sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 13

 Wróciwszy do domu, przebrałam się w czarne spodnie, szarą bluzkę i sweter w kolorze niebieskim. Zadzwoniłam do Sylvii. Chciałam ją przeprosić za moje wczorajsze zachowanie. Z jej pamięci usunięto tylko część, w której zaczęłam używać magii, więc nadal pamiętała, jak krzyczałam na nią.
 - W moim życiu wydarzyło się wiele przykrych rzeczy i wyładowałam emocje na tobie – tłumaczyłam. – Bardzo przepraszam. Nawet nie wiesz, jak ja się teraz czuję z tego powodu.
 - Nic się nie stało. Każdy ma złe dni.
 Lubiłam ją za to, że patrzy na świat przez różowe okulary. Jest optymistką, co jest wręcz odwrotnie do moich przekonań.
 - Jakbyś chciała pogadać to wiesz, gdzie mnie znaleźć. – I tak skończyłyśmy rozmowę.
 Przez resztę dnia szukałam w Księdze Zaklęć informacji o dziwnych istotach, które widziałam przed posesją Bena. Ciemne zwierzęta ze skrzydłami. Czy naprawdę je widziałam? Nic o nich nie znalazłam. Może to nie były psy ani koty. Możliwe, że nie miały skrzydeł.
 Zwariowałam. To jedyna logiczna odpowiedź.
 Po kolacji zapytałam się o nich mamy, lecz nic nie wiedziała. Tak samo jak ja. I księga. To niemożliwe, aby nikt inny ich nie widział. Nie mogłam być pierwszą osobą. Znałam jeszcze jedną czarownicę, która mogłaby mi pomóc. Właściwie to dwie, ale do drugiej nie miałam numeru telefonu, a na wizytę było już za późno. Więc zadzwoniłam do cioci.
 - Anna, miło cię znowu słyszeć. – Najwidoczniej była zadowolona, że się do niej odezwałam. – Dawno nie rozmawiałyśmy. Powiedz, co się stało.
 Wiedziała, że potrzebuję pomocy? Skąd?
 - Zadzwoniłaś do mnie tak późno. I wyczułam, że coś leży ci na sercu. Opowiedz wszystko.
 A więc mówiłam do niej. Istoty ze skrzydłami, wizja Bianci, moja śmierć i podejrzliwość do Lexi – nic nie pominęłam. Nawet wspomniałam o Nyks i że jestem jej potomkinią. Kiedy skończyłam, nie odzywała się przez chwilę. Myślałam, że się rozłączy za moment. Ona nie była tylko ciocią, ale także i przyjaciółką. Gdy przyjechała do mnie i babuni kilka miesięcy temu opowiedziałam jej o dziwnych snach, które mi się przytrafiały. I tak się dowiedziałam, że jestem czarownicą. To jej pierwszej powiedziałam, że stłukłam pamiętną ramkę mamy i ona pomogła mi ją posklejać. Nikt inny się nie dowiedział o popsutej ramce. To zostało naszą tajemnicą.
 - To dużo informacji, jak na jedną godzinę – oznajmiła. – Nie martw się. Nie pozwolę, aby coś ci się stało. – To już trzy osoby chcą mnie chronić. – I przeszukam wszystkie księgi, żeby znaleźć coś o tych skrzydlatych.
 Z chwilą, gdy mówiłam o tym wszystkim, co się dzieje w moim życiu, wielki ciężar spadł mi z pleców. Tak jakby moje problemy były wielkim głazem, który wszędzie wlokłam na barkach, aby później go zostawić za sobą i nigdy się za nim nie oglądać.

 W nocy nie usnęłam. Nie mogłam. Werbenę schowałam głęboko w szufladzie, by mnie nie kusiła. Możliwe, że po niej śnią mi się koszmary, których nie pamiętam.
 Leżałam na łóżku, przykryta różową kołdrą, myślami wracając do Lexi. Czy jest szansa, że ona żyje? Że to ciało w trumnie nie było jej? Znamię przecież sobie od tak nie znika. Zostaje z posiadaczem o końca istnienia. Ale jeśliby Alexis przeżyła, to na pewno by do mnie zadzwoniła. Wiem, że się pokłóciłyśmy kilka dni przed zdarzeniem, lecz nigdy by mi tego nie zrobiła. Przecież minęły cztery miesiące, od kiedy zaginęła. Może jest jakiś sposób, aby się przekonać?
 Otworzyłam księgę i szukałam. Po znalezieniu odpowiedniego artykuły wzięłam zdjęcie, na którym widnieje Lexi ze mną na plaży, śmiejemy się i jemy lody oraz dwie świeczki: żółtą i niebieską. Założyłam kurtkę i buty. Wyszłam najciszej jak się tylko dało. Gdyby tylko matka się dowiedziała, co zamierzam zrobić, zabrałaby Księgę Zaklęć, zamknęła mnie w pokoju, a klucz wyrzuciła jak najdalej. Mama jest zadowolona, że używam magii w dobrych intencjach, lecz takie coś jak rozmowy z duchami nie popiera.
 Zegar wybił godzinę pierwszą w nocy. A ja wyszłam z domu. Ostatnim razem to się źle skończyło, ale teraz użyłam zaklęcia, które czyni mnie niewidzialną. Nikt nie może mnie zobaczyć, dotknąć oraz wyczuć. Jakby mnie nie było.
 Właściwie nie wiedziałam, dokąd idę. Poszłam tam, gdzie mnie nogi zabrały. Mój spacer trwał z dwadzieścia minut, aż dotarłam na miejsce.
 Jezioro wyglądało przepięknie, a nawet nie oświetlało go światło księżyca, jak to było ostatnim razem. Kiedy przyszłam tu z Chrisem. Na brzegach wyrosła długa trawa, a niebo zachmurzyło się, choć nie wyglądało na to, żeby zaczęło padać.
 To właśnie tutaj Chris wyznał mi miłość, a ja ją odwzajemniłam.
 Cienkie igły wkuły się w serce, jednak zignorowałam to uczucie. Nie mogłam rozczulić się tą sprawą. Chciałam porozmawiać z Lexi, sprawdzić czy naprawdę umarła.
 Uklękłam na trawie, położyłam granatową kurtkę na ziemi. W tym momencie nie czułam zimna, byłam zbyt zdenerwowana i podekscytowana zarazem. Zapaliłam żółtą świece i wypowiedziałam zdanie po łacinie. Przy końcu wiatr przywiał swoją energię do mnie. Zapalając niebieską świeczkę, trzymałam nad nią zdjęcie z przyjaciółką. Powtórzyłam słowa wspomniane wcześniej. Fotografia zaczęła się palić. Najdziwniejsze było to, że tylko ta strona, na której była blond włosa. Nagle zaczęła mnie boleć głowa, a oczy zaczęły piec od dymu. Zamknęłam je. Kiedy podniosłam powieki znajdowałam się gdzie indziej. Nie kucałam na trawie przy ciemnoniebieskim jeziorze, księżyca nie było widać i zrobiło się cieplej. 
 Siedziałam na plaży. Z Alexis. Jadłyśmy kupione przed chwilą lody. Ja wybrałam truskawkowo – waniliowe, a ona wiśniowe. To był najcieplejszy dzień tego lata. Miałyśmy po szesnaście lat i we wrześniu szłyśmy do liceum. Cieszyłyśmy się, że już przestaną nas traktować jak dzieci, tylko jak dorosłe panny.
 - Pewnie się zastanawiasz – rzekła tajemniczo dziewczyna.
 - Nad czym? – zapytałam. Nie pamiętałam już, czemu się tu znalazłam. Znowu byłam przed liceum. Przed tym jak dowiedziałam się, że jestem czarownicą, jak poznałam Chrisa i Bena, jak … Moje wspomnienia z późniejszych czasów szybko znikały.
 - Czy żyję – dokończyła, uśmiechając się.
 Po to się tu zjawiłam? Tak, tak! Nie mogę tego zapomnieć.
 - No więc? Umarłaś? Na twoim ciele nie znalazłam znamienia. – Czekałam na odpowiedź. – Jeśli tak, to jak? Azazel cię złapał czy ktoś inny?
 - Ja nigdy nie zginę.
 - Nie rozumiem.
 Gdyby babcia widziała, co robię. Jestem do przeszłości. Jak tylko wrócę muszę jej o tym powiedzieć. I zadzwonić do rodziców. Pewnie stęsknili się za mną. Ja za nimi bardzo.
 - Co to znaczy? Stałaś się wampirem? – Wstałam. Dlaczego to robi? Czemu odpowiada zagadkami?
 - Nie! Nigdy nie będę tą pijawką – prawie wykrzyczała.
 Czemu się tak wściekła? Przecież lubi wampiry. Razem oglądałyśmy wszystkie części Zmierzchu i sezony Pamiętniki Wampirów.
 - Nie szukaj odpowiedzi! Będzie jeszcze gorzej! Oni wszystko zataili.
 - Kim są oni? – Powtarzałam cały czas, ale czułam się, jakby zamknięto mnie w szklanym pudle i nikt mnie nie słyszy.
 W następnej chwili ktoś gwałtownie obudził mnie ze snu. Musiałam złapać powietrze w płuca, jakbym przedtem nie mogła oddychać. Zdezorientowana usiadłam. Najwidoczniej upadłam. Oczy nadal mnie piekły, mogłam się założyć, ze są całe czerwone. Rozejrzałam się. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie jestem. Jezioro. Las.
 Chris. Ben. Magia. Babcia. Adam. Lexi.
 Wszystkie wspomnienia wróciły z bólem głowy. Musiałam wziąć tabletkę, lecz najpierw porozmawiałam z pewnym osobnikiem.
 - Wiedziałem, że cię tu spotkam. – Usłyszałam ten przyjemny w uszach głos.
 Wstałam i odwróciłam się do Niego.
 Ucieszyłam się jak mała dziewczynka, która dostała wymarzoną lalkę. Chris Colby, mój chłopak, stał kilka metrów ode mnie. Serce zaczęło mi bić szybciej. Gdy już miałam do niego podbiec, coś przywróciło mnie na ziemie. To nie ten wampir, którego znałam. Zankou przejął nad nim kontrolę.
 - Miło mi, że się cieszysz na mój widok. – Ten piękny uśmiech, który teraz mnie przerażał i brzydził. Jego białe zęby zabarwiły się na czerwono.
 - Czego tu chcesz? – Aż się zdziwiłam, że mam w sobie tyle odwagi.
 - Chcesz się upewnić, czy twoja przyjaciółka żyje. A ja tylko powiem, że Azazel jej nie złapał. Tylko ktoś kogo znała i ufała.
 Znała i ufała?
 - Skąd to wiesz? I dlaczego mam ci wierzyć?
 - Jak nie chcesz to tego nie rób. Dzięki tobie znowu żyję. Odwdzięczam się ważnymi informacjami dla ciebie.
 Ta, bo akurat uwierzę.
 - Mógłbyś się inaczej odwdzięczyć. – Pokazałam znacząco. – Chcę odzyskać mojego chłopaka.
 Zankou się zaśmiał szyderczo.
 - Moja dusza wybrała właśnie jego. – Dusza? To on ją ma? – Ja z natury nie byłem wampirem. Moje ciało zmarło, jednak dusza została w miejscu, gdzie zostałem pochowany. I czekała na dzień, w którym się odrodzę.
 Odwróciłam się do niego plecami, wzięłam swoje rzeczy i odeszłam jak najszybciej. Miałam już dość tego dupka. Był jak pasożyt. Przejmuje ciało Chrisa, ale najpierw trzeba było zabić cztery osoby. A daje mi informacje o Lexi, które mogą nie być prawdziwe.
 - Gdyby tylko Chris widział, co robisz z jego kuzynek albo tym ze sklepu. – Usłyszałam za plecami.
 Niech się smaży w piekle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.