niedziela, 28 września 2014

Rozdział 25

 - Anna, to jest łowca. - Usłyszałam, jednak nie chciałam w to uwierzyć. - Przywódca łowców. 
 Znałam Phila od dawna. Nie mógł być łowcą. To niedorzeczne. Chodziliśmy do tej samej klasy, czasami wychodziliśmy razem na miasto. A tu się okazuje, że był przeklętym pogromcom nadprzyrodzonych stworzeń. Jak to możliwe?
 - Tak, to prawda - przyznał się. - Od lat próbowałem znaleźć wilkołaka. I w końcu go znalazłem.
 Mówiąc to patrzył się na Alexis. Zaczęło mi się robić niedobrze, więc wdychałam powietrze nosem, a wydychałam ustami. Niedługo się okaże, że wszyscy których znałam od dzieciństwa mają coś wspólnego z nadnaturalnymi zjawiskami. Osunęłam się bezwładnie na ziemie. 
 - A czarownica to dodatek. - Blondynka warknęła. - Ale uwierzcie mi. To będzie dla mnie trudne. W końcu znaliśmy się tyle lat. Kto by pomyślał, iż wy mogłybyście stać się Nimi.
 - A tylko ją dotkniesz ... - syknęła dziewczyna, wskazując na mnie.
 - Bo co? Ugryziesz mnie? Odgryziesz głowę jak temu chłopczykowi z lasu?
 Ona zamarła. Wyglądała jakby była przerażona. Domyśliłam się, że wspomina wydarzenia, które miały tam miejsce.
 - Jaki chłopczyk z lasu? - spytałam.
 Philip zaśmiał się pod nosem.
 - Twoja przyjaciółka ci nie opowiedziała? - Powoli podszedł do mnie. - To się zdarzyło jakieś dwa miesiące temu. Podczas jej pierwszej pełni. 
 - Stul pysk!  - wrzasnęła dziewczyna, lecz on nadal opowiadał. Próbowała jeszcze kilka razy przerwać rozmowę, jednak nic to nie dało.
 - Pod wilczą postacią podkradła się do jakiegoś obozu dla dzieci. Chłopczyk w wieku dziewięciu lat odszedł od grupy. Gdy podszedł do rzeki, ona rzuciła się na niego. Gryzła go wszędzie. Na koniec rozszarpała jego szyje. Jej udało się zbiec, a rodzice dziecka nadal opłakują jego śmierć.
 Gapiłam się raz na łowcę, raz na wilczycę. To była prawdziwa historia. Philip opowiedział prawdziwą historię o Lexi jako morderczej bestii. Blondynka wpatrywała się w swoje dłonie. Poczułam się okropnie, prawie jak zdradzona. Nie chciałam wyobrażać sobie tej sceny, jednak to zrobiłam. Widziałam wilkołaka o platynowej sierści wbijającego ostre kły w ciało chłopczyka. On próbował krzyczeć, uciec, lecz zwierze było silniejsze. Szarpało ciałem dziecka jak zabawkę. A kiedy bestia odłożyła zwłoki, miała cały pysk we krwi.
 Po raz kolejny poczułam żółć w ustach. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, co czuć. To prawda, ja też zabiłam człowieka, ale nie tak brutalnie jak ona. Ja to zrobiłam, ponieważ Bianca mnie błagała. A ten chłopczyk był niewinny. Miał jeszcze całe życie przed sobą. Ja jeszcze nie doszłam do siebie po tym zdarzeniu, a Lexi?
 - Trzeba ukarać winną - dodał mężczyzna.
 Zamknęłam oczy. Nie chciała na nikogo patrzeć. To mnie bolało. Czułam jakbym miała wszędzie powbijane długie, cienkie igiełki. Nie mogłam się ruszyć, bo przy każdym ruchu odczuwałam ból. 
 Usłyszałam krzyk Lexi. Nic nie zrobiłam. Słuchałam, jak łowca krzywdzi wilczycę. To zbyt bolało. Z każdym hukiem bicza w tle był zwierzęcy ryk. Ledwo mogłam utrzymać łzy w zamknięciu. Zacisnęłam dłonie w pięści. Kiedy w końcu podniosłam powieki, widziałam Phila przede mną. W klatce obok leżała nieprzytomna dziewczyna. Wyglądała jak pół bestia.
 - Wiem, że ty też nie jesteś święta. - Odezwał się.
 - Nikt nie jest - wyszeptałam zachrypniętym głosem.
 Zanim mrugnęłam łowca mnie spoliczkował. Poczułam ciepło na policzku, chciało mi się płakać. Jednak obiecałam sobie, że stanę się silna. Nie będę płakała, nikt nie będzie mnie ratował. W końcu musiałam pokonać Nyks.
 - Wiem, o tobie więcej niż myślisz. 
 Siedziałam cicho, myśląc nad planem ucieczki. Jednak, za cholerę, nic nie mogłam wymyślić. Mogłam użyć swojej mocy, lecz na pewno Phil był przygotowany na to. Nie znałam żadnych sztuk walki. Nic.
 - Wiem, że ty byłaś przy śmierci swojej babci. - Zamarłam. Moje kości zlodowaciały. - Wiem, że to przez ciebie zabito Adama. - Cała się pociłam, trzęsłam się. On. Znał. Prawdę. - I wiem, że kogoś zabiłaś. Małą dziewczynkę. O imieniu Bianca.
 Roztopiłam się z powodu strachu. We mnie nie było już żadnej wody. Byłam sucha, a jednocześnie i mokra.
 - Nie jesteś lepsza niż ta wilczyca - dodał jeszcze. - Jesteś nawet gorsza.
 Wcale nie byłam gorsza. Nie byłam zła. Ja nie chciałam nikogo zabić. Patrzyłam się na babcie w ostatnich sekundach jej życia, bo byłam zbyt słaba na działanie. Adam nie żył, bo wampir Azazel i zła czarownica, Ava chcieli przywołać Zankou. Ja próbowałam im przeszkodzić. Nie zabiłabym Banci, gdyby mnie tak nie prosiła. Ona przecież cierpiała.
 Łowca uderzył mnie. Tym razem pięścią. Upadłam na ziemie. Przyłożyłam głowę do podłogi. Podłoże było takie zimne, a moja rana piekła. Zauważyłam, że dłoń Philipa nie była normalna. Cała była pokryta jakby metalem. Czułam, jak oko mi puchnie. Z każdą chwilą widziałam coraz mniej. Podniosłam rękę do góry. Kraty rozchyliły się. Jedno z nich pękło i przyleciało do mnie. Obdarzyłam ten pręt magią. Odczuwałam od niego przyjemną Moc. Aż wołała, aby ją wykorzystać. Powoli wstałam. Kiedy miałam oddać cios Philowi, on złapał broń. Ta poraziła go prądem. Widziałam, jak przelatuje przez niego kilka tysięcy Voltów. Był wyczerpany, ale żył. Nadal trzymał pręt.
 - Ty niestety nie wiesz o mnie nic - rzekł. 
 Podniósł broń powyżej głowy, a ja zakryłam się rękoma. Kij spadał na mnie. Za pierwszym razem odbił się od niewidzialnej tarczy. I za drugim, i trzecim. Po czwartym razie osłona zaczynała pękać, prawie dostałam w ramiona. Jednakże piąta próba odniosła sukces dla niego. Upadła na kolana, krzycząc w agonii. Ból był nie do zniesienia. Rozchodził się od prawej dłoni, aż do łopatki. Łowca nadal uderzał we mnie prętem. Z każdym zetknięciem się z bronią słabłam. Próbowałam utworzyć tarczę, jednak za nim to robiłam, on znowu mnie powalał. Nie mogłam się skupić.
 Oczy zamykały mi się same. Ciało nie odbierało moich rozkazów, rozum mówił, żebym przestała i po prostu odpuściła. Chciałam to zrobić, tak bardzo chciałam. Gdy już miałam to wykonać, drzwi walnęły z hukiem o ścianę. Do pomieszczenia ktoś wszedł. Niestety nie widziałam szczegółów. Nieznajomy złapał Phila i ... Złamał mu kark jak suchą gałązkę. Kiedy ciało upadało na ziemie, ja powoli zanikałam w swoich ciemnościach.

 Ja latałam. Nie, ja spadałam. Spadałam w przepaść bez końca. Znajdowałam się w czarnej dziurze. Nie miałam się czego złapać. Byłam w pustce. Nic mnie nie otaczało, tylko ta ciemność. Nawet przyjemnie tutaj. Nikogo nie potrzebowałam, nikt mnie nie potrzebował. Życie bez zmartwień, bez kłopotów. Idealne życie, w którym w końcu się znalazłam. Wspaniała cisza pochłonęła mnie, objęła swymi mackami. Nie chciałam, żeby to się skończyło. To było jak marzenie.
 I upadłam na krańcu świata.

 Ostrożnie podniosłam powieki. Nic nie widziałam. Przestraszyłam się, że straciłam wzrok, jednak po chwili przypomniało mi się, iż moje oczy są strasznie popuchnięte, a do tego znajdowałam się w pomieszczeniu ze słabym oświetleniem. W ustach czułam metaliczny smak, a moje mięśnie rwały. Pod sobą miałam jakiś nieprzyjemny w dotyku koc. Chciałam coś powiedzieć, lecz dźwięk ugrzązł w gardle. Wyszedł tylko cichy świst. Jednak to pomogło, ktoś mnie usłyszał.
 - Pij, proszę. - Usłyszałam. Głos był mi bardzo znany, ale mój mózg nie potrafił go rozpoznać. Nie znosiłam tego uczucia, gdy pamiętałam tylko szczątki czegoś i musiałam przypominać sobie więcej informacji. 
 Na dolnej wardze poczułam zimny przedmiot, przez który wylewał się ciepły płyn. Rozpoznałam ten smak. Ktoś mnie karmił krwią wampira. Wyplułam ciecz. Jednakże kilka kropli popłynęło do żołądka. Nieznajomy odsunął przedmiot od ust. Przy mojej głowie rozświetliła się lampka. Nie drażniła mi oczu, lecz pozwalała dostrzec szczegóły. Obok mnie siedziała osoba. Widziałam jej brązowe oczy i kruczoczarne krótkie włosy. Patrzałam się w twarz, którą tak dawno nie widziałam. Nawet czułam ten sam zapach, z którym mnie opuścił.
 - Nie rób mi tego - poprosiłam, mając łzy w oczach. Głos mi się załamał. - Czemu mi to robisz? Przychodzisz tu, wyglądając jak mój chłopak. To boli.
 Zakryłam oczy ręką. Nie mogłam nawet zerknąć na ciało Chrisa. To bardzo bolało. W tym ciele nie było żadnego Chrisa, tylko potwór o nazwie Zankou. Niewidzialna dłoń ścisnęła mi serce. Przez te wszystkie dni, w których nie myślałam o nim, były napełnione ulgą. Wreszcie nie czułam tego żalu, chciałam żyć. Teraz to wróciło, a ja czułam się jeszcze gorzej. 
 - Odejdę, jeśli obiecasz, że wypijesz całą zawartość tej szklanki. - Rękę pokazał przedmiot, w którym znajdowała się krew. Ledwo mogłam się ruszać i widzieć, więc poprosiłam o nią. Kiedy była już pusta, wampir wyszedł z pokoju. 

○○○○○
 Witam wszystkich! Niedawno założyłam bloga. Yay :) Nazywa się Sekret Wilka. Opowiada o historii Lexi. Dlaczego jest wilkołakiem? Co ona robiła przez kilka miesięcy? Dowiecie się właśnie tam. 
 Zapraszam serdecznie!

1 komentarz:

  1. Ciekawy rozdział. Ostatnia scena bardzo dobrze napisana. Te picie krwi, potwor Zankou... Fajna nazwa tak w ogóle. :-) ten lot przez tą czarna dziurę tez mi się podobał... Wczułam się. :-)
    Życzę dalszej weny i pozdrawiam.
    Ogien-i-lod

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.