Ben
Otworzyłem
lekko oczy. Co się stało? Czemu leżę na ziemi? Dopiero chwilę później
przypomniało mi, co się wydarzyło. Ava strzelała do nas. Strzały były zanurzone
w krwi nieżywego człowieka. Pamiętam, że Chris oberwał dwa razy. Ja
najwidoczniej też musiałem, bo straciłem przytomność.
Wstałem.
Wszystko się kręcić. Prawdopodobnie trucizna nadal działała.
Rozejrzałem
się w poszukiwaniu kuzyna, albo wiedźmy. Nikogo takiego nie znalazłem. Zrobiłem
cztery kroki naprzód. Kulałem. Wszędzie miałem ślady po strzałach. Jestem zbyt
słaby, aby tkanka skórna w pełni się odnowiła. Potrzebowałem krwi. Jak
najszybciej.
- Obudziłeś
się. – Odezwała się postać za mną.
Dopiero
teraz zauważyłem, że nie byłem sam.
Nie myśląc
ani chwili dłużej w wampirzym tempie zbliżyłem się do Avy. W dziąsłach poczułem
ukłucie i kły się wysunęły. Gdy już miałem wbić je w skórę wroga, ona odepchnęła
mnie na drzewo, niecały metr od niej.
- Nie tak
szybko – odparła.
Podniosła
prawą rękę i zacisnęła mocno w pięść. Zacząłem odczuwać palenie w brzuchu,
gardle i w głowie. Krztusiłem się. Choć trudno było mi się poruszać, wstałem i
powoli szedłem w stronę przeciwnika. Pieczenie się nasiliło. Ava najwidoczniej
na to czekała. Wysunęła coś z paska i rzuciła we mnie. To był kołek. Na
szczęście udało mi się zrobić unik, na nieszczęście drewno wbiło się w ramię.
Szybko go wyjąłem i odrzuciłem do niej. Kobieta w ostatniej chwili zamroziła
narzędzie, które sekundę później upadło na ziemię.
Wiedźma
uniosła wzrok do nieba tak, że widać było tylko biała oczne. Ja w tej samej
chwili wiłem się z bólu. To tak jakby wszystkie moje kości łamały się, a dzięki
szybszego gojeniu, robiły to na okrągło. Przeciwniczka podeszła do mnie,
rozkoszując się moim cierpieniem. Trzymając mnie za brodę, uniosła głowę i
wymierzyła cios w lewe oko. Bolało jak cholera. Jak na kobietę miała siłę dwóch
bokserów. Potem kopnęła mnie w brzuch. Wyplułem na bok ślinę z krwią.
Ugryzłem ją
w rękę. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Jej krew smakowała okropnie. Była
nasycona złem i śmiercią. Zamiast zapachu metalu śmierdziało zgnilizną. Wiedźma
wkurzyła się. Uniosła zamrożony kołek i wbiła mi go głęboko w miejsce niedaleko
serca, a następnie odrzuciła mnie daleko od niej.
Podczas
upadku prawie skręciłem kark, lecz w ostatnim momencie zmieniłem pozycję i
jedynie poturbowałem obie nogi. Z trudem wyjąłem drewno z klatki piersiowej. Jęknąłem
głośno. Musiałem się napić krwi! Bez niej nie przeżyję tej nocy.
Po pięciu
minutach postanowiłem poszukać jakieś ofiary. Byle kogo. Może to być nawet
wiewiórka.
Czołgałem
się tak długo, aż usłyszałem, że ktoś idzie w moją stronę. Słyszałem
przyszybszone tętno osoby, krew, która płynęła w jej żyłach. Kły na samą myśl o
słodkiej cieczy wydłużyły się.
Kiedy
wyczołgałem się zza krzaków, ujrzałem brązowowłosą dziewczynę, Anne. Odwróciła
się przestraszona. Pewnie myślała, że jestem Azazelem. Podbiegła do mnie i
pomogła mi wstać. Obejrzała moją twarz.
- Co ci się
stało?
- Ava. Mnie
torturowała.
Z trudem
odpowiedziałem na jej pytanie. Całe gardło paliło mnie od pragnienia. Ona to
widziała i podniosła swój nadgarstek. Pokręciłem głową, w karku coś mi
strzeliło. Nie mogłem pić jej krwi.
Odtrąciłem
jej pomoc, ale dziewczyna nalegała. Odeszła na chwilę, a gdy wróciła w jednej
ręce miała kamień, a drugą zranioną. Czułem jak po raz kolejny kły się
pojawiają, oczy się zmieniają. Doleciał do mnie zapach
metalu. Nie mogłem się powstrzymać. Ugryzłem ją. Krew płynęła przez przełyk.
Odzyskiwałem siłę. Rany się goiły i siniak pod okiem znikł.
Krew
czarownic jest inna niż zwykłych ludzi. Anna smakowała … Nawet nie da się tego
opisać. Piłem z wielu dziewcząt i żadna nie była taka jak ona. Przy wykonywaniu
tej czynności czułem się doskonale. Jakbym znów był człowiekiem: wciąż żył,
mógł wychodzić na słońce bez strachu przed promieniami. A krew widziałem tylko
w filmach.
Brunetka
oderwała dłoń ode mnie. Oblizałem wargi i podziękowałem. Obdarzyła mnie
uśmiechem.
- A teraz
uratujmy Chrisa – powiedziałem.
Zostałem
przykuty do korzeni drzewa, które było chronione zaklęciem. Nie dało się uciec.
Obok mnie siedział nieprzytomny Chris. W kąciku ust zastygła mu krew.
- Znowu
jesteśmy razem – rzekła zadowolona Ava.
Prychnąłem.
- Co chcesz
teraz z nami zrobić? – zapytałem zaciekawiony.
Wiedźma
zaśmiała się złowieszczo.
- Teraz nic.
Ale później ty zostaniesz zabity, a twój kuzyn będzie na to patrzeć –
odpowiedziała.
A więc to ja
umrę przy zaklęciu.
- Jak widzę,
nie macie jeszcze wszystkich osób – zauważyłem.
Kobieta
przyznała mi rację.
Ominęła
mnie. Chwile później zobaczyłem przed sobą Lydię. Miała spuchnięte oczy i
poranione palce.
- Co tu się
dzieje? – Powiedziała to tak cicho, że tylko ja potrafiłem usłyszeć.
- Teraz
czekam tylko na ostatnią rzecz z listy.
Na początku
nie wiedziałem, o co jej chodzi. Dopiero po jakieś minucie uświadomiłem sobie.
Potrzebowała jeszcze Anny.
Anna
Zamknęłam
oczy. Wyciszałam się, a moje zmysły powiększały. Chciałam jak najszybciej
odblokować swoją magię. Taylor stoi na staży i jakby Azazel albo Ava tutaj szli
ona mnie poinformuje i uciekniemy.
Czułam na
skórze zimne powietrze, słyszałam głosy ptaków i owadów. Pomyślałam, że w moim
ciele, gdzieś bardzo głęboko, znajduje się klatka a w niej moje moce. Magia
była … kolorowa: biała, zielona, niebieska i trochę pomarańczowa. Widziałam
kłódkę, potrzebowała klucza, którego nie miałam. Co może być kluczem?
Magia
próbowała uciec przez wszystkie strony, jednak klatka była niezniszczalna. Ta
energia wydawała się taka ogromna. Chyba naprawdę są tam moce trzech czarownic.
Anna.
Otworzyłam szeroko oczy. Rozejrzałam się. Nikt
mnie nie wołał, nikogo przy mnie nie ma, nawet Taylor.
Anna,
to ja, Ben.
Gdzie
jesteś? Nic ci nie jest? – Przekazałam mu w myślach, chociaż nawet nie
wiedziałam, czy to usłyszy.
Uciekaj.
Ava ma Lydię. A teraz szuka ciebie.
Gdzie
jesteś? Muszę was uratować!
Wampirzyca pojawiła się u mojego boku, bacznie
mi się przyglądając.
- Wyglądasz
na przestraszoną. Słyszałaś coś? – spytała.
Pokręciłam przecząco głową.
Musisz
sama siebie ratować.
Z daleka
jakiś wilkołak zawył. To był znak, że trzeba się zbierać. Totalnie zapomniałam,
że dzisiaj jest pełnia i niektórzy ludzie przemieniają się w potwory.
Blondynka
pomogła mi wstać. Zaprowadziłam nas w stronę miejsca, gdzie miało odbyć się
zaklęcie. Bałam się. I to bardzo. Ale co będzie, to będzie.
- Dokąd
idziemy – zapytała.
- Idziemy
ratować naszych przyjaciół – oznajmiłam.
Nie
zostawię was.
Po około
dziesięciu minutach zauważyłam niedaleko różowy golf. Widziałam taki sam na
krześle w pokoju Lydii. Czy to ona? Przybliżyłam się. Ujrzałam ciemno rude
włosy. To na pewno ona. Siedziała, podparła głowę kolanami i płakała. Uklękłam
obok niej i przytuliłam.
- Nic z tego
nie rozumiem – wyszeptała.
- Wszystko
będzie dobrze.
Podniosła
głowę i pokazała podbite oko.
- Taylor,
zawieź ją do domu i przypilnuj, żeby nikt się do niej nie zbliżał – poprosiłam.
Odwróciłam
się do Kreye. Pomogłam jej wstać i powiedziałam:
- Z nią
będziesz bezpieczna.
Wampirzyca
chwyciła ją za rękę i ruszyły do domu.
Głęboko
westchnęłam. Szłam dalej. Byłam coraz bliżej. Czułam zapach siarki. Na ziemi
dostrzegłam czerwone ślady. Ślady krwi. Czyjej? Bena? Chrisa? Lydii?
Odsunęłam
gałęzie, które zagradzały drogę. Nagle poczułam jak coś kapie mi na głowę.
Uniosłam rękę i przetarłam tamto miejsce. Ciecz była lepka. Bałam się zobaczyć,
co to było. Ale ciekawość zwyciężyła. Podniosłam głowę i głośno krzyknęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz