Cały
następny dzień myślałam o Biance i mojej krwi oraz o tym, co powiedziała, gdy
wyszliśmy. „Córko Nyks”. Co to znaczy? Kim jest ta Nyks? Postanowiłam, że w
czasie przerwy obiadowej wejdę do biblioteki i poszukam informacji o niej. A do
tego czasu musiałam wytrzymać jeszcze dwie lekcje, które wlekły się
niemiłosiernie. Patrzyłam na nauczyciela, jednym uchem słuchałam, a drugim
wszystko wylatywało. Nic nie zapamiętałam z tych zajęć. Próbowałam się skupić
na czymś innym.
Wyjrzałam
przez okno, lecz nic tam nie było do oglądania. Może i był koniec kwietnia, ale
pogoda postanowiła zrobić jesień. Mgła stawała się coraz rzadsza, a deszcz
powoli ustawał, słońce nadal chowało się za szarymi chmurami, jakby bało się
wyjrzeć, choć na chwilę. Jednak w tej szarości coś zauważyłam. Blond włosy.
Normalni ludzie mogliby pomyśleć, że to jakiś wagarowicz, ale ja wiedziałam, że
to inna osoba. Wyczułam to. Nagle w klasie zaczęło pachnieć miętą, którą tylko
ja czułam, cała moja klatka piersiowa pulsowała, drgania rozpoczynały się od
serca do podbrzusza. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Wstałam i podeszłam do
nauczyciela.
- Muszę do toalety.
Niedobrze mi – powiedziałam, wdychając powietrze nosem, a wydychając ustami.
Dorosły
podał mi przepustkę, a ja biegiem ruszyłam do łazienki. Z hukiem otworzyłam
drzwi do jednej z kabin i uklękłam przytrzymując włosy. Poczułam, jak zawartość
żołądka wędruje do gardła, lecz w połowie drogi przystaje i upada na swoje
miejsce. Oparłam się o ścianę. Czołem dotknęłam zimnej powierzchni i poczułam
się trochę lepiej. Na chwilę, ponieważ dowiedziałam się, gdzie siedzę. Właśnie
w tym miejscu zginęła siostra Lydii Stahl, Carolyn. Sprzątaczki zmyły wszystkie
ślady jej krwi, jednak czułam ją, oczami wspomnień widziałam dużą kałużę
czerwonej, lepkiej cieczy. Dziewczyna siedziała na sedesie z dwiema dziurkami
na szyi, miała poplamioną sukienkę, którą ktoś przedtem rozerwał przy rękawach.
A tym ktosiem był Jared, były chłopak mojej zmarłej/zaginionej przyjaciółki.
Widziałam
ją! Poczułam jej energię!
Powoli
wstałam i związałam swoje włosy w kitkę. Stanęłam przed lustrem wpatrując się w
twarz. Była blada, jakbym zobaczyła ducha. Zrobiłam serie wdechów i wydechów na
wypadek, gdyby znowu zachciało mi się wymiotować. Następnie przemyłam twarz
zimną wodą i wytarłam papierowym ręcznikiem.
Na długiej
przerwie, tak jak postanowiłam, zamiast pójść na stołówkę wybrałam się do
biblioteki. Ten moment był najlepszy, ponieważ wszyscy jedli lunch i nikt nie
będzie mi się wpatrywał w monitor. Oczywiście, najpierw musiałam wpisać się do
zeszytu bibliotekarki. Usiadłam przy komputerze numer trzy i włączyłam
przeglądarkę. W Google napisałam słowo „Nyks” i kliknęłam w pierwszy link.
„Nyks – w mitologii
greckiej bogini i uosobienie nocy.” (…) „Uchodzi za córkę Chaosu.”
- Wzbudzała
strach, bowiem uznawano ją za najpotężniejszą spośród bogów – przeczytałam cicho.
– Niektórzy chcieli ją unicestwić, ponieważ zagrażała światu ludzi jak i bogów.\ światu ludzi
jak i bogów.
Ja nie
jestem jej córką. Nie jestem zła. Prawda?
Przyglądałam
się zdjęciu na stronie. Bogini miała czarne skrzydła u ramion, ciemną szatę
zakrywającą miejsca intymne. Jej brązowe włosy z szarymi pasemkami unosiły się
nad głową. Blada skóra, tak samo jak zaróżowione usta, dodawały kobiecie uroku.
Miała zamknięte oczy, więc nie widziałam ich koloru, ale coś mi mówiło, że
wyglądają tak samo jak moje, czyli bursztynowe.
Podskoczyłam
na dźwięk dzwonka na lekcje. Aż tak długo tu siedziałam? Podniosłam torbę,
podziękowałam bibliotekarce za użyczenie komputera i migiem poszłam na zajęcia.
Tak jak było
wcześniej, nie słuchałam, co nauczyciel mówił. Wynikiem tego było wstawienie
jedynki do dziennika i godzina siedzenia w kozie. Jeszcze nigdy nie dostałam
takiej kary. Czułam się jak więzień, który dowiedział się, że dostał dożywocie.
Każdy w klasie na mnie patrzył, nie lubiłam być w takim dużym centrum uwagi.
Wlepiłam wzrok w książkę i przygarbiłam się, obiecując sobie, że to się nigdy
nie powtórzy.
Dwie godziny
później podawałam różową kartkę nauczycielowi rozglądając się po sali. Klasa
wyglądała jak wszystkie inne, czyli przy tablicy miała biurko dla opiekuna,
cztery rzędy ławek, w których było po pięć stolików jednoosobowych, na ścianach
przyklejone plakaty o przemocy w szkole, domu, czy na podwórku, o segregacji
odpadków oraz o wulgaryzmach i dewastacji.
Usiadłam na
krześle w drugim rzędzie od ściany, w trzeciej ławce. Czułam, że to nie moje
miejsce. Nie pasowałam do osób znajdujących się w sali. Od razu było widać, że
to typowi buntownicy: piercing, ufarbowane włosy, tatuaże. Wyglądałam jakbym
pomyliła klasy. Miałam na sobie białą bluzkę z brązowym misiem, który trzyma serduszko,
do tego jasne jeansy. Odstawałam od reszty.
- Macie nie
rozmawiać, nie słuchać muzyki i używać telefonów komórkowych – oznajmił nauczyciel.
W jego głosie było słychać, że jest znudzony mówieniem codziennie to samo, a
nikt go nie słuchał.
Mężczyzna wyglądał staro. Na głowie wypadły mu prawie wszystkie włosy, okrągłe okulary powiększały jego i tak już duże oczy. Wszędzie miał zmarszczki i ciemne plamy. Dzisiaj nosił białą koszulę oraz ciemne, workowate spodnie. I zawsze trzymał przy sobie skórzaną walizkę. Chował ją przy nogach, jakby w niej znajdował się bardzo cenny przedmiot.
Mężczyzna wyglądał staro. Na głowie wypadły mu prawie wszystkie włosy, okrągłe okulary powiększały jego i tak już duże oczy. Wszędzie miał zmarszczki i ciemne plamy. Dzisiaj nosił białą koszulę oraz ciemne, workowate spodnie. I zawsze trzymał przy sobie skórzaną walizkę. Chował ją przy nogach, jakby w niej znajdował się bardzo cenny przedmiot.
Wyjęłam
książkę od chemii i zaczęłam przypominać lekcje. Od śmierci Adama, a także utraty
Chrisa nie uczyłam się. Kilka dni później, gdy dowiedzieli się o moim
przyjacielu, nauczyciele dali mi trochę spokoju. Wiedzieli, że tęsknie za nim i
nie pytali mnie na zajęciach. Niektórzy mówili, że to Chris zabił chłopaka, bo
był o mnie zazdrosny. Nie przychodził do szkoły, nikt go nie widział – to potwierdzało
plotki. Oczywiście nikt nie znał Azazela, nikt o nim nie pomyślał. Z wyjątkiem
mnie. Gdy szukałam Zankou, szukałam także i jego, żeby się odpłacić. Zamordował
moich przyjaciół, i pewnie mnóstwo innych osób.
-
Przepraszam za spóźnienie. – Ten głos. Znałam go.
Podniosłam głowę. Tak, to on. Caleb Blackthorne. Wilkołak, przez którego umarła moja
babcia. Chłopak Lexi. Buntownik, który miał mi pomóc uratować wszystkich. On
szedł w moją stronę. Usiadł na miejscu obok mnie i powiedział:
- Ty w
kozie? Coś nowego.
Zacisnęłam
zęby. Wkurzał mnie. Nie powinniśmy do siebie gadać, nawet na siebie patrzeć.
Przynajmniej ja tak próbowałam robić.
Nadal czuję
ciepło ognia, widzę kości babci.
Wróciłam do
podręcznika, olewając chłopaka obok. Ale za nic nie mogłam się skupić. Dzisiaj
nie był mój szczęśliwy dzień. Głowa zaczynała mnie boleć, ręce drżały. Jeszcze
czuję to uczucie, którego doznałam w klasie.
Gdy się
dowiedziałam, że Lexi może żyje.
Była
nadzieja, że moja przyjaciółka została ocalona.