Obudziłam się w swoim łóżku.
Spojrzałam na zegarek. Ekran pokazywał dziesiątą czterdzieści trzy. Tak długo
spałam? Jak się tu znalazłam? Byłam na dachu szkoły, starszy wampir, którego
nie znałam, zepchnął mnie z krawędzi. W locie złapał mnie Ben. Co z Chrisem? A
Lexi? Czy Caleb jej opowiedział o wszystkich nadnaturalnych istotach? Pewnie
tak. Pewnie Alexis zamęczała go swoimi pytaniami.
Powoli wstałam z łóżka i weszłam
do łazienki. Po dwudziestu minutach wyszłam stamtąd odświeżona, uczesana i
lekko umalowana. Ubrana w jasne jeansy i fioletową bluzkę z cekinami na górze zeszłam na dół. Hayden właśnie oglądała telewizję, przy czym
piła kawę. Czy wiedziała o tym, że wczoraj wymknęłam się z domu?
- Anna, chodź tu – poprosiła łagodnie.
Może nie miała o tym bladego
pojęcia.
Usiadłam obok niej.
- Wiem, co się wczoraj wydarzyło.
– Już po mnie. – Bardzo mi z tego powodu przykro.
Przytuliła mnie. Byłam
zdezorientowana.
- Wiem, że chciałaś chronić swoją
przyjaciółkę przed światem magicznym.
Lexi. Chciałabym wiedzieć, co u
niej.
- Muszę do niej zadzwonić –
oznajmiłam wstając z kanapy.
Pobiegłam do swojej sypialni.
Wzięłam komórkę z biurka i z pamięci wciskałam przyciski. Następnie czekałam aż
odbierze. Po trzech sygnałach odezwała się poczta głosowa.
Trzy sygnały. Mogła zobaczyć, kto
do niej dzwoni i odrzucić połączenie. Była na mnie zła. Ukrywałam przed nią
największy sekret. Że jestem czarownicą.
Zadzwoniłam jeszcze raz. Nie
odebrała. I znowu wybrałam jej numer, ale tym razem zostawiłam wiadomość.
- Lexi, wiem, że jesteś na mnie
wściekła, lecz chcę z tobą porozmawiać … wyjaśnić. Zadzwoń od razu jak
odsłuchasz wiadomość.
Po trzynastu minutach chodzenia w tą i z powrotem przypomniałam sobie o Chrisie i Benie. Musiałam ich odwiedzić i dowiedzieć się o stanie młodszego wampira.
Wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam na dwór. Po dwudziestu minutach dojechałam do nich. Gdy chciałam zapukać do drzwi ktoś już je otworzył. W progu stała krótko blond włosa kobieta. Oczy miała nieskazitelnie błękitne. Wyglądała na dwudziestolatkę.
- Ty jesteś Anna? – spytała poprawiając grzywkę.
- Tak. Przyszłam do Chrisa i Bena – odpowiedziałam.
Schwytała mój nadgarstek i wciągnęła mnie do środka.
- Nie ma ich w tej chwili – dodała. – Pewnie nie wspominali o mnie.- Nie.
- Jestem Taylor. Taylor Bloom.
Jedno krótkie spojrzenie na nią i wiedziałam, że jest wampirem. Rozpoznałam to nie tylko po lodowatym dotyku, ale też po aurze. A raczej po jej braku
- Słyszałam o tym, co się wczoraj zdarzyło – powiedziała, kiedy ja otwierałam usta.
Każdy już wiedział o ubiegłym wieczorze?
- Bardzo mi przykro z powodu twojej przyjaciółki. – Dziewczyna pobiegła do kuchni, a po kilku sekundach z dwoma kubkami z herbatą. – Wiem jak się czujesz.
Podała mi jeden z nich. Od razu wzięłam duży łyk. Zielona herbata, tego mi było trzeba.
Usiadłyśmy na kanapie w salonie i rozmawiałyśmy o swoich przeżyciach. Prawie
zapomniałam, w jakiej sprawie się tu znalazłam.
Po trzynastu minutach chodzenia w tą i z powrotem przypomniałam sobie o Chrisie i Benie. Musiałam ich odwiedzić i dowiedzieć się o stanie młodszego wampira.
Wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam na dwór. Po dwudziestu minutach dojechałam do nich. Gdy chciałam zapukać do drzwi ktoś już je otworzył. W progu stała krótko blond włosa kobieta. Oczy miała nieskazitelnie błękitne. Wyglądała na dwudziestolatkę.
- Ty jesteś Anna? – spytała poprawiając grzywkę.
- Tak. Przyszłam do Chrisa i Bena – odpowiedziałam.
Schwytała mój nadgarstek i wciągnęła mnie do środka.
- Nie ma ich w tej chwili – dodała. – Pewnie nie wspominali o mnie.- Nie.
- Jestem Taylor. Taylor Bloom.
Jedno krótkie spojrzenie na nią i wiedziałam, że jest wampirem. Rozpoznałam to nie tylko po lodowatym dotyku, ale też po aurze. A raczej po jej braku
- Słyszałam o tym, co się wczoraj zdarzyło – powiedziała, kiedy ja otwierałam usta.
Każdy już wiedział o ubiegłym wieczorze?
- Bardzo mi przykro z powodu twojej przyjaciółki. – Dziewczyna pobiegła do kuchni, a po kilku sekundach z dwoma kubkami z herbatą. – Wiem jak się czujesz.
Podała mi jeden z nich. Od razu wzięłam duży łyk. Zielona herbata, tego mi było trzeba.
Usiadłyśmy na kanapie w salonie i rozmawiałyśmy o swoich przeżyciach. Prawie
zapomniałam, w jakiej sprawie się tu znalazłam.
- Kiedy wrócą? – zapytałam, gdy
zaczęłyśmy mówić o wampirach.
- Powinni za kilka minut. Musieli
się pożywić.
Pożywić. Czemu to słowo zaczęło
mnie obrzydzać?
- A i jeszcze jedna sprawa. Z
Chrisem coś się dzieje. Nie ma już takiej siły, co przedtem.
- Wczoraj potężna czarownica wyrwała z niego moc - wyjaśniłam dobierając odpowiednie słowa.
- Więc jak zacznie patrzeć na ciebie jak na jedzenie to się nie bój. Ochronię cię. - Uśmiechneła się szczerze.
To samo było wcześniej. Wiem, że Chris nie umie w pełni kontrolować swojego pragnienia. Ben mówił, że nawet on ma czasami problemy.
- Jak to jest być wampirem? - spytałam nie przemyślając tego.
Taylor na chwilę posmutniała. Pewnie jest ciężko. Ciągle trzeba wyjeżdżać, żeby sąsiedzi nie zauważyli, iż się nie starzeją. Muszą się ukrywać, panować nad sobą.
- Na początku jest trudno. Nie możesz przebywać w jednym pomieszczeniu z normalnymi osobami. Ich krew pulsuje w żyłam i tętnicach, i ... - przerwała.
Dotknęłam ją na znak, że nie musi o tym opowiadać. Ona lekko pokiwała głową.
- Z każdym rokiem jest lepiej. Nie czuje się już takiego głodu - dokończyła.
- A ty, od kiedy jesteś wampirem? - Niedługo moja ciekawość zaprowadzi mnie w kłopoty.
- Sześć miesięcy, dwa tygodnie i dwa dni - odpowiedziała automatycznie.
Wypiłyśmy ostatnie łyki napoju w zupełnej ciszy. Czekałyśmy, aż wrócą gospodarze.
Po dziewięciu minutach usłyszałyśmy rozmowę chłopaków. Otworzyli drzwi i weszli do salonu. Wstałam z kanapy i przywitałam ich:
- Wczoraj potężna czarownica wyrwała z niego moc - wyjaśniłam dobierając odpowiednie słowa.
- Więc jak zacznie patrzeć na ciebie jak na jedzenie to się nie bój. Ochronię cię. - Uśmiechneła się szczerze.
To samo było wcześniej. Wiem, że Chris nie umie w pełni kontrolować swojego pragnienia. Ben mówił, że nawet on ma czasami problemy.
- Jak to jest być wampirem? - spytałam nie przemyślając tego.
Taylor na chwilę posmutniała. Pewnie jest ciężko. Ciągle trzeba wyjeżdżać, żeby sąsiedzi nie zauważyli, iż się nie starzeją. Muszą się ukrywać, panować nad sobą.
- Na początku jest trudno. Nie możesz przebywać w jednym pomieszczeniu z normalnymi osobami. Ich krew pulsuje w żyłam i tętnicach, i ... - przerwała.
Dotknęłam ją na znak, że nie musi o tym opowiadać. Ona lekko pokiwała głową.
- Z każdym rokiem jest lepiej. Nie czuje się już takiego głodu - dokończyła.
- A ty, od kiedy jesteś wampirem? - Niedługo moja ciekawość zaprowadzi mnie w kłopoty.
- Sześć miesięcy, dwa tygodnie i dwa dni - odpowiedziała automatycznie.
Wypiłyśmy ostatnie łyki napoju w zupełnej ciszy. Czekałyśmy, aż wrócą gospodarze.
Po dziewięciu minutach usłyszałyśmy rozmowę chłopaków. Otworzyli drzwi i weszli do salonu. Wstałam z kanapy i przywitałam ich:
- Cześć, chłopaki.
- Witaj – powiedział ciemnowłosy
patrząc mi w oczy.
Serce od razu mi przyśpieszyło,
co zresztą oni usłyszeli. Zrobiło mi się głupio.
- Chciałam się dowiedzieć, co z
tobą. I podziękować za uratowanie życia – dodałam patrząc na Bena.
Młodszy wampir odsunął się w głąb
korytarza. Przez moment nie wiedziałam, dlaczego, lecz przypomniałam sobie. Nawet
jak wypił krew był głodny. - Chodź, Chris! – zawołała dziewczyna wchodząc na schody.
Po minucie zostałam z zielonookim w jednym pokoju.
- Nie ma, za co – rzekł podchodząc do mnie.
- Jedna rzecz mnie zastanawia. Czy ty się bałeś tego wampira, który zepchnął mnie z dachu?
Mężczyzna spuścił wzrok. Odpowiedź już znałam.
- Co on ci zrobił?
Westchnął siadając wygodnie na skórzanym fotelu.
- On mnie stworzył – mówił. – To przez niego jestem tym, kim jestem.
Ben
1685 rok, Filadelfia
Przywitał mnie ciepły wieczór.
Właśnie wracałem z wojny, byłem zmęczony i poraniony. Ledwo doczłapałem się do
bazy. Nie zdejmując ubrań położyłem się na pryczy. Zamknąłem oczy, lecz ktoś
nie pozwolił mi zasnąć.
- Witaj, Benjaminie Colby.
Szybko wstałem i zasalutowałem,
ale nikogo nie widziałem. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności
zauważyłem czerwone kółka na wysokość oczu.
- Kim ty jesteś? – zapytałem chwytając
za broń, którą trzymałem przy łóżku.
- Przyjacielem – odpowiedział przybliżając
się.
Księżyc wyjrzał zza chmur i
oświetlił pomieszczenie. Wtedy ujrzałem mężczyznę z długimi włosami związanymi
w kucyk. Był ubrany w mundur sierżanta.
- Co tutaj robisz?
- Przyszedłem z propozycją układu?
- Jakiego układu?
Osoba zrobiła dwa małe kroki w
moją stronę. Kąciki jego ust uniosły się.
- Dam ci nowe, lepsze życie, lecz
będziesz mi służył – rzekł ze swoim brytyjskim akcentem.
- Czyli? – spytałem odsuwając
się.
- Zobaczysz – powiedział tajemniczo.
Przyszedł do mnie z niezwykłą
szybkością. Pokazał swoje długie kły w górnym rzędzie. Ja nawet nie myśląc
odblokowałem broń i strzeliłem w niego. Ten trochę się ugiął i uśmiechnął się
szeroko.
- To mnie nie zabije. – Wyrwał mi
strzelbę i rzucił za siebie.
Zacząłem się bać. Miałem do
wyboru bić się z nim, choć to może się źle skończyć, albo zgodzić się.
Z paska od spodni wyciągnął ostry
nóż i przeciął rękę, a z niej wypłynęła czerwona ciecz.
- Pij! – rozkazał.
Sprzeciwiłem się. Dostałem cios w
brzuch. Poczułem coś mokrego w kącikach ust.
- Pij!
Nie chcąc czuć dodatkowego bólu z
nie chęcią wypiłem jego krew, która była nawet dobra. Po kilku łykach cofnął
rękę.
- Do zobaczenia za kilka godzin –
powiedział.
Następnie odczułem ból w karku i
nastąpiła ciemność.
Byłem głodny jak jeszcze nigdy w
życiu. Z każdą chwilą to uczucie rosło. Teraz zamiast patrzeć na blondwłosą
obserwowałem jej szyje, wsłuchałem się w pulsowanie żyły. To tam znajduje się
moje pożywienie.
Anna
- To straszne – skomentowałam. –
Ale czemu to zrobił? Tworzył jakąś armię?
Ben schował twarz w dłoniach. Westchnął i odpowiedział:
- Nie. Na początku myślałem, że chce stworzyć sobie nową rodzinę. Kiedy oprzytomniałem
zrozumiałem. Nudziło mu się. Przemieniał ludzi dla zabawy, żeby mu służyli.
Dalej opowiadał o swoim nowym życiu. Na początku źle się działo, a później było coraz gorzej. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Historia okazała się przerażająca. Jego stwórca znęcał się nad nim. Nie tylko nad nim, nad wszystkimi wampirami.
- Wiesz gdzie jest teraz? – zapytałam niepewnie.
- Nie żyje. Zabiłem go.
Przez kilka minut się nie odzywaliśmy, aż wróciła Taylor.
- Nic mu nie będzie – poinformowała. – Coś się stało?
- Nie, nic – oznajmił szybko zielonooki.
- Ja muszę już iść – powiedziałam wstając.
Ben schował twarz w dłoniach. Westchnął i odpowiedział:
- Nie. Na początku myślałem, że chce stworzyć sobie nową rodzinę. Kiedy oprzytomniałem
zrozumiałem. Nudziło mu się. Przemieniał ludzi dla zabawy, żeby mu służyli.
Dalej opowiadał o swoim nowym życiu. Na początku źle się działo, a później było coraz gorzej. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Historia okazała się przerażająca. Jego stwórca znęcał się nad nim. Nie tylko nad nim, nad wszystkimi wampirami.
- Wiesz gdzie jest teraz? – zapytałam niepewnie.
- Nie żyje. Zabiłem go.
Przez kilka minut się nie odzywaliśmy, aż wróciła Taylor.
- Nic mu nie będzie – poinformowała. – Coś się stało?
- Nie, nic – oznajmił szybko zielonooki.
- Ja muszę już iść – powiedziałam wstając.
Pożegnałam się i wyszłam z
budynku. Weszłam do auta i usiadłam na miejscu kierowcy. Przez szybę obserwowałam
niebo, które zaczyna się chmurzyć.
Ponownie zadzwoniłam do
przyjaciółki. Kolejna próba nieudana. Co mam robić? Pojechać do niej? Nie
wpuści mnie do środka. Dzwonić, aż odbierze? Lexi pewnie jest na mnie tak
wkurzona, że już nigdy nie odbierze.
W połowie drogi do mojego domu
odrzuciłam na bok problemy, a na głównym miejscu wsadziłam Ave. Musiałam
wszystko się o niej dowiedzieć. Dlaczego jest tak potężna? Nie znałam adresu
Caleba, więc zadzwoniłam do niego. Odebrał po drugim sygnale.
- Musisz mi wszystko powiedzieć o
Avie – wyrzuciłam zanim zdołał coś rzec.
Czekałam przez minutę na odpowiedź.
- Spotkajmy się w kafejce Retro
za dwadzieścia minut – mówił ściszonym głosem, a następnie zakończył rozmowę.
Ben
- Jak się czujesz? – zapytałem Chrisa
wchodząc do jego sypialni.
- Czuję się jak … Jak wtedy, gdy
się przemieniałem – wyjąkał cicho. – Tylko, że po wypiciu
krwi byłem silniejszy.
Nie wiem, co zrobiła ta wiedźma, ale się dowiem i mu pomogę.
- Pamiętasz jak pożywiłeś się pierwszą osobą? – Odezwał się już głośniej.
- Tak. To była Amy Smith.
Pamiętam dokładnie, co się wtedy wydarzyło.
krwi byłem silniejszy.
Nie wiem, co zrobiła ta wiedźma, ale się dowiem i mu pomogę.
- Pamiętasz jak pożywiłeś się pierwszą osobą? – Odezwał się już głośniej.
- Tak. To była Amy Smith.
Pamiętam dokładnie, co się wtedy wydarzyło.
1685 rok, Filadelfia
- Witaj w swoim nowym domu –
oznajmił wampir.
Do mieszkania wszedłem niepewnie. Rozejrzałem się. Wszędzie było ciemno. Dopiero jak moje oczy przyzwyczaiły się do nocy zauważyłem niektóre elementy jak np. zegar ścienny wybijający godzinę drugą nad ranem, dywan w kolorze chyba zielonym (trudno stwierdzić przy tym oświetleniu) i blond włosy.
Do mieszkania wszedłem niepewnie. Rozejrzałem się. Wszędzie było ciemno. Dopiero jak moje oczy przyzwyczaiły się do nocy zauważyłem niektóre elementy jak np. zegar ścienny wybijający godzinę drugą nad ranem, dywan w kolorze chyba zielonym (trudno stwierdzić przy tym oświetleniu) i blond włosy.
Blond włosy?
W rogu stała kobieta. Włosy miała
długie, kręcone, opadnięte na lewe ramie. Oczy, jak dobrze widziałem, miały
barwę morza. Ubrana była w białą suknię z dużym dekoltem i gorsetem upinającym
jej ciało.
Wampir pchnął mnie do przodu. Ja
łapiąc równowagę poczułem wielki głód, który odszedł tak szybko jak się zjawił.
Poprawiłem mundur i ukłoniłem się witając niewiastę. Ona uniosła skrawek
ubrania i powiedziała melodyjnym głosem:
- Witam pana …
- Proszę do mnie mówić Benjamin –
rzekłem zbliżając się do kobiety.
Gdy pochyliłem się, by ucałować
jej dłoń, usłyszałem odgłos pompowanej krwi do serca. Miałem ochotę na tę
ciecz. Wiedziałem, że to nie możliwe, lecz przypomniałem sobie, co wypiłem
kilka godzin temu. Krew tego mężczyzny. Czy ja stawałem się nocnym demonem?
Przecież to niemożliwe. W prawdziwym świecie nie istnieją wampiry. Prawda?
- Pewnie jesteś głodny – zgadła.
Przy moim boku znalazł się Kevan.
Podniósł rękę i swoim długim paznokciem przeciął skórę kobiety. Od razu zrobiło
się gorąco. Po chwili cały lepiłem się od potu. Wyczułem słodki zapach unoszący
się w powietrzu. Wiedziałem, co to było. Przez to stałem się jeszcze bardziej
głodny.
- Zapraszam do bufetu –
powiedział stwórca odsuwając się bym mógł skosztować.
Chciałem nad tym zapanować, ale
nie mogłem. Moja mroczna natura była silniejsza. Rzuciłem się na szyje jak pies
na mięso. Najpierw oblizałem miejsce, w którym spływała krew, a następnie
wbiłem zęby – jeszcze nie ostre – w ciało ofiary. Po krótkiej chwili spożywania
czułem euforie. Metaliczny smak dawał mi siły jednak odbierał kontrolę. Nie mogłem
skończyć. Otworzyłem oczy, nawet nie wiedziałem, że je zamknąłem, i zaczęły
mnie piec. Dziąsła swędziały tak bardzo, że odruchowo wbiłem zęby głębiej w organizm,
lecz szybko je wyjąłem. Palcami dotknąłem końcówki kieł. Były wyostrzone i
dłuższe.
Na ścianie zawieszone było lustro. Zerknąłem na nie. Moje oczy zmieniły barwę. Zamiast zielonych stały się czerwone. Zęby, tak jak myślałem, są upaćkane krwią. Właściwie miałem ją nawet na brodzie i policzkach. W następnej chwili złapałem się za głowę. Miałem wrażenie, że za chwilę pęknie. Otworzyłem usta by krzyknąć, lecz nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Głos utknął mi w przełyku. Nie miałem pojęcia, co się dzieje.
- Przechodzisz przemianę – wyjaśnił starszy wampir jakby czytał w myślach.
Po kilku minutach uspokoiłem się. Usiadłem na starej i zakurzonej kanapie. Teraz wszystko
widziałem inaczej. Wszędzie spostrzegłem kurz i pajęczyny. W niektórych miejscach znajdowały się dziury prowadzące do piwnicy. We wszystkich oknach zawieszone były firanki. Wiem, dlaczego.
- Benjaminie – odezwał się Kevan przywracając mnie na ziemie. – teraz to twój nowy dom.
Był. Tylko przez trzy lata.
Na ścianie zawieszone było lustro. Zerknąłem na nie. Moje oczy zmieniły barwę. Zamiast zielonych stały się czerwone. Zęby, tak jak myślałem, są upaćkane krwią. Właściwie miałem ją nawet na brodzie i policzkach. W następnej chwili złapałem się za głowę. Miałem wrażenie, że za chwilę pęknie. Otworzyłem usta by krzyknąć, lecz nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Głos utknął mi w przełyku. Nie miałem pojęcia, co się dzieje.
- Przechodzisz przemianę – wyjaśnił starszy wampir jakby czytał w myślach.
Po kilku minutach uspokoiłem się. Usiadłem na starej i zakurzonej kanapie. Teraz wszystko
widziałem inaczej. Wszędzie spostrzegłem kurz i pajęczyny. W niektórych miejscach znajdowały się dziury prowadzące do piwnicy. We wszystkich oknach zawieszone były firanki. Wiem, dlaczego.
- Benjaminie – odezwał się Kevan przywracając mnie na ziemie. – teraz to twój nowy dom.
Był. Tylko przez trzy lata.
Teraźniejszość
- Pierwsze miesiące były okropne –
stwierdziłem śmiejąc się pod nosem.
Kuzyn wstał i powoli podszedł do kubka stojącego na biurku. Wziął go do ręki i wypił parę łyków. Od wczoraj musiał, co jakiś czas pić krew. Był jak nowonarodzony. Nie umiał panować nad głodem narastającym w nim. Każde bliższe spotkanie ze śmiertelnym będzie niebezpieczne. Ledwo, co wytrzymał te trzy minuty przy Annie.
Kuzyn wstał i powoli podszedł do kubka stojącego na biurku. Wziął go do ręki i wypił parę łyków. Od wczoraj musiał, co jakiś czas pić krew. Był jak nowonarodzony. Nie umiał panować nad głodem narastającym w nim. Każde bliższe spotkanie ze śmiertelnym będzie niebezpieczne. Ledwo, co wytrzymał te trzy minuty przy Annie.
Anna
Ostatni raz odwiedziłam
do miejsce w drugi dzień września. Minęły tylko trzy miesiące a kafejka
zmieniła się nie do poznania. W pomieszczeniu zamiast pomarańczowego wyglądu
dominowały brązowy i szary. Fotele były z czerwonego materiału, a stoliki
drewniane. Na środku sali stała fontanna życzeń, w której leżały pieniądze. W
kafejce znajdowało się dużo ludzi. Pewnie, dlatego, że w niej był Internet.
Caleba znalazłam przy
małym telewizorze. Szybkim krokiem udałam się do niego.
- Wszystko. Powiedz mi
wszystko – powiedziałam stanowczo siadając naprzeciwko niego.
Poczekaj. Muszę coś
zamówić. – Chłopak podniósł rękę.
Po krótkiej chwili przy
naszym stoliku pojawiła się rudowłosa kelnerka w czerwono żółtym (albo
musztardowym) stroju.
- Co podać? – zapytała znudzona.
- Kawę, a dla mojej
przyjaciółki butelkę Sprite.
Kobieta napisała coś w
swoim notatniku i odeszła pokazując nam wymuszony uśmiech.
- Przyjaciółki?
- Nie lubisz Sprite?
Nie lubiłam, gdy nie
odpowiadał na moje pytania.
- Lubię – odpowiedziałam
szybko.
Niecierpliwie stukałam
palcami o stół. Od czasu do czasu sprawdzałam godzinę na zegarze wiszącym nad
wejściem do kuchni. Dopiero, kiedy kelnerka postawiła przed nami zamówione
napoje Caleb raczył się odezwać.
- Ava jest
najpotężniejszą wiedźmą, o jakiej słyszałem.
- Właśnie, dlatego
współpracowałeś z nią przy uprowadzeniu mojej babci i cioci? – przypomniałam mu
o wcześniejszym wydarzeniu.
- Nie chciałem, żeby to
tak się skończyło. Po prostu musiałem zdobyć to, co twoja rodzina ukrywa.
Moja rodzina? Czy chodzi
mu o zaklęcie powracające? Moja rodzina go ukryła?
- Skąd wiesz, że to moja
rodzina go ukryła? – spytałam upijając picie.
- Wiem to od … - urwał,
ale po chwili dokończył. – Od niej.
Skąd Ava wiedziała o tym?
Tyle pytań, a żadnej
odpowiedzi.
- I to ona pomogła ci
uciec? – pytałam dalej.
- Tak, to ona. Choć
trudno było ją zmusić.
Wypił połowę kawy jednym
haustem.
- Szczerze
powiedziawszy, to tak dokładnie jej nie znam.
To mnie nie zdziwiło.
Raczej zasmuciło. Jak on mi może pomóc w pozbyciu się potężniej czarownicy.
- Powiedz mi, co wiesz.
To dla mnie ważne – poprosiłam.
Pół godziny później
wyszłam z kawiarni z kilkoma nabytymi informacjami. Wiem, że Ava czerpie moc z
czarnej magii toteż jest taka silna. Potrzebowała zaklęcia z niewiadomych
powodów, a że tylko czarownice z mojej rodziny mogły otworzyć komnatę sama nie
potrafiła odblokować zamka. Podobno współpracuje z jakimś demonem. Ten fakt
wymyślił wilkołak, lub usłyszał od kogoś. To plotka. Ostatnią rzeczą, jakiej się
dowiedziałam to, że ona ukryła magię w naszyjniku, w którym cały czas chodzi.
Spotkałam ją dwa, może trzy razy i nie zauważyłam żadnej biżuterii. Możliwe, że
chowała takie rzeczy, żeby nikt jej nie odebrał. Na koniec zapytałam się o
Lexi. Odpowiedział, że do niego też się nie odzywa i powinniśmy dać jej trochę
czasu. Miał rację. Ja też szybko nie mogłam przywyknąć do mojego i Chrisa sekretu.
W nocy śnił mi się
kolejny koszmar. Tym razem nie znajdowałam się w lesie, tylko w parku. Nie było
ciemno. Nie miałam przy sobie zegarka, ale wiedziałam, że jest czwarta nad
ranem. Czułam się dziwnie. Taka nienajedzona. Burczało mi w brzuchu. Chciałam
poczuć coś słodkiego w ustach, lecz nie cukierka, coś innego. Trudno mi było zgadnąć,
co to takiego.
Przeszłam kilka kroków w
stronę fontanny. Gdy już ją ujrzałam rozbolała mnie głowa, żołądek fiknął
kozła. Próbowałam nie wymiotować. Mimo to odwróciłam się zwróciłam jedzenie.
Teraz brzuch mnie rozbolał. Pomimo tego szłam dalej. Odniosłam wrażenie, że
powinnam stać przy tym wodotrysku. Kiedy doszłam do wody usłyszałam sapanie. Spojrzałam
przez ramię. Nikogo nie zobaczyłam. Westchnęłam i usiadłam na ziemi. Przeszły
mnie dreszcze z powodu zimnego wiatru. Wstałam szybko słysząc kroki za mną. Sapanie
stało się głośniejsze.
- Anna. – Odezwał się
ktoś.
Kiedy się odwróciłam
nikogo nie widziałam. Nagle stałam się senna. Oczy same się zamykały. Ostatni
raz rzuciłam okiem na fontannę. Widok mnie przeraził. Woda zamiast być
niebieska była czerwona, a wokół niej leżały trupy.
Obudziłam się drżąc z
zimna. Rozejrzałam się. Zakryłam otwarte usta dłonią. To nie był sen, tylko
prawda. Jeden z nieżywych ludzi upadł na moje ciało. Krzyknęłam i zrzuciłam go
ze mnie. Zerwałam się na równe nogi. Wzięłam do ręki telefon. Miałam zamiar
zadzwonić do Chrisa, lecz przy jego stanie nie byłam pewna czy mnie uratuje z
tego Później pomyślałam o Taylor, ale ona nie może wychodzić na światło dzienne.
- Ben. – Nie miałam
innego wyboru, wiec zadzwoniłam do niego. – Jesteś mi potrzebny.
Zamknęłam oczy czując
mokre policzki.
- Bardzo potrzebny –
dodałam.
"Upijając picie" - takie trochę masło maślane ^^
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że rozdział bardzo ciekawy. Lubię Caleba, wiem jestem dziwna, ale naprawdę spodobała mi się jego kreacja.
Spodobał mi się szczególnie fragment: " - Przyjaciółki? - Nie lubisz Sprite? Nie lubiłam, gdy nie odpowiadał na moje pytania" - niby zwykły, ale mnie jakoś tak zauroczył. Fajny, serio.
Jest trochę błędów; interpunkcyjnych i językowych, ale nie dużo, więc źle nie jest.
Rozdział bardzo ciekawy! Podobały mi się zwłaszcza retrospekcje, ale chyba widząc napis "1685 rok, Filadelfia" spodziewałam się więcej opisów, które pomogłyby mi się przenieść w tak odległe czasy.
OdpowiedzUsuńZnalazłam sporo błędów interpunkcyjnych, językowych, stylistycznych... Nie zauważyłam literówek ;)
Witam i, od razu na wstępie chcę poprosić cię o robienie akapitów. 0,1 sek. i już lepiej wygląda, a także ułatwiasz czytanie i rozeznanie. Ogólnie, rozdział ciekawy i przyjemny, zapewniam, że będę wpadać częściej. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń