Wróciwszy do
domu, przebrałam się w czarne spodnie, szarą bluzkę i sweter w kolorze
niebieskim. Zadzwoniłam do Sylvii. Chciałam ją przeprosić za moje wczorajsze
zachowanie. Z jej pamięci usunięto tylko część, w której zaczęłam używać magii,
więc nadal pamiętała, jak krzyczałam na nią.
- W moim
życiu wydarzyło się wiele przykrych rzeczy i wyładowałam emocje na tobie –
tłumaczyłam. – Bardzo przepraszam. Nawet nie wiesz, jak ja się teraz czuję z
tego powodu.
- Nic się
nie stało. Każdy ma złe dni.
Lubiłam ją
za to, że patrzy na świat przez różowe okulary. Jest optymistką, co jest wręcz
odwrotnie do moich przekonań.
- Jakbyś
chciała pogadać to wiesz, gdzie mnie znaleźć. – I tak skończyłyśmy rozmowę.
Przez resztę
dnia szukałam w Księdze Zaklęć informacji o dziwnych istotach, które widziałam
przed posesją Bena. Ciemne zwierzęta ze skrzydłami. Czy naprawdę je widziałam?
Nic o nich nie znalazłam. Może to nie były psy ani koty. Możliwe, że nie miały
skrzydeł.
Zwariowałam.
To jedyna logiczna odpowiedź.
Po kolacji
zapytałam się o nich mamy, lecz nic nie wiedziała. Tak samo jak ja. I księga.
To niemożliwe, aby nikt inny ich nie widział. Nie mogłam być pierwszą osobą.
Znałam jeszcze jedną czarownicę, która mogłaby mi pomóc. Właściwie to dwie, ale
do drugiej nie miałam numeru telefonu, a na wizytę było już za późno. Więc
zadzwoniłam do cioci.
- Anna, miło
cię znowu słyszeć. – Najwidoczniej była zadowolona, że się do niej odezwałam. –
Dawno nie rozmawiałyśmy. Powiedz, co się stało.
Wiedziała,
że potrzebuję pomocy? Skąd?
-
Zadzwoniłaś do mnie tak późno. I wyczułam, że coś leży ci na sercu. Opowiedz
wszystko.
A więc
mówiłam do niej. Istoty ze skrzydłami, wizja Bianci, moja śmierć i
podejrzliwość do Lexi – nic nie pominęłam. Nawet wspomniałam o Nyks i że jestem
jej potomkinią. Kiedy skończyłam, nie odzywała się przez chwilę. Myślałam, że
się rozłączy za moment. Ona nie była tylko ciocią, ale także i przyjaciółką. Gdy
przyjechała do mnie i babuni kilka miesięcy temu opowiedziałam jej o dziwnych
snach, które mi się przytrafiały. I tak się dowiedziałam, że jestem czarownicą.
To jej pierwszej powiedziałam, że stłukłam pamiętną ramkę mamy i ona pomogła mi
ją posklejać. Nikt inny się nie dowiedział o popsutej ramce. To zostało naszą
tajemnicą.
- To dużo
informacji, jak na jedną godzinę – oznajmiła. – Nie martw się. Nie pozwolę, aby
coś ci się stało. – To już trzy osoby chcą mnie chronić. – I przeszukam wszystkie
księgi, żeby znaleźć coś o tych skrzydlatych.
Z chwilą,
gdy mówiłam o tym wszystkim, co się dzieje w moim życiu, wielki ciężar spadł mi
z pleców. Tak jakby moje problemy były wielkim głazem, który wszędzie wlokłam
na barkach, aby później go zostawić za sobą i nigdy się za nim nie oglądać.
W nocy nie
usnęłam. Nie mogłam. Werbenę schowałam głęboko w szufladzie, by mnie nie
kusiła. Możliwe, że po niej śnią mi się koszmary, których nie pamiętam.
Leżałam na
łóżku, przykryta różową kołdrą, myślami wracając do Lexi. Czy jest szansa, że
ona żyje? Że to ciało w trumnie nie było jej? Znamię przecież sobie od tak nie
znika. Zostaje z posiadaczem o końca istnienia. Ale jeśliby Alexis przeżyła, to
na pewno by do mnie zadzwoniła. Wiem, że się pokłóciłyśmy kilka dni przed
zdarzeniem, lecz nigdy by mi tego nie zrobiła. Przecież minęły cztery miesiące,
od kiedy zaginęła. Może jest jakiś sposób, aby się przekonać?
Otworzyłam
księgę i szukałam. Po znalezieniu odpowiedniego artykuły wzięłam zdjęcie, na
którym widnieje Lexi ze mną na plaży, śmiejemy się i jemy lody oraz dwie
świeczki: żółtą i niebieską. Założyłam kurtkę i buty. Wyszłam najciszej jak się
tylko dało. Gdyby tylko matka się dowiedziała, co zamierzam zrobić, zabrałaby
Księgę Zaklęć, zamknęła mnie w pokoju, a klucz wyrzuciła jak najdalej. Mama
jest zadowolona, że używam magii w dobrych intencjach, lecz takie coś jak
rozmowy z duchami nie popiera.
Zegar wybił
godzinę pierwszą w nocy. A ja wyszłam z domu. Ostatnim razem to się źle
skończyło, ale teraz użyłam zaklęcia, które czyni mnie niewidzialną. Nikt nie
może mnie zobaczyć, dotknąć oraz wyczuć. Jakby mnie nie było.
Właściwie
nie wiedziałam, dokąd idę. Poszłam tam, gdzie mnie nogi zabrały. Mój spacer
trwał z dwadzieścia minut, aż dotarłam na miejsce.
Jezioro
wyglądało przepięknie, a nawet nie oświetlało go światło księżyca, jak to było ostatnim
razem. Kiedy przyszłam tu z Chrisem. Na brzegach wyrosła długa trawa, a niebo
zachmurzyło się, choć nie wyglądało na to, żeby zaczęło padać.
To właśnie
tutaj Chris wyznał mi miłość, a ja ją odwzajemniłam.
Cienkie igły
wkuły się w serce, jednak zignorowałam to uczucie. Nie mogłam rozczulić się tą
sprawą. Chciałam porozmawiać z Lexi, sprawdzić czy naprawdę umarła.
Uklękłam na
trawie, położyłam granatową kurtkę na ziemi. W tym momencie nie czułam zimna,
byłam zbyt zdenerwowana i podekscytowana zarazem. Zapaliłam żółtą świece i
wypowiedziałam zdanie po łacinie. Przy końcu wiatr przywiał swoją energię do
mnie. Zapalając niebieską świeczkę, trzymałam nad nią zdjęcie z przyjaciółką.
Powtórzyłam słowa wspomniane wcześniej. Fotografia zaczęła się palić.
Najdziwniejsze było to, że tylko ta strona, na której była blond włosa. Nagle
zaczęła mnie boleć głowa, a oczy zaczęły piec od dymu. Zamknęłam je. Kiedy
podniosłam powieki znajdowałam się gdzie indziej. Nie kucałam na trawie przy
ciemnoniebieskim jeziorze, księżyca nie było widać i zrobiło się cieplej.
Siedziałam
na plaży. Z Alexis. Jadłyśmy kupione przed chwilą lody. Ja wybrałam truskawkowo
– waniliowe, a ona wiśniowe. To był najcieplejszy dzień tego lata. Miałyśmy po
szesnaście lat i we wrześniu szłyśmy do liceum. Cieszyłyśmy się, że już
przestaną nas traktować jak dzieci, tylko jak dorosłe panny.
- Pewnie się
zastanawiasz – rzekła tajemniczo dziewczyna.
- Nad czym? –
zapytałam. Nie pamiętałam już, czemu się tu znalazłam. Znowu byłam przed
liceum. Przed tym jak dowiedziałam się, że jestem czarownicą, jak poznałam
Chrisa i Bena, jak … Moje wspomnienia z późniejszych czasów szybko znikały.
- Czy żyję –
dokończyła, uśmiechając się.
Po to się tu
zjawiłam? Tak, tak! Nie mogę tego zapomnieć.
- No więc?
Umarłaś? Na twoim ciele nie znalazłam znamienia. – Czekałam na odpowiedź. –
Jeśli tak, to jak? Azazel cię złapał czy ktoś inny?
- Ja nigdy
nie zginę.
- Nie
rozumiem.
Gdyby babcia
widziała, co robię. Jestem do przeszłości. Jak tylko wrócę muszę jej o tym
powiedzieć. I zadzwonić do rodziców. Pewnie stęsknili się za mną. Ja za nimi
bardzo.
- Co to
znaczy? Stałaś się wampirem? – Wstałam. Dlaczego to robi? Czemu odpowiada
zagadkami?
- Nie! Nigdy
nie będę tą pijawką – prawie wykrzyczała.
Czemu się
tak wściekła? Przecież lubi wampiry. Razem oglądałyśmy wszystkie części
Zmierzchu i sezony Pamiętniki Wampirów.
- Nie szukaj
odpowiedzi! Będzie jeszcze gorzej! Oni wszystko zataili.
- Kim są
oni? – Powtarzałam cały czas, ale czułam się, jakby zamknięto mnie w szklanym
pudle i nikt mnie nie słyszy.
W następnej
chwili ktoś gwałtownie obudził mnie ze snu. Musiałam złapać powietrze w płuca,
jakbym przedtem nie mogła oddychać. Zdezorientowana usiadłam. Najwidoczniej
upadłam. Oczy nadal mnie piekły, mogłam się założyć, ze są całe czerwone.
Rozejrzałam się. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie jestem. Jezioro. Las.
Chris. Ben. Magia. Babcia. Adam. Lexi.
Wszystkie
wspomnienia wróciły z bólem głowy. Musiałam wziąć tabletkę, lecz najpierw
porozmawiałam z pewnym osobnikiem.
-
Wiedziałem, że cię tu spotkam. – Usłyszałam ten przyjemny w uszach głos.
Wstałam i
odwróciłam się do Niego.
Ucieszyłam
się jak mała dziewczynka, która dostała wymarzoną lalkę. Chris Colby, mój
chłopak, stał kilka metrów ode mnie. Serce zaczęło mi bić szybciej. Gdy już miałam
do niego podbiec, coś przywróciło mnie na ziemie. To nie ten wampir, którego
znałam. Zankou przejął nad nim kontrolę.
- Miło mi,
że się cieszysz na mój widok. – Ten piękny uśmiech, który teraz mnie przerażał
i brzydził. Jego białe zęby zabarwiły się na czerwono.
- Czego tu
chcesz? – Aż się zdziwiłam, że mam w sobie tyle odwagi.
- Chcesz się
upewnić, czy twoja przyjaciółka żyje. A ja tylko powiem, że Azazel jej nie
złapał. Tylko ktoś kogo znała i ufała.
Znała i
ufała?
- Skąd to
wiesz? I dlaczego mam ci wierzyć?
- Jak nie
chcesz to tego nie rób. Dzięki tobie znowu żyję. Odwdzięczam się ważnymi
informacjami dla ciebie.
Ta, bo
akurat uwierzę.
- Mógłbyś się
inaczej odwdzięczyć. – Pokazałam znacząco. – Chcę odzyskać mojego chłopaka.
Zankou się
zaśmiał szyderczo.
- Moja dusza
wybrała właśnie jego. – Dusza? To on ją ma? – Ja z natury nie byłem wampirem.
Moje ciało zmarło, jednak dusza została w miejscu, gdzie zostałem pochowany. I
czekała na dzień, w którym się odrodzę.
Odwróciłam
się do niego plecami, wzięłam swoje rzeczy i odeszłam jak najszybciej. Miałam
już dość tego dupka. Był jak pasożyt. Przejmuje ciało Chrisa, ale najpierw
trzeba było zabić cztery osoby. A daje mi informacje o Lexi, które mogą nie być
prawdziwe.
- Gdyby
tylko Chris widział, co robisz z jego kuzynek albo tym ze sklepu. – Usłyszałam
za plecami.
Niech się
smaży w piekle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz