Gdy się
obudziłam, przywitał mnie Dante. Leżał obok mnie, uśmiechając się i co jakiś
czas całując. Byłam przeszczęśliwa. Czułam się taka lekka, w środku ciepło
miłości rozchodziło się po całym ciele, a w brzuchu nadal latały kolorowe
motyle. Stałam się inną osobą. Czytałam dużo książek o miłości, w których
dziewczyny po pierwszym razie były inne, lecz niby takie same. Wcześniej nie
wiedziałam, co to znaczy. Teraz już wiem.
- Na co masz
ochotę? – spytał chłopak, przytulając mnie. Jego skóra nadal działała na mnie.
- Nie wiem.
Zaskocz mnie. – Uśmiechnęłam się. Dante odwzajemnił to i pocałował mnie w
czubek głowy.
Kiedy wyszedł,
niechętnie wstałam z łóżka. Wzięłam czyste ubrania i weszłam do łazienki. Nie chciałam
zmywać z siebie jego zapachu, ani dotyku. To była najprzyjemniejsza chwila w
moim życiu. Przypomniałam jak zaczynał całować po twarzy, ramionach oraz
brzuchu, jak jego dłonie dotykały moich. Niesamowite uczucie.
Wchodząc do
kabiny prysznicowej zauważyłam, że się trzęsę i jaka byłam rozpalona.
Sprawdziłam, czy nie miałam gorączki. Temperatura była w normie.
Piętnaście
minut później schodziłam po schodach. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy
Dante. Gdy nie było go obok, czułam się taka pusta, jakbym coś ważnego
straciła. Byłam wtedy smutna, ale poczucie, iż za chwilę zobaczę chłopaka
uszczęśliwiało mnie.
W progu
zaatakował mnie zapach omletów. Uśmiechnęłam się szeroko do kucharza,
podbiegłam do niego i pocałowałam w usta. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić do
tych ciepłych warg.
- Nie jestem
Gordonem Ramsayem, lecz umiem robić dobre śniadania – rzekł, nakładając na
talerz dwa placki.
Usiadłam na
krześle i wzięłam do ust pierwszy kawałek. Kiedy ostatni raz jadłam omlety były
one spalone, a te są idealne. Moje podniebienie było w siódmym niebie.
- Taki
chłopak to skarb – stwierdziłam, kiedy usiadł na krześle obok.
Cały ranek
minął szybko oraz przyjemnie. Po śniadaniu pozmywaliśmy naczynia, a później
włączyliśmy telewizję. Nic wartego uwagi nie leciało, jednak to się nie
liczyło. Ważne było to, że siedziałam blisko Dantego i przytulaliśmy się. Modliłam
się, aby to trwało wiecznie.
Niestety.
Dante musiał
iść do pracy. Głupie pracowite soboty.
Zostałam
sama. Mama napisała na kartce, że wróci dopiero wieczorem. Miałam prawie cały
dzień na nic nie robienie. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Moja wczorajsza
wizja, która prawie nic nowego nie pokazywała. Już wcześniej widziałam siebie
nieżywą, tylko tym razem zobaczyłam mojego zabójcę.
W tym samym
czasie, gdy wyjmowałam Księgę Zaklęć, wyczułam w domu inna istotę. Dokładnie
mówiąc, wampira.
- Dzwoniłem
do ciebie chyba z dwadzieścia razy – wrzasnął zdenerwowany Ben.
Siedziałam
na fotelu obrotowym, a on stał obok mnie, opierając się o biurko. Gdyby był
postacią z kreskówki z jego uszu wydobywałby się dym. Był tak bardzo wściekły
na mnie.
Wyjęłam
telefon z torebki, którą nosiłam wczoraj. Rzeczywiście, próbował się ze mną
skontaktować. Dźwięk miałam wyłączony i dlatego nie byłam w stanie usłyszeć
dzwonka.
- Sorry.
Byłam zajęta – odpowiedziałam chłodno. Nie wiem skąd się wzięła ta obojętność w
głosie.
- Tak,
widziałem.
Spojrzał na
mnie spod byka. Czy on mnie podglądał? Obserwował jak całowałam się z Dante? To
chore.
- Co to ma
znaczyć? – Albo gniew wampira przeszedł na mnie albo znowu zaczynam być wredną
osobą.
- Bianca
dostała nową wizję – oznajmił, nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
Czy to źle,
że mnie to nie interesowało?
Bardzo źle.
- Widziała,
jak Nyks odbiera ci życie.
- To nic
nowego nie wnosi.
Ben patrzył
na mnie zdezorientowany.
- Chciałaś
wiedzieć o wszystkich przepowiedniach, jakie zobaczy Bianca. A teraz cię to nie
obchodzi?
- Tak,
dokładnie. – Nie chciałam tego powiedzieć, a jednak to zrobiłam. Co się ze mną
działo? Jeszcze nie tak dawno miałam pełno w spodniach, kiedy chodziło o moją śmierć,
a teraz? Nic nie czułam.
- Nigdy nie
zrozumiem dziewczyn – stwierdził mężczyzna, wychodząc z pokoju. – Porozmawiamy,
gdy skończy ci się okres.
Na
pożegnanie pokazałam mu środkowy palec i swój język. A następnie dzięki magii
zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku, bawiąc się telefonem. Zastanawiałam
się, czemu tak się zachowywałam. To do mnie nie podobne. Nawet podczas okresu.
Czy to było
normalne? Może za bardzo się martwiłam przepowiednią i wolałam odepchnąć strach
oraz inne odczucia?
Wieczorem
przyszedł Dante, a ja, od kiedy go zobaczyłam przez judasza, zaczęłam świecić
jak świetlik. Od razu po otworzeniu drzwi przytuliłam go mocno. Chłopak
odwzajemnił ten gest i pocałował mnie w usta. Przyjemne mrowienie przeszło po
całym ciele. Nie widziałam go kilka godzin, a czułam, jakby minęły wieki. Tak
bardzo się za nim stęskniłam. Złapałam chłopaka za rękę i szybko zaciągnęłam do
sypialni zanim matka go zauważy. Nie wiem czemu, ale jeszcze nie chciałam, aby
się lepiej poznali. Zamknęłam za nami drzwi. Usiedliśmy na łóżku.
- To było
szybkie – powiedział, gładząc moje plecy.
Uśmiechnęłam
się i położyłam głowę na jego ramieniu. Dante podarował mi fioletowego kwiatka.
- Magiczny
kwiat dla magicznej dziewczyny. – Zarumieniłam się.
- Może byś
mnie nauczył paru zaklęć – zaproponowałam. –Ja posiadam tylko jedną księgę, a
ty masz ich z kilkadziesiąt.
Przypomniałam
sobie regał z księgami w pokoju chłopaka. Raczej nie wszystkie dotyczyły magii.
- A czego chciałabyś
się nauczyć?
- Nie wiem.
Sam zdecyduj. Chcę wiedzieć to, co ty.
Na początku
Dante opowiadał o różnych zaklęciach, roślinach i eliksirach. Po niecałej
godzinie przeszliśmy do praktyk. Zaczynaliśmy od podstawowych rzeczy, takich
jak klonowanie przedmiotu bez zaklęcia lub przywoływanie zwierząt. Udało mi się
wezwać biedronkę, za trzecim razem, lecz to zawsze coś. A skończyliśmy na
wtargnięciu do innego umysłu. Czarodziej powiedział, że uczył się tego kilka miesięcy,
a mi się udało po kilkunastu minutach treningu. Prześlizgnęłam się do umysłu Dantego:
widziałam jego wspomnienie wczorajszej nocy. Zobaczyłam tylko krótki kawałek,
bo szybko się zdekoncentrowałam i powróciłam do siebie.
- Szybko się
uczysz – oznajmił.
- To
dlatego, iż mam świetnego nauczyciela – powiedziałam, całując go w usta.
Poczułam,
jak coś upadło na moje kolana. Nie było ciężkie, raczej lekkie jak pluszowy
miś. Zerknęłam zaciekawiona na przedmiot. Widziałam, jak chłopak robi to samo.
Na nogach leżało serce z materiału, na którym wyszyto „Kocham Cię”. Było trochę
większe od mojej głowy. Serce nadawało się na dekoracyjną poduszkę.
- Uczeń
przerósł mistrza? – Odezwał się szarooki, w tym samym momencie zrozumiałam, że
to nie on wyczarował ten prezent. Tylko ja. A co gdyby on to zrobił? To byłby
znak, że mnie kocha. – Pewnie nawet nie wiedziałaś, że czarujesz, prawda?
Przytaknęłam.
Czasami zdarzały się takie sytuacje, gdzie nie kontrolowałam magii i on robiła
to czego wcześniej mi się nie udawało. I w tych momentach Moc potęgowała to.
- Czasami
tak się dzieje – wymamrotałam.
Nie mogłam podnieść
wzroku. Czułam wstyd z powodu z tego powodu, chociaż nie było z czego.
Wyczarowałam coś, czego nie chciałam. Zdarzało się. Ale czy jakiejś
czarodziejce pojawił się przedmiot głoszący najważniejsze zdanie, a obok niej
siedział chłopak, który mógł nie odczuwać tego samego, co ona?
Oddałam
dziewictwo chłopakowi, który jeszcze nie wyznał tego. Moja część niewinności
przepadła. A co jeśli Dante mnie nie kochał?
A czy ja
kochałam Dantego?
- Nie wstydź
się tego. To znaczy, że posiadasz więcej Mocy niż to czujesz. Tylko musisz ją
uwolnić. I nauczyć się kontrolować.
Słyszałam to
już.
Myślałam, że
wyzwoliłam już całą magię, jaką posiadałam. A tu jeszcze większa
odpowiedzialność spadła na moje barki oraz więcej nauki.
Świetny, świetny rozdział. Mnie bynajmniej trzyma w napięciu :)
OdpowiedzUsuńMożna wiedzieć, kiedy będzie następny? :)
Dziękuję za taką reakcję. A następny rozdział opublikuję na pewno w tym miesiącu :)
Usuń