz jej
oczy świeciły. Włosy okalała jasna poświata. Wiatr przybrał na sile, a z nieba
zaczęły kapać krople wody. Raz po raz piorun oświetlał okolice.
Taylor
zaczęła się śmiać. Jednak to nie był jej głos. Był inny. Zły. Jakby Azazela.
Powoli
podszedłem do Anny omijając kuzyna i jego towarzysza. Nie rozumiałem, co się tutaj
dzieje. Sądząc po fazie księżyca i mówiącej pod nosem Avy, uznałem, że To się
zaczęło. Oni chcą kogoś przywrócić. Tylko kogo?
Brązowowłosa
wygięła rękę i przechyliła głowę do tyłu. Ciemnoskóra kobieta krzyknęła,
przerywając zaklęcie.
- Nie!
Zostaw ją! – krzyknęła Taylor, której nagle zaczęły wypadać włosy, a te, które
zostały zmieniły kolor na brązowy z siwymi końcówkami.
Wiatr
nasilił się, krople deszczu były coraz większe, a czasami zaczynał padał grad.
Złapałem Anne, lecz odtrąciła mnie. Odwróciła się w moją stronę i otworzyła
usta.
A następnie ogarnęła
wszystkich jasność słońca i gwiazd.
Oślepłem.
Czułem na ciele ogień. Wszystko mnie piekło, nawet włosy. Nie umierałem, ale
tak myślałem. Kątem oka widziałem moją rodzinę, którą porzuciłem w 1965 roku.
Wiedziałem, że to nieprawda. Ich dusze zostały przyjęte do Nieba. A ja nie mam
jej. Więc, co mi zostało? Piekło? Czyściec? Albo miejsce, które jeszcze nie ma
nazwy.
Kiedy te
uczucia i blask znikły, myślałem, że minęły stulecia. A tak naprawdę to około
dziesięć minut.
Otworzyłem
oczy. Azazela nie było, tak samo jak Avy, Lydii i Bena. Anna leżała obok mnie.
Kucnąłem i przytuliłem ją. Miała mokre policzki.
- Gdzie …
Gdzie oni są? – jęknęła. Cała drżała. Chciałem ją mocniej przytulić, ocieplić.
Pocałowałem ją w czoło. – Co ja właśnie zrobiłam? Dokąd oni poszli? Nie ma
Lydii i Bena. Oni są w niebezpieczeństwie. Taylor umiera na drzewie.
Pomogłem jej
wstać. Dopiero teraz zauważyłem, że coś się zmieniło. Nie jesteśmy na polanie,
nie ma dziury. Nawet liście drzew powiewały w innym kierunku.
-
Przenieśliśmy się – wyszeptałem zaskoczony.
Dziewczyna
uniosła głowę, prosząc, abym powtórzył.
- Przenieśliśmy
się. To, dlatego ich nie ma.
Rozejrzała
się. Pokręciła głową. W oczach pojawiły się łzy, które powstrzymywała.
- To
niemożliwe. Moja magia jest nieaktywna – powiedziała, ukrywając twarz w
dłoniach.
Ben coś tam
mi mówił o tym, tylko nie pamiętam szczegółów.
-
Najwidoczniej to już przeszłość. Uaktywniłaś ją.
Anna nie
miała siły, by dopowiedzieć. Widziałem, że to zabrało jej za dużo. Wziąłem ją
za rękę i poszliśmy szukać innych. Jednak po kilku krokach dziewczyna złapała
się za udo i krzyknęła.
- Co się
dzieje? – zapytałem przerażony.
Domyślałem
się, co to oznacza, ale chciałem mieć pewność.
- Pewnie
kolejny objaw. – Powstrzymywała się od wrzasków. Ciągle trzymała się za nogę.
Wziąłem ją
na ręce i tak szybko jak tylko potrafiłem ruszyliśmy na polane, gdzie niedługo
miał się skończyć rytuał przywołania.
Anna
Ból w udzie
się nasilił. Nie mogłam nawet stać, a co dopiero chodzić. Czułam się okropnie.
Nie miałam siły na nic i do tego nie pamiętałam, co zrobiłam, żeby się tu
dostać. Ostatnie, co przypominam to Adam. Jego ciało leżące z poderżniętym
gardłem. Jak Azazel i Ava mogli go zabić? On miał być dzisiaj u Lexi. A jeśli
ją też porwali? W jednej z wizji Ben mówił, że starszy wampir zabił ją i Adama.
Zaczęłam płakać i trząść. Chris od razu przytulił mnie mocniej. Straciłam najważniejsze osoby w moim życiu: babcie, Adama. Nie pozwolę, żeby ktoś inny odszedł. Musiałam uratować Lydię, bez niej zaklęcie się nie powiedzie.
Zaczęłam płakać i trząść. Chris od razu przytulił mnie mocniej. Straciłam najważniejsze osoby w moim życiu: babcie, Adama. Nie pozwolę, żeby ktoś inny odszedł. Musiałam uratować Lydię, bez niej zaklęcie się nie powiedzie.
Gdy
dotarliśmy na miejsce Ava trzymała krwawiącego wampira. Krew tryskała prosto na
mokrą ziemię. Głowa ledwie, co trzymała się na szyi. Zrobiło mi się niedobrze na
ten widok. Jak można coś takiego zrobić? I to z zimną krwią?
Chris i ja
chowaliśmy się w krzakach i jeszcze dzięki nimi kobieta nie wie, że tu
jesteśmy.
Dopiero, gdy
martwy wampir upadł obok ciała Adama zauważyłam blond włosy. To nie był Ben.
Tylko Taylor. Na moim sercu pojawiła się kolejna niewidzialna rana. Nie znałam
Taylor za dobrze. Poznałyśmy się niecały miesiąc temu. Ale od tamtego czasu
stała się moją przyjaciółką. Miałam ochotę krzyknąć na całe gardło, podbiec do
niej i płakać. Próbowałabym coś zrobić, aby przywrócić ją do świata żywych. A
tym bardziej Adama.
- Długo
jeszcze? – zapytał zniecierpliwiony Azazel.
- Nie
poganiaj mnie. Robię to najszybciej jak mogę – syknęła kobieta, nie odwracając
się do rozmówcy.
Jeszcze mamy
szanse, pomyślałam, musimy tylko uratować Lydię.
Chris
pokazał miejsce, gdzie siedziała Kreye. Miałam zamiar sama do niej podejść, ale
gdy postawiłam lewą nogę ból przeszedł po całej kończynie. Otworzyłam usta,
przez które miałam jęknąć, lecz chłopak je zakrył. Właśnie miałam zrobić
najgłupszą rzecz w tym momencie i wskazać wrogowi, gdzie się ukrywamy. Na całe
szczęście miałam przy sobie towarzysza, który myśli racjonalnie w takich
sytuacjach.
On sam
poszedł do Lydii, a ja zostałam na swoim miejscu. Rzuciłam okiem na polane.
Nigdzie nie widziałam Bena. Zdołał uciec?
Poczułam coś
mokrego na ramieniu. Spojrzałam na nie i zamarłam. Stał przy mnie wilkołak, a z
jego paszczy kapała strużka śliny. Strużka? Chciałam powiedzieć wodospad. Całą
rękę miałam mokrą.
Próbowałam
się nie ruszać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz