Ben
Siedziałem na swoim łóżku
wpatrując się w okno. Na dworze już było ciemno, lecz to nie przeszkadzało
innym w odwiedzinach. Anna zapukała do drzwi. Żaden człowiek nie usłyszałby
tego dźwięku z pierwszego piętra. Ale wampiry mają udoskonalony słuch. Możemy
usłyszeć odgłos nawet z trzech kilometrów.
- Idź się przywitać – rozkazał miłym
tonem starszy wampir.
Prychnąłem. Ominąłem go i
zamknąłem drzwi od sypialni.
Nie posłuchałem go, wiem, jakie będą
konsekwencje. Nawet, jako projekcja astralna, duch lub kim on teraz jest, bałem
się go. Był on niebezpieczny, groźny. Dla każdego, którego stworzył był
okropny. Ja zostałem jego ulubieńcem, lecz też byłem karany. Częściej i boleśniej.
- Idź tam na dół! – krzyknął, aż
mnie uszy rozbolały.
Złamał nogę od stolika i wbił mi
go na wylot. Cicho jęknąłem chcąc robić jak najmniej hałasu. Kevan przekręcił kilka razy kołkiem. Mocno zacisnąłem powieki powstrzymując potok łez.
Gdy je otworzyłem jego już nie
było. Klękałem trzymając się za brzuch, z którego nic nie wystawało.
W całym ciele czułem ostry ból,
pieczenie. Potrzebowałem krwi. Świeżej krwi.
Anna
Po rozmowie wyszłam z domu ze
łzami w oczach.
„Nie możemy
przebywać blisko siebie.”
„Czy ty ze
mną zrywasz?”
„Przykro mi.”
A więc to już koniec. Już po
naszym związku. Powoli szłam do czarnego Mercedesa GL. Wsiadłam na miejsce
kierowcy, zatrzasnęłam drzwi z hukiem. Pierwsze łzy popłynęły po moim policzku.
Byłam na siebie wkurzona. To ja
go kusiłam swoją magiczną krwią. Dlaczego musiałam być tak blisko niego?
Wyjęłam chusteczkę ze schowka i
wydmuchałam nos. A przy okazji wytarłam policzki. Włączyłam silnik.
Po trzech minutach nie było widać
ich domu. Kolejne łzy pojawiły się zakrywając pole widzenia.
Jechałam coraz szybciej. Nie
zauważyłam, że coś przedarło się przez krzaki na drogę. Nie widziałam, co to
takiego, tylko dostrzegłam poruszenie wśród głębokiego cienia. Potem jeleń się
zatrzymał. Odwrócił głowę, wbijając wzrok w jasne światła samochodu.
Usłyszałam dźwięk dzwonka, który
ustawiłam dla ciotki. Zignorowałam go.
Gdy skierowałam oczy na jezdnie
zauważyłam zwierze. Z całej siły nacisnęłam hamulec. Nie mogłam złapać
równowagi. Raz auto skręcało w lewo, a raz w prawo. Po chwili opanowałam
kierownicę, ale było już za późno. Od drzewa dzielił mnie tylko metr.
40 centymetrów, 30, 20, 10.
Następne, co pamiętam to
ciemność.
Chris
Położyłem nieprzytomną Anne na
swoim łóżku. Nadal żyła, lecz tętno miała słabe. Usiadłem obok niej.
- Ocaliłeś ją w ostatniej chwili.
– W drzwiach pojawił się Ben z zimnym okładem, który położył na czole dziewczyny.
- Co się stało z wozem? –
spytałem nie ukrywając smutku.
- Palił się przez kilka minut,
teraz powinien stać w nienaruszonym stanie – odpowiedział.
Teraz wiem, że te halucynacje
spowodowały czarownice. Dowiedziały się, czego boimy się najbardziej.
Teraz musimy poszukać tych
wiedźm.
Anna poruszyła się niespokojnie.
Przysunąłem palce do jej palców, splotły się. Powoli otworzyła oczy. Kilka razy
mrugnęła szybko. Jej druga dłoń uniosła się do czubka głowy.
- Co … się stało? – wyjąkała cicho.
- Miałaś wypadek – odpowiedziałem
trochę się odsuwając.
Tętno zaczynało wracać do normy,
krew pulsowała w jej żyłach. Ogarniała mnie fala gorąca.
- Co? Jak to? – Gwałtownie usiadła,
co wywołało u niej ból głowy.
- Odpocznij. Później opowiemy, co
właśnie się dowiedzieliśmy.
Zostawiliśmy dziewczynę samą w
sypialni. Po wyjściu na korytarz zapragnąłem wypić trochę krwi. Na całe
szczęście w piwnicy zostały jeszcze dwie torebki ze szpitala.
Anna
Ja miałam wypadek. Ale jak to? Ja
nic nie pamiętam! Ostatnią zapamiętaną sceną jest wyjście z mieszkania
wampirów. A później pustka. Tak jakbym zasnęła, ale nie śniło mi się nic.
„Później
opowiemy, co właśnie się dowiedzieliśmy”
Co to oznaczało? Sądząc po tonie
głosu uważam, że coś groźnego.
Poprawiłam okład. Zakręciło mi
się w głowie, więc położyłam się i zamknęłam oczy. Zasnęłam po kilku minutach.
Nie spałam długo. Obudziłam się
pół godziny później. Nic mi się nie śniło.
Powoli otworzyłam oczy. Światło
lampki nocnej mnie oślepiło. Przymrużyłam oczy.
- Jak się czujesz? – spytał Ben.
- Lepiej – powiedziałam wyłączając
lampę.
- Na szczęście nie masz wstrząsu
mózgu.
Powoli usiadłam krzyżując nogi.
- Chciałeś mi coś opowiedzieć –
przypomniałam.
Mężczyzna podrapał się po
brodzie.
- A no tak. Wiemy, kto ci to
zrobił – odparł pokazując na wielkiego sińca na głowie.
Czekam aż opowie dalszą część. Po
trzech minutach ciszy zapytałam niecierpliwie:
- Kto?
- Wiedźmy. A zwłaszcza jedna.
Nadal nie wiedziałam, o kogo
chodzi.
- Twoja znajoma się odezwała. Ta
od ognia.
Ognia. Przechodzą mnie dreszcze
na myśl o niej.
- Ona chce mnie zabić –
wyszeptałam.
- Ona też chce doprowadzić Chrisa
i mnie do szału – rzekł siadając na najbliższym krześle
Pokój Chrisa był urządzony w
stylu orientalnym. Ściany w kolorze jasno pomarańczowym, na których były
zawieszone obrazy. Przy dużym oknie stał regał z książkami. Naprzeciwko niej
znajdowała się wielka ciemno brązowa szafa. Niedaleko niej stało nowoczesne
biurko, przy którym było obrotowe krzesło. Na stole leżał czarny laptop.
Siedziałam na jego wygodnym
łóżku. Pościel była biała jak śnieg, cienka kołdra miała dwa kolory, jasno i
ciemno brązowy. Poduszki pasowały do niej i prześcieradła, dodatkowo miały
wzory.
- Wiesz, co się dzieje z Chrisem?
– Zmienił temat.
- Właśnie ze sobą zerwaliśmy –
powiedziałam szybko.
Nie miałam zbytniej ochoty
rozmawiać właśnie z nim o zerwaniu. Lecz musiałam komuś, gdybym tego nie zrobiła
pewnie bym wybuchła.
- Czemu? – Albo Ben jest dobrym
aktorem, albo naprawdę się przejął.
- To … Przeze mnie. Przez moją
krew – wyjąkałam. – Mówił, że jest za słaby, by panować nad sobą.
- Przykro mi.
- A ty? Panujesz nad sobą, gdy
jesteś blisko mnie?
Długo się zastanawiał nad
odpowiedzią. Pewnie jego też kusiłam.
- Gdybym nie panowałbyś już nie
żyła – odpowiedział z miłym uśmiechem na twarzy.
Zielonooki zawiózł mnie do domu
swoim autem Dodge Chargerem z 2008 roku. Denerwowałam się powrotem. Hayden
dzwoniła do mnie pięć razy. Kilka minut temu zatelefonowała do mojego byłego,
aby dowiedzieć się gdzie jestem. Nie słyszałam, co dokładnie on mówił, ale
wiedziałam, że dostanę szlaban nawet jak Chris prosił, żeby go nie było.
Ben zaparkował tuż przy
mieszkaniu. Zgasił silnik, a ja nie miałam zamiaru wychodzić
- Boję się.
- Szlabanu? Szybko ci minie –
rzekł.
- Nie. Chodzi o tą czarownicę.
Ona wie, czego się boję – odparłam patrząc na niego.
- A czego się boisz?
Pokręciłam głową. Nie lubiłam
mówić o swoich lękach, słabościach. Ale ja sama nie potrafiłam się chronić, z
wampirami czułabym się bezpieczniej.
- Mam lęk wysokości –
odpowiedziałam wpatrując się w niebo. – Boję się też stracić bliskie mi osoby.
A jedną już straciłam.
- A ty, czego się boisz? –
zapytałam, lecz nie dostałam odpowiedzi.
Na schodach pojawiła się ciotka,
która czekała na mnie.
- Musisz już iść – powiedział
mężczyzna.
Otworzyłam drzwi, a gdy już
wyszłam z auta, lekko je zamknęłam. Kiedy dochodziłam do drzwi pojazdu już nie
było.
W szkole miałam wrażenie, że
jestem obserwowana. Tak samo było jak szłam do Lexi by się dowiedzieć jak się
czuje po tym wypadku z Jaredem. Rozglądałam się jednak nikt na mnie nie
patrzył. Co było też dziwne, bo w szkole jestem jedną z popularnych osób.
Odizolowanie. Tego się nie bałam.
Nawet czasami potrzebowałam. Choć nie teraz.
Znalazłam przyjaciółkę wyjmującą
książki ze swojej szafki. Miałam ochotę jej powiedzieć o zerwaniu z Chrisem.
Jednakże zacznie zadawać pytania typu: Dlaczego?, Co się stało? A ja nie mogłam
odpowiedzieć nie zdradzając sekretu.
- Cześć, Anna. – Zauważyła mnie.
Nie ma odwrotu.
- Hej!
- Co się stało? – Ona wiedziała o
mnie wszystko. Wiedziała, kiedy się smucę, kiedy jestem radosna czy podekscytowana,
choć ukrywam te emocje. – Powiedz.
Głęboko westchnęłam.
- Chris ze mną zerwał.
Lexi odruchowo mnie przytuliła.
Teraz zacznie planować cały tydzień naszych pocieszycielskich, babskich
wieczorów, żebym tylko poczuła się lepiej.
- Tak mi przykro – mówi podnosząc
głowę z mojego ramienia. – Dlaczego? Byliście taką idealną parą.
Właśnie o to mi chodziło. Co ja
mam jej powiedzieć? Prawdę? Nie! Mam kłamać? Najwidoczniej muszę.
Na całe szczęście, gdy już
otwierałam usta, zadzwonił dzwonek.
- Powiem ci później – obiecałam
bezgłośnie.
Tej lekcji nie miałam razem
z przyjaciółką, tylko z Calebem. Oddajemy referaty. Następną lekcję mam z
Chrisem ( co będzie trochę nie zręcznie), a ostatnią z nią. Miałam czas. Czas na wymyśleniu odpowiedzi. Musiałam kłamać, lecz to jest trudne. Jak mogę okłamywać przyjaciółkę?
- A więc … - Ostatnia lekcja
przyszła tak szybko.
- Co? – Wiedziałam, o co jej
chodzi, ale nie chce zaczynać znowu tego tematu.
- Co się stało? Dlaczego Chris i
ty zerwaliście? – Niebieskooka jest dobrą przyjaciółką, lecz nie wie, kiedy
odpuścić. Ciągle nie miałam pomysłów, co jej powiedzieć.
- Lexi, nie gniewaj się, nie chcę
o tym rozmawiać – powiedziałam ze smutną miną.
- Rozumiem. Za wcześnie. –
Przyjęła tą informacje.
Wcześniej czy później dowie się o
nadprzyrodzonych istotach, które ją otaczają. Wtedy będzie na to gotowa.
A kiedy będzie?
Sama nie wiem.
Od razu po szkole pojechałam do
domu. Nigdzie indziej nie mogłam. W środku Spike mnie pilnuje, żebym nie
wyszła.
Ja siedziałam na kanapie czytając
książkę, pies położył się obok mnie i z łbem na moim kolanie zaczął cicho
szczekać. Jego wzrok był smutny, miał szkliste oczy, jakby wiedział, że stanie
się coś złego. I to właśnie mi.
Godzinę później ktoś
niecierpliwie zapukał do drzwi. To był Caleb Blackthorne.
- Co ty tu robisz? – Byłam
zaskoczona. Jak skończyliśmy projekt obiecał, że nigdy więcej nie przyjdzie do
mojego domu.
- Lexi. Ktoś ją porwał. – Chłopak
zaczął dyszeć.
Ktoś porwał Alexis? Ale kto?
Jedyna osoba, która mogła to zrobić stała przed moim nosem. Ale to nie możliwe!
Powtórka z rozgrywki – pomyślałam.
- Skąd to wiesz? – pytam
przeskakują z nogi na nogę.
- Nagrała mi się na poczcie.
Mówiła, że ktoś ją złapał i zaciągnął do szkoły. Chciała też powiedzieć jak ta
osoba wygląda, lecz przerwało połączenie – rzekł.
- Jedźmy tam – poprosiłam
zakładając kurtkę.
Spike podszedł do mnie i podniósł
się na dwie tylnie łapy. Pogłaskałam go. On pozwalał mi wyjść. Pewnie wyczuł
mój niepokój i domyślił się, że chodzi o kogoś bliskiego.
Wyszłam z mieszkania zamykając
drzwi na klucz. Zauważyłam, że wilkołak nie przyjechał samochodem, tylko …
Motorem.
- Coś nie tak?
- Nie. Po prostu nigdy nie
jechałam na motocyklu – oznajmiłam.
Caleb lekko się uśmiechnął. Dał
mi kask, który od razu włożyłam na głowę. Gdy usiadłam za chłopakiem poczułam
się niezręcznie. Podczas jazdy będę musiała się go trzymać, żebym nie spadła.
Jednak nie było tak źle. Poczułam się lepiej odczuwając zimny wiatr.
Po około dziesięciu minutach
dojechaliśmy na miejsce. Wieczorem szkoła wyglądała ponuro, strasznie.
- Jesteś pewnie, że ona tu jest?
– szepce.
- Na sto procent.
Powoli szliśmy na przód. Zaczęłam
się trząść. Miałam deja vu. To tutaj zepchnięto mnie z dachu.
Ciemnowłosy próbował otworzyć
główne wejście. Były zamknięte.
- Mogłabyś?
Nie wiedziałam, o co mu chodzi,
dopiero po kilku sekundach zaczaiłam.
- Spróbuje – mówię.
Łapiąc klamkę zamknęła oczy.
Oddychałam głęboko. Moje wszystkie zmysły się wyostrzyły. Słyszałam ciche
ćwierkanie ptaka na dachu, dźwięk otwieranej puszki napoju, plotki dwóch
nastolatek. Pozwoliłam, żeby cała moja moc przeniosła się do rąk. Mrowienie
zaczynało się od ramienia aż po czubki palców. Z całej siły pociągnęłam za
uchwyt i …
- Nadal zamknięte. Musiała
zamknąć je inaczej – rzekłam otwierając oczy.
- Musiała? Myślisz, że to
kobieta?
Tak właśnie myślałam.
Alexis
Siedziałam skulona w bibliotece
szkolnej pomiędzy regałami. Miałam całe mokre policzki, oczy piekły mnie od
płakania. W pomieszczeniu czymś bardzo śmierdziało i musiałam zatykać nos albo
oddychać ustami. Na wargach mam resztki mojej krwi.
- Przedstawienie czas zacząć –
rzekła kobieta.
Trzymając moje włosy pociągnęła
mnie do góry. Z bólu jęknęłam. Kim ona jest?
- Pamiętaj, jak zaczniesz
krzyczeć lub uciekać rozetnę cię na pół – zagroziła.
Posłuchałam się jej. Boję się.
Widziałam, co ona zrobiła jednej ze sprzątaczek.
„ Co wy
tutaj robicie?”
„Zwiedzamy.”
„Nie
możecie tu zostać.”
I krew była wszędzie. Nadal mam
ją na koszulce i spodniach. Jedna połowa sprzątaczki leżała przede mną a druga
przy drzwiach wejściowych.
Czy krew da się zmyć?
Co ja myślę!? Nie pora na to!
Ciemnoskóra kobieta zaciągnęła
mnie na schody prowadzące na dach budynku.
- Są coraz bliżej. Zawołaj Anne –
rozkazała.
Kiwnęłam głową, a w oczach miałam
łzy.
- Anna, Anna! – Głos mi się
łamał
- Bardzo dobrze.
Wchodziłyśmy po schodach coraz
szybciej. Coraz mocniej nieznajoma ciągnęła mnie za włosy. I przez to wszystko
bardziej płakałam.
- Anna!
- Lexi, gdzie jesteś? –
Usłyszałam głos przyjaciółki.
Przyszła by mnie uratować. Ale
jej się to nie uda.
W pomieszczeniu zrobiło się
jaśniej. Drzwi były otwarte. Wyszłam na zewnątrz i zaczęłam się trząść.
- Kim ty jesteś? – spytałam, gdy
mnie puściła, a ja zyskałam trochę odwagi.
Zachichotała i spojrzała na mnie.
- Jestem twoim największym
koszmarem.
Zauważyłam, że kiedy wypowiadała
te słowa jej oczy zrobiły się całe czarne.
- Pomocy! – wrzasnęłam.
Kobieta mocno mnie spoliczkowała,
aż upadłam na kolana.
- Zostaw ją. – Przy drzwiach
stała Anna z Calebem.
- Nareszcie jesteś – powiedziała przyjaznym
głosem nieznajoma. – I widzę, że przyprowadziłaś Caleba.
To oni się znają?
Anna
Weszliśmy inną drogą. Przez drzwi
od stołówki. Od razu wyczułam ostry zapach siarki. Ona tu była.
Zamknęłam oczy i zaczęłam
oddychać tak samo jak kilka minut temu. I tak jak wcześniej zmysły się
powiększyły. Szukałam Lexi i tej wiedźmy, która za wszystkim stoi. Otworzyłam
oczy. W powietrzu pojawiły się przeróżne kolory. Czarny – siarka, biały – magia,
czerwony – krew.
Krew? O nie!
Kilkakrotnie mrugnęłam i świat
stał się taki sam jak przedtem. Pobiegłam na korytarz. Caleb też.
- Anna! – To był głos Alexis. –
Anna!
Pognałam w stronę dobiegającego
krzyku.
- Lexi!
Nie odpowiedziała.
Może jest już za późno? – pomyślałam. – Nie,
nie myśl o tym.
- Anna. – Kolejny krzyk.
- Lexi, gdzie jesteś?
Strach, tak samo jak gniew,
narastał we mnie. Emocje tkwiły w bańce, która może lada chwila wybuchnąć.
Weszłam szybko po schodach na
dach. Usłyszałam ciężkie kroki Caleba. Nadal biegł za mną. Otworzyłam drzwi za
pomocą umysłu i zobaczyłam klęczącą Lexi, a nad nią pochylała się czarownica.
- Zostaw ją.
Przyjaciółka była zdezorientowana
i się bała. Bardziej ode mnie.
Kobieta uniosła ręce. Chłopak,
który stał obok mnie podniósł się do góry.
- Jego też zostaw.
Zaśmiała się odrzucając
głowę do tyłu. Zauważyłam, że na szyi miała wytatuowanego węża. Kobrę. Odepchnęła wilkołaka na drugi koniec dachu. Pstryknęła palcami i powiedziała:
- Kogo wybierasz?
- Co?
Niedaleko nas pojawił się starszy
mężczyzna trzymający za ramię nieprzytomnego Chrisa.
- Chris! – wrzasnęłam.
- Kogo wybierasz? – powtórzyła.
Nie mam zamiaru nikogo wybierać.
Lexi jest moją najlepszą przyjaciółką, a Chrisa kocham ponad życie.
Kobieta powoli podeszła do mnie.
Złapała za kosmyk moich włosów i wyszeptała mi do ucha:
- Pomogę ci. Wybierz Lexi.
Poczułam dreszcze na plecach.
Dlaczego mam wybierać? I czemu ona chce, żeby to była Alexis?
- Ona jest twoją przyjaciółką.
Najlepszą przyjaciółką – mówi jakiś głos w mojej głowie. – Znajdziesz sobie
innego chłopaka. Jest ich wiele, a takiej przyjaciółki już nigdy nie znajdziesz.
Przestań! Nie chcę nikogo
wybierać!
- Czas minął – odparła.
Kiwnęła głową w stronę mężczyzny.
Ten uniósł głowę Chrisa i nożem kuchennym, którego wcześniej nie miał, dźgnął
go w ramie. Chłopak się poruszył. Jęknął. Po chwili otworzył oczy. Spostrzegłam,
że zmieniły barwę. Widać w nich żądze krwi, pragnienie i przeogromny ból.
Anna, weź ze sobą Lexi i
uciekajcie – rzekł słabo. Nie, on tego nie powiedział. Tylko ja go słyszałam.
- Nie – wyszeptałam tak cicho, żeby
tylko on mógł to usłyszeć.
Nie mogłam go tak zostawić. Nie
był dość silny.
Czułam jak mój gniew narastał, a
wraz z nim moja magia.
Mężczyzna, który okazał się
wampirem, wbił nóż w drugie ramie Chrisa. Krew wypłynęła z rany.
- Przestań – poprosiłam zachowując
spokój.
- Jedno albo drugie –
przypomniała czarownica.
- Nie będę nikogo wybierała –
syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Trudno.
Uniosła swój nadgarstek i
przekręciła o 180 stopni. Lexi głośno jęknęła z bólu. Przewróciła się na bok i
trzymała a brzuch. Albo raczej przyciskała pięść do klatki piersiowej.
Próbowała złapać oddech.
W oczach pojawiły się łzy, które
piekły w oczy. To już koniec. Lepiej skończę z tą wiedźmą zanim zabije kogoś
niewinnego.
Wiatr zaczął wiać od północy. Z
każdą chwilą stawał się mocniejszy. Włosy wszystkich przybyłych tańczyły wokół
głów.
Nie mogłam dłużej oglądać
cierpiących bliskich. Czarne chmury, przez które zaczęły padać krople deszczu,
leciały w naszą stronę. Z dala usłyszałam odgłos pioruna. Czy ja to robiłam?
- Uważaj! - wykrzyczał młodszy
wampir.
Spojrzałam się na kobietę,
podchodziła do mnie ze wściekłością wypisaną na twarzy. Chris oswobodził się z
ucisku i przybiegł do mnie z szybkością wampira. Nieznajoma wbiła długie
paznokcie w jego plecy. Przez chwilę wyczułam metaliczny zapach. Odsunęłam się
od chłopaka i wtedy zauważyłam, że ona całą swoją pięść miała w jego ciele.
Zdusiłam w sobie krzyk.
Chris upadł na jedno kolano, a
później na drugie. Ciemnowłosa nadal trzymała w nim swoją dłoń. Po chwili
zaczęła powoli wyciągać. Trzymała coś fioletowego. Właściwie to miało kilka
kolorów: biały, niebieski, fioletowy i czarny. To się ruszało.
To była moc.
To była moc.
Chłopak upadł na twarz. Nie
ruszał się. On nie żyje?
Cała aż płonęłam. Mój gniew
osiągnął maksymalną miarę. Nawet nie wiedziałam, co teraz robię. Nie panowałam
nad sobą.
Uniosłam dwa place u lewej ręki
(wskazujący i środkowy), a huk piorunów wydawał się głośniejszy. Przez chwilę
zrobiło się jasno. I znowu, i znowu.
- Annabell Walker, zdumiewasz mnie
- odparła.
Mój wzrok utknął na jej szyi.
Wyobraziłam, że się skurcza, nie może oddychać. Tak też się stało. Kobieta
złapała się w tym miejscu i zaczęła z trudnością łapać powietrze.
- Anna.
Powoli osunęła się na ziemię.
- Anna! – Głos Chrisa był słaby,
ale stanowczy.
Zaszłam za daleko. Teraz
próbowałam zabić czarownicę, choć tego nie chciałam. Nie miałam nad tym
kontroli.
Uspokój się.
Znowu chłopak przemówił do mnie
przez myśli.
Oddychaj głęboko.
Po chwili się go posłuchałam.
Zamknęłam oczy, próbowałam się rozluźnić, uspokoić. Gdy podniosłam powieki
kobieta łapała równowagę. Spojrzałam się na Lexi. Odwróciła wzrok. Nie mogła na
mnie patrzeć. Zresztą nie dziwię jej się.
- Masz wielką moc, lecz jesteś
słaba – stwierdził wróg.
Patrzałam na swoje buty. Słone
łzy pociekły po policzkach.
Zauważyłam, że Caleb podchodzi do
swojej dziewczyny i ją przytula.
- Czas skończyć ten teatrzyk –
oznajmiła czarnowłosa.
Z kieszeni wyciągnęła strzykawkę,
w której znajdował się czerwony płyn. Rzuciła w wampira i za pomocą powietrza
wstrzyknęła w jego żyłę. Ten kiwał się przez chwilę i upadł.
- Krew umarlaka – wyszeptałam.
Przez jej ramię ujrzałam Caleba i
Lexi wstających z ziemi. Cicho podążają do wyjścia. Ja zrobiłam kilka kroków w
lewo, a kobieta odwróciła się do mnie. Za jej plecami para weszła do budynku.
Ona nazywa się Ava.
Tym razem to nie był Chris tylko
… Ben. Ale gdzie on jest? I skąd wie jak ona się nazywa.
Uciekaj stąd jak najprędzej. Nie pokonasz
jej!
Wiem, że muszę uciekać, ale nie
zostawię Chrisa.
Ava wyprostowała się. Wzięła
wdech, a następnie wydech. O jeden krok przybliżyła się do mnie. Drugi krok.
Trzeci krok. Aż wreszcie byłyśmy tak, blisko, że stykałyśmy się nosami. Dopiero
teraz zauważyłam, ze mamy ten sam wzrost.
Kobieta delikatnie dotknęła moje
serce. Dosłownie. Poczułam gorąc w tym miejscu, krew nie wypływała z ran. Ona
coś ze mnie wyciągała.
Magie!
Stawałam się słabsza, zmęczona.
Chciało mi się spać. Zamykałam oczy. Gdy już ledwo, co czułam jej dotyk
otworzyłam je szeroko. To nie może być koniec. Nie dam się. Będę silna.
Mocno złapałam ją za nadgarstek
wbijając w skórę swoje paznokcie. Czarownica cicho jęknęła i zaśmiała się pod
nosem.
- Auć. Szczypie.
Chodziło tylko o to, żeby oddała
mi magię. I chyba podziałało. Wyciągnęła ze mnie swoje palce. W tym miejscu nie
znalazłam żadnych śladów.
- Uważaj – szepnęła.
Pchnęła mnie na skraj dachu.
Wstałam i obejrzałam się przez ramię. Żołądek podszedł mi do gardła. Działo się
to samo w mojej wizji. Chciałam się poruszyć, odsunąć, lecz nie mogłam. Nogi
miałam jak ze stali, wzrosły się z podłogą. Chciało mi się wymiotować.
Przełknęłam ślinę. To nic nie dało. Kwas był w gardle.
Odwróciłam wzrok. Straszy wampir
stał przede mną. Uśmiechał się ironicznie. Z dala usłyszałam trzaśnięcie drzwi.
Stał tam Ben. Patrzył na mnie i na faceta, który za chwilę ma mnie zrzucić. W
jego oczach zobaczyłam strach. Bał się go. Ale czemu?
Wampir pchnął mnie do tyłu.
Łapałam równowagę, lecz na nic. Spadłam. Krzyczałam tak głośno jak tylko
potrafię. Przycisnęłam mocno powieki, by nie widzieć szybko poruszających się
okien i mieć to już z głowy. Jednak poczułam czyjś dotyk. Zimny i
elektryzujący. Trzymał mnie zielonooki.
Nie otwieraj oczu.
Nie otwierałam. Nie tylko,
dlatego, że mi kazał, tylko bałam się. Nie czując już chłodnego wiatru usnęłam.
To dziwnie brzmi, ale tak było. Możliwe, że to przez Bena.
Nie zauważyłam tego rozdziału. Nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńNie chcę się powtarzać, wiesz co myślę o Twoim stylu, w końcu skomentowałam część pierwszą tegoż rozdziału.
Z nowości: bardzo spodobała mi scena po wypadku, kiedy Chris obserwował śpiącą Annę. Z pozoru zwykła, jednak mnie zachwyciła. Miała w sobie taki specyficzny urok, czar chwili. Pięknie.
Tragizm dobrze zastosowany. Ogółem; możesz być z siebie dumna.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ^^
Szablon gotowy. Zapraszam na http://wyimaginowana-grafika.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJest wolne i znalazłam trochę czasu na nadrabianie zaległości. Jeeju, jak dawno mnie tu nie było! :) Nadrobiłam wszystkie rozdziały, których nie czytałam, co nieco sobie przypomniałam i wciąż jestem pod wrażeniem :). Wprawdzie mało (jak dla mnie) opisów miejsc i uczuć, dużo dialogów, ale są one sensowne jak zawsze.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale bardzo podobała mi się scena po wypadku - Chris był taki troskliwy <3 Chyba lubię go bardziej niż Bena ;)
Jeszcze raz przepraszam za taki zastój :( Obiecuję poprawę! :)
Fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńDwie nastolatki żyjące w skrajnej rozpuście. Mieszkanki Las Vegas korzystające w pełni z uroków tego miasta. Alkochol, seks i wieczna zabawa.
http://blaise-georgia.blogspot.com/
Zapraszamy! :))