Około dwunastej obudziła mnie Alexis. Skakała po łóżku, biegała po całym pokoju i do tego głośno śpiewała piosenkę graną w radio. Z trudem usiadłam, pocierając oczy. Dziewczyna wyglądała na bardzo wesołą. Zdziwiło mnie to. Od czasu powrotu do "życia" tak się nie zachowywała, ciągle coś ją gnębiło. Jednak dzisiaj to znikło. Tak dobrze się bawiła, że aż ta radość trochę przeszła na mnie. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Ona podeszła do mnie, złapała za ręce i podniosła.
- Co ci się stało? Zjadłaś za dużo cukru? - zapytałam, schodząc z łóżka.
- Nie, to nie to. Po prostu ... Jestem szczęśliwa. Rozsadza mnie energia. Tak zawsze mam przed pełnią - wyjaśniła.
Przed pełnią.
To już niecały tydzień.
Myślałam ciągle o tym przez całą noc. Księżyc o tej porze miał niezwykłą moc. Czarownice od wieków wykorzystywały jego magię do czarów. I tak wymyśliłam, że za kilka dni pewna osoba będzie go potrzebować. Nyks. Jeśli będzie chciała odebrać mi moce, to ta pełnia pomoże jej w tym. Dwudziesty szósty czerwca. Coś mi mówiło, że w tą noc wreszcie poznam Nyks.
I cholernie się tego bałam.
Widziałam swoją śmierć. Nie wiedziałam, czy mogłam tego uniknąć. Nie miałam pojęcia, czy była możliwość ocalenia mnie, nawet jeśli tak, to czy nie ktoś inny straci życie? Jakaś niewinna osoba?
- Hej, co się stało? - Głos przyjaciółki obudził mnie z tych myśli. Nie mogłam teraz nad tym rozmyślać. W tym momencie chciałam tylko spędzić czas z Lexi. Dopóki jeszcze miałam ten czas.
- Co powiesz na pizze na obiad i lody na deser? Możemy obejrzeć jakieś filmy i mieć cały świat w dupie? Tak jak za dobrych czasów. - Wszystko tylko, żebym nie żałowała tych chwil przed śmiercią.
- Odjazd! - wykrzyczała dziewczyna. W podskokach wyszła z sypialni, a ja ponownie położyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy i wspominałam najlepsze momenty mojego życia. Dopiero po półgodzinie zeszłam na dół.
Czas szybko płynie, gdy dobrze się bawisz. To szczera prawda. Nawet nie zauważyłam, jak wybiła północ. Tylko kilka razy mrugnęłam, a już kładłyśmy się spać. Nie zasnęłyśmy, aż do trzeciej nad ranem. Nasza rozmowa była ważniejsza.
Z całą pewnością tego nie żałowałam.
Cieszyłam się tym. Brakowało mi Lexi. I Adama. No dobra, teraz się zasmuciłam. Totalnie o nim zapomniałam. Co ze mnie za przyjaciółka? Dawno nie odwiedziłam jego grobu. Może i miałam wiele rzeczy na głowie, lecz to mnie nie usprawiedliwiało. Postanowiłam, że pójdę na cmentarz następnego dnia. I też sprawdzę, co u mojej babci.
Zaniedbałam swoich krewnych.
Rano, sprawdzając skrzynkę pocztową, zauważyłam e-maila od moich rodziców. Opisali w nim miejsca, w których byli. Napisali też, że za mną tęsknią i wracają za dwa tygodnie.
Dwa tygodnie.
Czy przeżyję do tej pory?
Też bardzo tęskniłam za rodzicami. Tak bardzo, że aż bolało mnie serce. Chciałabym się z nimi zobaczyć, podziękować za wszystko, co dla mnie zrobili, pożegnać się i przeprosić. Nie chciałam tego wszystkiego robić za pomocą internetu. To by było zbyt łatwe i tchórzliwe. Czy ja byłam tchórzem? Trudno było odpowiedzieć na to pytanie - przynajmniej tak myślałam na początku. Gdy się bardziej w tym zagłębiłam, zrozumiałam, że tylko udawałam taką odważną. Tak naprawdę bałam się wszystkiego. Nie chciałam, aby ktoś zobaczył mój strach, a tym bardziej moi wrogowie, jednak wiedziałam, że w końcu ta prawdziwa część mnie wyjdzie na zewnątrz i zburzy to wszystko. Ten strach uczyni, że nie będę mogła się ruszyć, myśleć, czy nawet oddychać. Nie chciałam, żeby to nastąpiło.
Więc tylko napisałam, że też za nimi tęsknie i nie mogę się doczekać ich powrotu. A potem położyłam się na łóżku w pozycji embrionalnej i płakałam.
Płakałam dopóki nie zasnęłam.
I tak mi minął kolejny dzień.
Przez kolejne dni uczyłam się wszystkich zaklęć, które znalazłam w Księdze Zaklęć starszej pani oraz paru innych od Dantego. Postanowiłam, że nie poddam się bez walki. Będę atakować Nyks, dopóki starczy mi sił. Nie chciałam być słabym tchórzem. Co to, to nie. Zmotywował mnie fakt, że rodzina będzie na mnie czekała. I nie tylko ona, przyjaciele także. Nie dam się zabić tak łatwo. Nie chciałam, żeby ktoś mnie opłakiwał, trwał w żałobie z mojego powodu. Nawet nie próbowałam dopuścić do siebie myśli o śmierci. Widziałam wizję, zobaczyłam trupa. Obiecałam sobie, że zmienię ją. Miałam siłę, której nie posiadałam pół roku temu, gdy ginęli moi przyjaciele. Nie mogłam zmienić przeszłości, jednak robiłam wszystko, aby przyszłość nie nadeszła, taką jak ją przewidziałam. Dlatego właśnie całymi dniami i nocami trenowałam.
Dwa dni przed pełnią wysłałam wiadomość do Philipa. Mieliśmy się spotkać przy Retro w samo południe. Obiecałam, że przyjdę sama, a on może z grupą. Ta rozmowa dotyczyła też innych łowców. Zadzwoniłam też do Caery, lecz znowu nikt nie podniósł słuchawki. Zastanawiałam się, co się z nią działo. Miałam też pójść do Bena, jednak postanowiłam to zrobić po południu.
Więc ...
Stałam przed Retro. Co dwie minuty sprawdzałam czas. Słońce grzało mnie w sam środek głowy. Temperatura mogła mieć wtedy powyżej trzydziestu stopni. Miałam na sobie biało-czerwoną, lekką sukienkę. Rana na udzie była jeszcze widoczna. Przepraszam, muszę się poprawić. Rana była bardzo widoczna, jakby była świeża. Na samą myśl o niej to miejsce zaczynało mnie swędzieć. Co miał w sobie ten pazur wilkołaka?
Łowcy przybyli piętnaście minut po czasie. I nawet nie przeprosili z powodu spóźnienia. Grupa liczyła sobie sześciu członków i każdy z nich pokazywał minę obrzydzenia na mój widok. Już miałam im przypomnieć, że też nie są w stu procentach ludźmi, ale ugryzłam się w język tuż przed tym. Nie chciałam mieć ich za wrogów.
- Po co chciałaś nas widzieć? - spytał chłopak w kręconych włosach. Wyglądał na dwudziestolatka, a jego styl bycia wyrażał jakby był mężczyzną w średnim wieku.
- Chciałam zawrzeć z wami kontrakt. - Musiałam sobie przypomnieć wszystkie słowa, które występują w słowniku. Na ich widok zapomniałam, co miałam powiedzieć.
- Powiesz nam więcej o tym czy będziesz tylko stała i się na nas gapiła? - Tym razem odezwał się Phil.
- Nie będę niczego zawierał z czarownicą - krzyknął mężczyzna z czerwonymi włosami. Czułam, że nienawidził wszystkich, którzy mają coś wspólnego z magią.
- Cicho! - rozkazał przywódca. On to powiedział normalnym tonem, jednakże jego głos był potężny. Wszyscy jak jeden mąż, wyprostowali się i czekali na dalsze polecenie. Pan Cooper to idealny przywódca. - Mów.
- Wiecie kto to Nyks?
- Ta suka? Słyszałem o niej kilka lat temu w Kalifornii. Podobno zabiła cały sabat w pół godziny. A ci czarodzieje byli silni.
- Chciałbym ją dorwać i wyrwać jej głowę wraz z kręgosłupem.
- Głosi o niej historia, że jest stara jak świat i niezniszczalna. Nikt nie mógł jej pokonać.
Nie wiedziałam, kto co mówił. Wszyscy dodawali swe trzy grosze. Próbowałam zapamiętać jakieś detale z wyglądu łowców. Byli bliźniaki jednojajowe. Oboje mieli ciemnoblond włosy, niebieskie oczy i w takim samym miejscu pieprzyk, pod prawym okiem. Nawet tak samo się ubrali. Na samym końcu zauważyłam jasnego blondyna z prawie białymi oczami. Zaciekawił mnie, bo nie brał udziału z rozmowie na temat Nyks. Wyglądał na nieśmiałego, ciągle patrzył się w ziemię. Po krótkiej chwili dostrzegłam cienką bliznę na jego szyi. Nie miałam pewności, jak długa ona była, jednak rozpoczynała się od ucha, a kończyła na piersi. Przynajmniej tyle widziałam.
- Co wiesz na temat Nyks? - Zwróciłam uwagę na Philipa.
- Jest ona w mieście. - Chrząknęłam. Kilka razy. - I chce mnie zabić. Wiedziałam, że będziecie chcieli ją dorwać.
- To prawda.
- I tak się zastanawiałam, czy będziecie chcieli mi pomóc. Ja ją zwabię w jakieś miejsce, spróbuję zmęczyć i ... I wtedy wkraczacie wy.
- To zbyt niebezpieczne - wtrącił się kręcono włosy. - Możemy wszyscy zginąć.
- Ale też możemy ją zabić. - Czerwonowłosy.
- Będziemy mieli przewagę liczebną - odparł jeden z bliźniaków.
- I jeśli ta czarownica najpierw ją zmęczy, to nam się uda. Pomyślcie, inni łowcy będą nam
zazdrościć, że pokonaliśmy tak coś potężnego.
Phil stał, rozważając każdą możliwość. Było widać, że nie był pewny, co do wygranej. Jednak musiał też się liczyć z resztą grupy. Spojrzał się na każdą twarz, zobaczył różne miny osób. Najdłużej zatrzymał się na tym cichym chłopaku.
- Możemy ci pomóc. Jednak najpierw musimy obmyślić plan działania, sprawdzić stan naszej broni, potrenować - oznajmił po kilku minutach.
- Ona tu przybędzie za dwa dni- poinformowałam ich. Od razu zauważyłam u nich zmianę. Myśleli, że zgłupiałam. Mieli się przygotować w dwa dni? Tyle czasu nie wystarczy, aby się przygotować do walki z Nyks. Ja miałam dużo czasu i nadal nie byłam gotowa. Prosiłam o coś niemożliwego.
- Dwa dni? Nie mogłaś nas poinformować trochę wcześniej? - Wybuchł kręcono włosy.
- Przykro mi, ale nie możemy ci pomóc - rzekł Phil. Wszyscy łowcy się zgodzili. Mieli rację. Za późno zorganizowałam to spotkanie.
- Dobra. Trudno. - Było mi smutno z tego powodu, lecz zamaskowałam te uczucia. - Przepraszam, że zabrałam wam czas.
I poszłam stamtąd. Raz się odwróciłam, jednak ich już nie było. Miałam nadzieję, że zmienią zdanie i jednak mi pomogą. Jeśli nic takiego się nie stanie, będę musiała sama walczyć.
Nyks kontra ja. Czarownica mając kilka wieków i dziewczyna, która dopiero od roku posiada moce.
Która wygra?
Zostało tylko parę dni do ostatecznego starcia! Myślę, że... właściwie nie wiem czy wygra czy nie. Ale może ktoś przyjdzie jednak jej z pomocą?
OdpowiedzUsuńEj, będziesz mistrzem jeżeli 26 czerwca wstawisz ten rozdział gdzie jest to starcie 26 czerwca :D
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością :P
guardian-of-people.blogspot.com