czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 17

 Gdy się obudziłam, przywitał mnie Dante. Leżał obok mnie, uśmiechając się i co jakiś czas całując. Byłam przeszczęśliwa. Czułam się taka lekka, w środku ciepło miłości rozchodziło się po całym ciele, a w brzuchu nadal latały kolorowe motyle. Stałam się inną osobą. Czytałam dużo książek o miłości, w których dziewczyny po pierwszym razie były inne, lecz niby takie same. Wcześniej nie wiedziałam, co to znaczy. Teraz już wiem.
 - Na co masz ochotę? – spytał chłopak, przytulając mnie. Jego skóra nadal działała na mnie.
 - Nie wiem. Zaskocz mnie. – Uśmiechnęłam się. Dante odwzajemnił to i pocałował mnie w czubek głowy.
 Kiedy wyszedł, niechętnie wstałam z łóżka. Wzięłam czyste ubrania i weszłam do łazienki. Nie chciałam zmywać z siebie jego zapachu, ani dotyku. To była najprzyjemniejsza chwila w moim życiu. Przypomniałam jak zaczynał całować po twarzy, ramionach oraz brzuchu, jak jego dłonie dotykały moich. Niesamowite uczucie.
 Wchodząc do kabiny prysznicowej zauważyłam, że się trzęsę i jaka byłam rozpalona. Sprawdziłam, czy nie miałam gorączki. Temperatura była w normie.
 Piętnaście minut później schodziłam po schodach. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy Dante. Gdy nie było go obok, czułam się taka pusta, jakbym coś ważnego straciła. Byłam wtedy smutna, ale poczucie, iż za chwilę zobaczę chłopaka uszczęśliwiało mnie.
 W progu zaatakował mnie zapach omletów. Uśmiechnęłam się szeroko do kucharza, podbiegłam do niego i pocałowałam w usta. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić do tych ciepłych warg.
 - Nie jestem Gordonem Ramsayem, lecz umiem robić dobre śniadania – rzekł, nakładając na talerz dwa placki.
 Usiadłam na krześle i wzięłam do ust pierwszy kawałek. Kiedy ostatni raz jadłam omlety były one spalone, a te są idealne. Moje podniebienie było w siódmym niebie.
 - Taki chłopak to skarb – stwierdziłam, kiedy usiadł na krześle obok.
 Cały ranek minął szybko oraz przyjemnie. Po śniadaniu pozmywaliśmy naczynia, a później włączyliśmy telewizję. Nic wartego uwagi nie leciało, jednak to się nie liczyło. Ważne było to, że siedziałam blisko Dantego i przytulaliśmy się. Modliłam się, aby to trwało wiecznie.
 Niestety.
 Dante musiał iść do pracy. Głupie pracowite soboty.
 Zostałam sama. Mama napisała na kartce, że wróci dopiero wieczorem. Miałam prawie cały dzień na nic nie robienie. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Moja wczorajsza wizja, która prawie nic nowego nie pokazywała. Już wcześniej widziałam siebie nieżywą, tylko tym razem zobaczyłam mojego zabójcę.
 W tym samym czasie, gdy wyjmowałam Księgę Zaklęć, wyczułam w domu inna istotę. Dokładnie mówiąc, wampira.
 - Dzwoniłem do ciebie chyba z dwadzieścia razy – wrzasnął zdenerwowany Ben.
 Siedziałam na fotelu obrotowym, a on stał obok mnie, opierając się o biurko. Gdyby był postacią z kreskówki z jego uszu wydobywałby się dym. Był tak bardzo wściekły na mnie.
 Wyjęłam telefon z torebki, którą nosiłam wczoraj. Rzeczywiście, próbował się ze mną skontaktować. Dźwięk miałam wyłączony i dlatego nie byłam w stanie usłyszeć dzwonka.
 - Sorry. Byłam zajęta – odpowiedziałam chłodno. Nie wiem skąd się wzięła ta obojętność w głosie.
 - Tak, widziałem.
 Spojrzał na mnie spod byka. Czy on mnie podglądał? Obserwował jak całowałam się z Dante? To chore.
 - Co to ma znaczyć? – Albo gniew wampira przeszedł na mnie albo znowu zaczynam być wredną osobą.
 - Bianca dostała nową wizję – oznajmił, nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
 Czy to źle, że mnie to nie interesowało?
 Bardzo źle.
 - Widziała, jak Nyks odbiera ci życie.
 - To nic nowego nie wnosi.
 Ben patrzył na mnie zdezorientowany.
 - Chciałaś wiedzieć o wszystkich przepowiedniach, jakie zobaczy Bianca. A teraz cię to nie obchodzi?
 - Tak, dokładnie. – Nie chciałam tego powiedzieć, a jednak to zrobiłam. Co się ze mną działo? Jeszcze nie tak dawno miałam pełno w spodniach, kiedy chodziło o moją śmierć, a teraz? Nic nie czułam.
 - Nigdy nie zrozumiem dziewczyn – stwierdził mężczyzna, wychodząc z pokoju. – Porozmawiamy, gdy skończy ci się okres.
 Na pożegnanie pokazałam mu środkowy palec i swój język. A następnie dzięki magii zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku, bawiąc się telefonem. Zastanawiałam się, czemu tak się zachowywałam. To do mnie nie podobne. Nawet podczas okresu.
 Czy to było normalne? Może za bardzo się martwiłam przepowiednią i wolałam odepchnąć strach oraz inne odczucia?


 Wieczorem przyszedł Dante, a ja, od kiedy go zobaczyłam przez judasza, zaczęłam świecić jak świetlik. Od razu po otworzeniu drzwi przytuliłam go mocno. Chłopak odwzajemnił ten gest i pocałował mnie w usta. Przyjemne mrowienie przeszło po całym ciele. Nie widziałam go kilka godzin, a czułam, jakby minęły wieki. Tak bardzo się za nim stęskniłam. Złapałam chłopaka za rękę i szybko zaciągnęłam do sypialni zanim matka go zauważy. Nie wiem czemu, ale jeszcze nie chciałam, aby się lepiej poznali. Zamknęłam za nami drzwi. Usiedliśmy na łóżku.
 - To było szybkie – powiedział, gładząc moje plecy.
 Uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego ramieniu. Dante podarował mi fioletowego kwiatka.
 - Magiczny kwiat dla magicznej dziewczyny. – Zarumieniłam się.
 - Może byś mnie nauczył paru zaklęć – zaproponowałam. –Ja posiadam tylko jedną księgę, a ty masz ich z kilkadziesiąt.
 Przypomniałam sobie regał z księgami w pokoju chłopaka. Raczej nie wszystkie dotyczyły magii.
 - A czego chciałabyś się nauczyć?
 - Nie wiem. Sam zdecyduj. Chcę wiedzieć to, co ty.
 Na początku Dante opowiadał o różnych zaklęciach, roślinach i eliksirach. Po niecałej godzinie przeszliśmy do praktyk. Zaczynaliśmy od podstawowych rzeczy, takich jak klonowanie przedmiotu bez zaklęcia lub przywoływanie zwierząt. Udało mi się wezwać biedronkę, za trzecim razem, lecz to zawsze coś. A skończyliśmy na wtargnięciu do innego umysłu. Czarodziej powiedział, że uczył się tego kilka miesięcy, a mi się udało po kilkunastu minutach treningu. Prześlizgnęłam się do umysłu Dantego: widziałam jego wspomnienie wczorajszej nocy. Zobaczyłam tylko krótki kawałek, bo szybko się zdekoncentrowałam i powróciłam do siebie.
 - Szybko się uczysz – oznajmił.
 - To dlatego, iż mam świetnego nauczyciela – powiedziałam, całując go w usta.
 Poczułam, jak coś upadło na moje kolana. Nie było ciężkie, raczej lekkie jak pluszowy miś. Zerknęłam zaciekawiona na przedmiot. Widziałam, jak chłopak robi to samo. Na nogach leżało serce z materiału, na którym wyszyto „Kocham Cię”. Było trochę większe od mojej głowy. Serce nadawało się na dekoracyjną poduszkę.
 - Uczeń przerósł mistrza? – Odezwał się szarooki, w tym samym momencie zrozumiałam, że to nie on wyczarował ten prezent. Tylko ja. A co gdyby on to zrobił? To byłby znak, że mnie kocha. – Pewnie nawet nie wiedziałaś, że czarujesz, prawda?
 Przytaknęłam. Czasami zdarzały się takie sytuacje, gdzie nie kontrolowałam magii i on robiła to czego wcześniej mi się nie udawało. I w tych momentach Moc potęgowała to.
 - Czasami tak się dzieje – wymamrotałam.
 Nie mogłam podnieść wzroku. Czułam wstyd z powodu z tego powodu, chociaż nie było z czego. Wyczarowałam coś, czego nie chciałam. Zdarzało się. Ale czy jakiejś czarodziejce pojawił się przedmiot głoszący najważniejsze zdanie, a obok niej siedział chłopak, który mógł nie odczuwać tego samego, co ona?
 Oddałam dziewictwo chłopakowi, który jeszcze nie wyznał tego. Moja część niewinności przepadła. A co jeśli Dante mnie nie kochał?
 A czy ja kochałam Dantego?
 - Nie wstydź się tego. To znaczy, że posiadasz więcej Mocy niż to czujesz. Tylko musisz ją uwolnić. I nauczyć się kontrolować.
 Słyszałam to już.
 Myślałam, że wyzwoliłam już całą magię, jaką posiadałam. A tu jeszcze większa odpowiedzialność spadła na moje barki oraz więcej nauki. 

2 komentarze:

  1. Świetny, świetny rozdział. Mnie bynajmniej trzyma w napięciu :)
    Można wiedzieć, kiedy będzie następny? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za taką reakcję. A następny rozdział opublikuję na pewno w tym miesiącu :)

      Usuń

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.