Gdy w końcu
wyszłam ze szkoły zamiast do domu poszłam się spotkać z Biancą. Musi mi
wyjaśnić, czemu nazwała mnie córką Nyks. Przecież ja nie mam nic wspólnego z tą
boginią.
Nie wzięłam dzisiaj samochodu, więc musiałam iść na pieszo, a dom dziewczyny znajdował się na końcu miasta. Do tego pogoda nadal była ponura. Nie padało, lecz zrobiło się zimniej, a czarny płaszcz, który założyłam, nie był wystarczająco ciepły. Jeszcze ręce mi zmarzły na kość. W ogóle nie czułam, że przyszła wiosna. Koniec kwietnia. Powinno być słonecznie. Rośliny muszą się budzić, kwiaty pączkować. Wszyscy czekaliśmy na przybycie Persefony, aby Demeter oddała ziemi płodność.
Nie wzięłam dzisiaj samochodu, więc musiałam iść na pieszo, a dom dziewczyny znajdował się na końcu miasta. Do tego pogoda nadal była ponura. Nie padało, lecz zrobiło się zimniej, a czarny płaszcz, który założyłam, nie był wystarczająco ciepły. Jeszcze ręce mi zmarzły na kość. W ogóle nie czułam, że przyszła wiosna. Koniec kwietnia. Powinno być słonecznie. Rośliny muszą się budzić, kwiaty pączkować. Wszyscy czekaliśmy na przybycie Persefony, aby Demeter oddała ziemi płodność.
Jedną godzinę później, wcześniej zadzwoniłam do mamy i powiedziałam, że wrócę później
do domu, przybyłam na oczekiwane miejsce. Domek wyglądał tak samo jak go
ostatnio zastałam. Tylko tym razem wyczułam więcej niż dwie osoby. W mieszkaniu
znajdowało się osiem energii. Siedem z nich to starsze kobiety, jedna –
człowiek, do którego tu przyszłam. Bianca najwyraźniej musiała o tej porze odprawiać
rytuał, który umożliwia rozmawianie z duchami, nie wszystkimi.
Drzwi były otwarte,
więc weszłam do środka. Usiadłam na krześle, czekając, aż skończą. Zauważyłam,
że moja krew nadal znajduje się na dywanie.
Przypominając
ostatnią wizytę dostawałam dreszczy. Ta dziewczyna mnie przerażała. Wiedziałam,
że nie była prawdziwą czarownicą, ale miała szerszą wiedzę na temat magii niż
ja. Chociaż się nie dziwię. Ja dowiedziałam się, kim jestem jakieś pół roku
temu. Nawet nie przeczytałam wszystkich stron Księgi Czarów. Zawsze nie miałam
czasu, coś mi wypadało albo byłam zbyt leniwa.
- Dziękuję,
że przyszłyście i widzimy się za tydzień o tej samej porze. – Usłyszałam.
Odwróciłam
głowę w prawą stronę. Bianca i inne kobiety właśnie wychodziły z piwnicy. Nikt
nie zwrócił na mnie uwagi. Każda z nich jeszcze nie odreagowała. Czary mogą
wykończyć czarownicę, a jeśli chodzi o kogoś bez mocy to skutki mogą być nawet
zabójcze. Wdowy wyglądały na bardzo zmęczone i obolałe. Nic dziwnego, musiały
oddać kawałek swojej energii, aby zobaczyć ducha lub z nim porozmawiać.
Kiedy
zostałam sama z Biancą, ona wlewała sobie kawy do kubka, dolewają troszkę
mleka.
- Musisz mi opowiedzieć
o mojej krwi – zażądałam. – I o Nyks.
Na jej
twarzy wytworzył się uśmiech. Nie powiedziała nic, a ja wiedziałam, co chciała
w zamian. Właśnie o to chodzi. Czemu? Dlaczego moja krew jest taka cenna dla
niej? Nie jestem pełnokrwista.
- Najpierw
powiedz, czemu ją chcesz?
Usiadłyśmy
na kanapie, ona trzymała strzykawkę i probówkę.
- Nyks była
władczynią Nocy, najpotężniejszą boginią. Co kilka stuleci rodzi się
czarownica, tak zwana „Córka Nyks”. Swoją mocą może zmienić dzień w nocy.
Jasność w ciemność. Dobro w zło.
Głośno
przełknęłam ślinę.
- A skąd
wiesz, że to ja nią jestem? – spytałam, nerwowo skubiąc paznokcie.
- Od kilku
lat poszukuję następczyni. Uczyłam się jak odróżnić zwykłą krew od magicznej –
odpowiedziała. A twoja … Twój zapach jest najintensywniejszy. Czuję od ciebie
magię na kilometr.
Pośpiesznie
wstałam, odsuwając się od niej. Ona jest szalona. Dlaczego tu przyszłam?
Chciałam
stąd uciec, lecz Bianca zatrzymała mnie.
- Umowa to
umowa – przypomniała.
Obiecałam,
że oddam trochę swojej krwi. Ale miała mi szczerze odpowiedzieć na zadane
pytania. Czy tak zrobiła?
Wyciągnęłam
rękę, podwijając rękaw. Zawszę dotrzymuję słowa. Dziewczyna odszukała żyłę i
wbiła w nią igłę. Poczułam lekkie ukłucie. Widziałam jak życiowa substancja
wpływa do pojemniczka. Gdy był już pełny wyciągnęła ze skóry igłę, za pomocą
chusteczki, którą miałam w kieszeni, zatamowałam krwawienie. Blondynka wlała
ciecz do probówki.
W końcu
zadałam pytanie, które ciążyło mi od wczoraj.
- Nie jesteś
za młoda na takie rzeczy?
Ona się zaśmiała.
Włożyła krew do lodówki, wypiła do końca kawę i dopiero odpowiedziała:
- Tak
naprawdę mam 68 lat.
To na pewno
był żart, tylko nie śmieszny
- Na serio.
Pewna czarownica rzuciła na mnie klątwę i co pięć lat zmieniam ciało –
wyjaśniła.
To było już
na maxa dziwne. Dlaczego miałaby coś takiego robić?
- I dlatego
wyglądasz jak mała dziewczynka? – To chyba było oczywiste, ale zadałam to
pytanie.
- Nie ja
wybieram jak będę wyglądała.
Przez chwilę
zrobiło mi się jej żal. Pewnie nikt nie uznaje ją za poważnie. Nie może
prowadzić samochodu, chodzić do klubów, czy kupować alkoholu. Nikt
wtajemniczony nie wie, że w ciele ośmiolatki znajduje się dusza już
doświadczonej kobiety, staruszki.
- Co takiego
zrobiłaś? Nikt nie zostaje zaklęty bez powodu.
Z uśmiechu
Blanci został tylko niewidoczny ślad. To dla niej przykre wspomnienie. Ale
byłam bardzo ciekawa. Nie mogłam się powstrzymać.
- Zabiłam
jej męża – wymówiła to zdanie tak cicho, że ledwo usłyszałam.
Zassałam
powietrze i zachłysnęłam się nim. Dobrze usłyszałam? Ona zabiła kogoś? Znam
osoby, które zabiły już kilka, czy kilkaset ludzi, lecz te nieprzyjemne uczucie
nadal trzyma się mnie i nie chce puścić. Czuję obrzydzenie do dziewczyny i
złość. Jednak, gdy widzę poczucie winy na jej twarzy, one znikają. Gdyby mogła
z pewnością wróciłaby do tamtego dnia i zmieniła bieg wydarzeń.
- Nie
chciałam tego robić. To nie było celowe. – W jej głosie słyszałam rozpacz. –
Moim celem była Nyks.
I znowu
wracamy do tej bogini.
- Dlaczego
chciałaś ją zabić?
Jak już
postanowiła być szczera, to czemu by z tego nie skorzystać? Muszę się
dowiedzieć jak najwięcej o Nyks, skoro jestem jej córką.
- Zrujnowała
mi życie! Czy cieszysz się tą odpowiedzią?
Ze smutku
przerzuciła się na złość. Nie chciałam ją doprowadzić do tego stanu.
Wstałam,
wyrzuciłam przeprosiny i wyszłam stamtąd. W jej domu brakowało mi świeżego
powietrza. Przez długi czas miała zamknięte okna i na początku czułam zapach stęchlizny
i potu, lecz po chwili zdążyłam się przyzwyczaić.
Na dworze
zrobiło się ciemno, wiał chłodny wiatr, a gwiazdy powoli pojawiały się na
niebie. Świecące ciała niebieskie sprawiały, że się uśmiechałam. Nie wiem
czemu, ale tak było. Szłam ścieżką, patrząc na nie. Po chwili jedna kropla wody
kapnęła na mój nos. Później druga wylądowała na policzku, a po niecałej minucie
byłam cała mokra. Musiałam przyśpieszyć. Nie wzięłam parasolki, a mój kaptur
był cieniutki. Wyjęłam z kieszeni telefon, ale w tym samym czasie usłyszałam za
sobą klakson. Gdy się odwróciłam samochód miał otwarte drzwi od strony
pasażera. Na miejscu kierowcy zobaczyłam osobę, którą poznałam kilka dni temu.
- Wchodź.
Nie będziesz szła w taką pogodę – powiedział, uśmiechając się.
Bez
zastanowienia wsiadłam do auta. W środku było włączone ogrzewanie oraz
pachniało lasem.
- Dzięki.
Powiedziałam
mu, gdzie mam mnie podwieźć. Nie wspominałam, jaki mam adres zamieszkania.
Nauczyłam się, aby nie ufać dopiero, co poznanym. Ta osoba mogłaby być
wilkołakiem, wampirem albo czarownikiem, który chce mnie zabić. Jednak od Dante
nie wyczułam nic nienormalnego. Miał aurę. Nie czułam od niego żadnej magii.
Był normalnym człowiekiem. Takiego kogoś mi brakowało.
- Pomogły
zioła? – Próbował zacząć rozmowę.
- Nie za
bardzo. – Aby podkreślić moje słowa pokręciłam głową. – Chyba potrzebuję czegoś
mocniejszego.
Krople biły
przednią szybkę, jakby chciały się przedostać do środka, lecz wycieraczka
niszczyła ich plan. Pogoda tak szybko się nie poprawi.
- Mogę ci z
tym pomóc – oznajmił blondwłosy.
Popatrzyłam
na niego. Wątpię, żeby udało mu się pokonać moją bezsenność. Nawet moja mama
pomagała z różnymi olejkami. Nic mi nie pomogło.
- Jak? –
zapytałam, podtrzymując rozmowę.
Zazwyczaj
wolałam siedzieć w ciszy, ale w tym momencie potrzebowałam czegoś takiego jak
rozmowa. Nawet, jeśli mówimy z dużymi odstępami.
Nagle miałam
ochotę go dotknąć. Poczuć dotyk jego skóry. Sprawdzić, jaka jest. Wiem, to
trochę nieodpowiednie. I mega głupie. Chciałam wyciągnąć rękę i położyć ją na
jego wolnej dłoni. Nic mnie nie powstrzymywało. Byłam już i tak blisko niego. Z
moich ust zaczęły pojawiać się obłoczki, jak przy paleniu papierosów. Robiło
się duszno. Zamknęłam oczy, oddychałam nosem. Zaschło mi w gardle. I … Poczułam
to. Jego skórę. Miał zimną, trochę szorstką od pracy, dłoń. Zerknęłam na nasze
złączone ręce, a później na jego twarz. Dante patrzył na mnie.
Uświadomiłam
sobie, że zatrzymaliśmy się na uboczu. Przełknęłam ślinę, nawilżając przełyk.
Poczułam ukłucie w brzuchu.
Coś błysło i
oślepłam.
Znajdowałam
się teraz w innym miejscu. Stałam na łące. Wokół mnie były różnorodne kwiaty,
od żółtych tulipanów do czerwonych róż. Gdzieniegdzie stały mocne drzewa, na
których jeszcze nie pojawiły się liście. To miejsce wyglądało przepięknie.
Promienie słońca ogrzewały mnie i dawały życie roślinom.
Czy to
wizja?
- Można to
tak ująć. – Usłyszałam głos Dantego.
Odwróciłam
się do niego. Nie rozumiałam tego. Jak się tutaj znaleźliśmy? Czyżby …
- Tak.
Jestem czarownikiem – odpowiedział na moje niezadane pytanie.
Podeszłam do
niego. Byłam w tym momencie zmieszana. Przecież nie wyczuwałam od niego żadnych
nadprzyrodzonych mocy.
- Ukrywałem
je. Wiesz ile ludzi chce zabić czarownika?
Pełnokrwistych?
– dodał w myślach.
Kolejne
jasne światło odurzyło mnie.
Znowu
znajdowałam się w samochodzie. Ale kogoś brakowało. Za kierownicą nikt nie
siedział. Zauważyłam, że pojazd zatrzymał się przed moim domem. Wzięłam torbę i
wysiadłam. Zbliżyłam się do drzwi. Kiedy wyciągnęłam kluczyki od zamka,
słyszałam jak auto się wycofuje, a następnie odjeżdża, zostawiając mnie z
uczuciem, że znalazłam innego czarodzieja.
Bez
samotności.
Bez
kolejnych złych ludzi.
I się
obudziłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz