niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 21 cz.2

Chris
 Chwyciłem klamkę. Drzwi się otworzyły. W domu nie wyczułem żadnej istoty, oprócz psa. Gdzie jest Anna?
 Wszedłem do środka.
 - Anna, jesteś? – Musiałem się upewnić.
 Odpowiedziała mi cisza. Spike podbiegł do mnie, obwąchał i uciekł na górę. Poszedłem za nim. Jednak na piętrze też nie znalazłem dziewczyny. Ktoś zadzwonił do mnie na komórkę. To był mój kuzyn.
 - Co chcesz?
 - Mamy problem – odpowiedział poważnym tonem.
 - Co się stało? – spytałem, przestraszony.
 - Ktoś porwał Lydię.
 - Co?
 - Słyszałeś.
 To na pewno sprawka Azazela. Porwał ją, tak samo jak Annę.
 - No to mamy już dwa problemy. Anna też zniknęła.
 Przez chwilę słyszałem tylko szum w słuchawce. Wiedziałem, że Ben jest zły. Obaj mieliśmy pilnować dziewczyn. Obaj zawiedliśmy.
 Gdy się rozłączyłem ktoś zapukał do drzwi. Zszedłem na dół i otworzyłem.
 - To co teraz zrobimy? – zapytałem Bena.
 Nie odpowiedział. On, tak samo jak ja, musiał się nad tym dłużej zastanowić. Możemy poszukać dziewczyn, ale gdzie?
 - Wezwijmy psa tropiciela.
 Na początku nie wiedziałem, o co mu chodzi. Dopiero po chwili doszło to do mnie.
 Po dwudziestu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Przed wejściem stał Caleb. Chłopak miał na sobie niebieską bluzkę z krótkim rękawem i spodnie khaki do kolan. Bym się zdziwił, lecz wiem, że wilkołaki nie odczuwają zimna, za to jest im bardzo gorąco.
 - Co to za sprawa?
 Wszedł do mieszkania jakby było jego własne. Rozglądał się przez chwilę, usiadł na fotelu i włączył telewizor.
 - Gdzie macie Anne?
 - Właśnie to ta sprawa – odpowiedział mu Ben.
 Opowiedziałem Calebowi o halucynacjach i zniknięciu dziewczyny. Wcisnąłem na pilocie przycisk i ekran telewizora stał się czarny.
 - Może twój węch mógłby nam pomóc? – Odezwał się kuzyn.
 Wilkołak zastanawiał się przez moment. Nie miał wyboru. Musiał się zgodzić. Lexi jest przyjaciółką Anny i jakby ona się nie znalazła blondynka popadłaby w depresję. 


Anna

 Otworzyłam jedno oko, potem drugie. Nic nie widziałam. W pomieszczeniu panowała egipska ciemność. Wszystko mnie bolało, a najbardziej nadgarstki.
 Pomyślałam, że w pokoju są świece. Magia mnie posłuchała. Trochę posłuchała. W kącie pojawiło się ognisko, ale ogień niczego nie spalił.
 Okazało się, że pomieszczenie to mały schowek, w którym zamiast szczotek i papieru toaletowego jestem ja. Mojego porywacza tu nie ma.
 Spojrzałam za siebie. Byłam teraz zakuta w kajdany, a one w pręt przymocowany do ściany. Mocno szarpnęłam. Nadal uwięziona. Poprosiłam magię ognia o stopienie kajdanków. Posłuchała mnie jednak uwolnienie trochę długo trwało.
 Chciałam jak najszybciej się stąd wydostać. Nie wiadomo, kiedy mój kidnaper wróci.
 Wstałam, lecz po chwili upadłam. Zdrętwiały mi ręce i nogi. Jak długo tu przebywałam?
 Drzwi zostały otworzone, ogień przygasł, a pomarańczowe światło przedostało się do środka pomieszczenia. Jest zachód słońca. Siedziałam tu kilka godzin.
 Wszedł pies. Mój Spike. Tylko, kto mu otworzył?
 - Spike – wyszeptałam przerażona, ale i jednocześnie szczęśliwa, że mój pies tu jest. A jak on tu przybył, to pewnie Chris też. 
 Niestety, nikt inny nie wszedł.
 Golden retriever podszedł do mnie. Nagle zaczął się przemieniać. Cała jego sierść spadła na ziemię, zamiast pazurów miał paznokcie. Po krótkim czasie stanął na dwóch łapach. Wyprostował się. Uszy przeniosły się na boki, stawały się … człowiecze. Cała ta scena była straszna. Nie wiedziałam, co się dzieje.
 Po około dwóch minutach przede mną stał mężczyzna w wieku od 38 do 45. Miał krótkie brązowe włosy, na brodzie miał zarost jakby nie golił się od miesiąca. Jedno oko miało zieloną barwę, a drugie niebieskie, jak woda w oceanie. Zdziwiło mnie, że był ubrany w garnitur.
 - Kim … Kim ty jesteś? – wyjąkałam.
 Ten zaśmiał się jakbym go nie znała.
 - Jestem Azazel – odpowiedział, pokazując swój rozdwojony język, prawie jak u węża.
 Zaśmiał się jeszcze głośniej. Może jego to bawiło, ale mnie nie. To właśnie on! On mi się śnił. To on chce kogoś wskrzesić i prze tym zabić Lydię. Pewnie ma też ze sobą wampira oraz człowieka. 
 Albo będzie miał.
 Chris z Benem pewnie mnie szukają. A jeśli mnie znajdą Azazel zabije jednego z nich.
 Wampir podniósł mnie. Wyciągnął ze schowka. Znajdowaliśmy się w lesie. Miałam rację. Jest zachód słońca, a to znaczy, że niedługo wzejdzie księżyc. Pełnia.
 - Jak ty to zrobiłeś? – spytałam, gdy się zatrzymaliśmy. – Jak się przemieniłeś?
 Westchnął ciężko.
 - Zazwyczaj nie mówią o moich zdolnościach, ale jesteś taka piękna. – Kolejny wampir mnie podrywa. – Mam przyjaciółkę. To ona mi w tym pomogła.
 Przyjaciółkę? Kolejny wampir jest w mieście? 
 Azazel spojrzał na moją nogę. Czy on wie? Może to on nasłał na mnie tego wilkołaka. To absurd. One nie wykonują rozkazów od innej istoty nadprzyrodzonej.
 Ta rana wyglądała strasznie. Miałam halucynację. Jakie jeszcze są objawy?
 Brązowowłosy zachichotał. Co go tak śmieszyło? Miałam już go dość. Wkurzał mnie.
 Znowu ruszyliśmy. Tym razem nasza podróż trwała dłużej. Gdy dotarliśmy na miejsce słońce już zaszło. Wiedziałam, gdzie jesteśmy. W środku lasu.
 To tu odbędzie się rytuał.
 Zaczęłam się trząść. Musiałam się stąd wydostać. Musiałam w pełni zaufać swojej mocy.
 Za sobą usłyszałam cichy głos. Nie znałam języka, lecz wiedziałam, kto mówił. A więc przyjaciółka wampira to Ava. Miałam przechlapane.
 Ona właśnie wypowiadała zaklęcie.
 - Vade ad dormire. Suus ‘tenebris. Tenebris. Tenebris. Vade ad dormire.
 Ava chciała mnie uśpić.
 Zaczęłam blokować swój umysł. Pomyślałam o dźwiękoszczelnych drzwiach. Są zamknięte. Oddzielają mnie od rzeczywistości. Czarownica jednak była silniejsza. Jej głos uderza w nie.
   Blokada jest mocna. Blokada jest mocna – powtarzałam w myślach.
 - Vade ad dormire. Vade ad dormire! – krzyknęła Ava.
 Drzwi pękły. Nie mogę nic z tym zrobić. Robię się senna. Twarz Azazela, las robią się ciemniejsze, aż znikają.


 W końcu się obudziłam. Znów zostałam przywiązana. Tym razem do drzewa.
 Wyrywałam się. Nic. Która była godzina? Ile czasu zostało do wskrzeszenia?
 - Nie denerwują się tak – powiedziała ciemnoskóra.
 Mogłam się domyślić, że będzie współpracowała z najsilniejszym wampirem.
Rozbolała mnie głowa od tego zaklęcia.
 Muszę się stąd wydostać!
 - Czemu z nim pracujesz? – Odwróciłam uwagę Avy, żeby nie zauważyła dymu,
 - Potrzebne ci to?
 - Chciałam tylko wiedzieć.
 W prawej ręce utworzyłam małą kulę ognia. Płomienie powędrowały do łańcuchów. Nie wiem ile to zajmie. Mam nadzieję, że mniej niż minutę.
 Stało się coś dziwnego. Przestałam czuć swoją moc. Stałam się bezsilna, taka słaba. Mojemu ciału czegoś brakowało.
 - Widzę, że pojawił się kolejny objaw – rzekła kobieta.
 - O co ci chodzi?
 - Straciłaś swoją moc.
 Jak mogłam ją stracić? Nie wierzę jej.
 - Kłamiesz!
 - Czemu miałabym to robić?
 Właśnie, czemu? Żebym nie mogła jej użyć, bym uciekła?
 Ciągle próbowałam wezwać magię ognia. Za każdym razem nie udawało mi się.  Czyżby Ava mówiła prawdę? To niemożliwe.
 Halucynacje trwały tylko kilka minut, więc ta blokada też będzie tyle trwała. Wierzyłam w to. Bez magii nie będę mogła uratować swoich przyjaciół.

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 21 cz.1


 Weszłam do kuchni. Chris siedział na krześle, jedząc małą kanapkę z szynką. Usiadłam obok niego. Nie byłam głodna, ani nawet spragniona.
 - Jak ci smakuje śniadanie śmiertelników? – spytałam żartobliwie.
 - To jest okropne, ale da się przeżyć – odpowiedział z pełnymi ustami.
 Zastanawiałam się, czy opowiedzieć mu o wczorajszej wiadomości. O Azazelu również. Nie przeczytałam o nim żadnego zdania, ani o odtrutce. I miałam nadzieję, że nadal tam są . Ufałam mu. Pewnie pomoże mi w chronieniu Lydii. Nie wiadomo, kogo wampir chce wskrzesić.
 - Chcesz mi coś powiedzieć? – Jak on mnie dobrze zna.
 - W nocy znalazłam informacje o moim zatruciu. I o kimś jeszcze.
 - Kim?
 Wtedy opowiedziałam mu wszystko o mojej wędrówce do Krainy Duchów i o spotkaniu z babcią. On uważnie mnie słuchał. Nie przerwał mi nawet na chwilę.
 Pięć minut po tym poszliśmy do mojego pokoju i otworzyłam Księgę Czarów. Pokazałam mu strony, na których wszystko było napisane. Przez moment przypatrywał się kartkom.
 - Ale tutaj nic nie ma – oznajmił.
 Rzuciłam wzrokiem na księgę. Nic się nie zmieniło. Litery były takie same jak kilka godzin temu.
 - Przecież jest.
 - Tutaj nic nie ma.
 Przyjrzałam się dokładnie. Po chwili słowa zaczęły powoli znikać, a kiedy nie było ich widać, znów się pojawiały. Co się dzieje? Co się ze mną dzieje?
 - Masz halucynacje – stwierdził Chris. – To jeden z symptomów zatrucia.
 Ta wiadomość od babci była tylko w mojej głowie? Nie, nie wierzę. Może babunia nie chciała, żeby ktoś inny dowiedział się o Azazelu i dlatego tylko ja widzę treść.
Wzięłam do ręki telefon i przejrzałam galerie. Zdjęcia, które zrobiłam minionej nocy, zniknęły. Teraz nadal mam zwidy, czy wczoraj nie robiłam żadnych zdjęć? Zaczęłam drżeć.
 - Czy twoja babcia mówiła o ranie? – spytał Chris, obejmując mnie.
 Nie odpowiedziałam, tylko pokręciłam przecząco głową. Jakby coś powiedziała to bym wspomniała o tym w monologu, który wygłosiłam kilkanaście minut temu.
 Półgodziny później zadzwoniłam do Lexi. Zdziwiło mnie, że odebrała.
 - Co tam? – zapytała oschle.
 - Mam prośbę. Nie wychodź dzisiaj z domu.
 - Czemu? Co się dzieje?
 Wykonałam serię rozluźniających oddechów i zaczęłam jej tłumaczyć, że miałam wizję na temat jej i Adama.
 - Coś się nam stanie?
 - Tak. – Pominęłam wątek o śmierci.
 - Złamiemy coś? Ktoś nas porwie?
 Cała Lexi. Jestem szczęśliwa, że w końcu się pogodziłyśmy, lecz znowu muszę ją okłamać. Tęskniłam za naszymi rozmowami do trzeciej nad ranem, spotkaniami, co tydzień, żeby oglądać film i zajadać się popcornem lub chipsami. Zatęskniłam za wygłupami, jak przez godzinę mogłyśmy się śmiać z najgłupszych rzeczy.
 - Tak, ktoś was porwie. – Bardzo ciężko przeszło mi to przez gardło.
 Nienawidzę siebie za to, iż znowu ją okłamuję. I Adama. Jego to też dotyczy.
 - Więc razem z Adamem mamy zostać w domu i nigdzie nie wychodzić? – upewniła się.
 - Nawet, gdy będę ponownie do ciebie dzwonić i rozkażę wam wyjść – rzekłam.
 - Przez magiczne sztuczki – mruknęła.
 W oczach pojawiły mi się łzy. Jeśli mój plan pójdzie na marne to już nigdy nie zobaczę swoich przyjaciół. Właśnie, co się pogodziłam z Alexis i mogłabym ją stracić.
 Teraz przyszła pora na Lydię.
 - Właśnie dzwoniłem do Bena. Zgodził się obserwować Lydię. – Odezwał się brązowooki.
 - Czy to był Chris? Tak dawno nie rozmawiałyśmy, pewnie masz dla mnie jakieś pikantne historie.
 Wampir usłyszał Lexi i uśmiechnął się pod nosem, a ja zawstydzona odwróciłam się do niego plecami.
 - Pogadamy później. – Jeśli będzie to później.
 Rozłączyłam się. Chciałabym, aby ta historia skończyła się Happy Endem. Mogłam się tylko o to modlić.

 W południe wyszłam na spacer, zaczerpnąć świeżego powietrza. Śniegu już prawie nie było widać. Szłam w kierunku parku, gdzie ostatnio miałam wizję. Wzięłam ze sobą Spike’a, żebym czuła się bezpieczniej. To Chris chciał ze mną pójść, ale powiedziałam mu, że lepiej będzie jak będę sama. A wtedy zaproponował, żebym wzięła psa. Jak mogłam odmówić. Zrobił minę smutnego psiaka. Oczywiście mówię o Spike’u.
 Kiedy dotarliśmy na miejsce, usiadłam na ławce, na której są Lexi i moje inicjały. W szóstej klasie zaznaczyłyśmy, że ta ławka jest nasza. Znajduje się najbliżej lodziarni i sceny, po której najczęściej dzieciaki chodziły i udawały, że śpiewają.
 Odpięłam smycz od obroży psa. Spike pobiegł do wodopoju. Ja zamknęłam oczy. Właściwie, co ja tu robię? Powinnam być teraz w domu i przygotować się na konfrontację z Azazelem.
 Podniosłam powieki. Niby wszystko było takie same, lecz coś się zmieniło. Powietrze zrobiło się cięższe. Udo zaczęło mnie piec. Gwizdnęłam, przywołując przy tym psa. Zakręciło mi się w głowie. Złapałam się ławki, by nie upaść. Po chwili wszystko ustało.
 Słyszałam śmiechy dzieci, wodę tryskającą z dysz i mogłam normalnie oddychać. Jedyne, co pozostało to pieczenie.
 - Spike, wracamy do domu – odezwałam się słabo.
 Chciałam zapiąć smycz, ale Spike zaczął uciekać. Przy ostatniej próbie pobiegł w stronę ulicy. Wołałam go. Nie zatrzymał się. Udałam się za nim. Biegłam coraz szybciej, a on nie zwalniał.
 - Spike, stop! – krzyknęłam, po czym gwizdnęłam.
 Pies wszedł na ulice. Na szczęście nie przejeżdżał żaden samochód. Zatrzymał się na środku jezdni. Szybko przybliżyłam się do niego. Złapałam go za kark. Już miałam zaciągnąć psa na bok, a zauważyłam granatowe auto. To był Peugeot 206.  Próbowałam poruszyć nogą, lecz ta odmówiła posłuszeństwa. Tak samo było z drugą. Nie mogłam się ruszyć. Bałam się.
 Auto było coraz bliżej. Krzyknęłam, aby kierowca się zatrzymał. Nie zrobił tego.
  Proszę, niech to nie będzie mój koniec – pomyślałam.
 Poczułam ostry ból w każdej części ciała. Ponownie nie mogłam oddychać. Widziałam tylko oślepiające światło. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, znalazłam się w parku.
 Siedziałam na ławce, tak jak wcześniej. Poruszyłam jedną kończyną, później drugą. Dotykałam też brzucha, gardła, głowy. Nic nie bolało. Wszystko było na swoim miejscu.
 Spike polizał mnie w rękę. Czuł, że ze mną jest coś nie tak. 
 Jednak Chris miał rację. Mam halucynację.
 20 minut później weszłam do swojego domu. Na drzwiach od kuchni zauważyłam karteczkę. Było na niej napisane, że Chris pojechał do własnego mieszkania i niedługo wróci. Pewnie musiał napić się krwi.
 Poszłam do sypialni i wzięłam Księgę Czarów. Przestudiowałam ją. Musiałam się nauczyć wszystkich zaklęć, bo inaczej nie przeżyję jutra.
 Po godzinie głowa zaczęła mnie boleć od nadmiaru informacji, nogi mi zesztywniały i musiałam się wykąpać. To wkuwanie zmęczyło mnie. Teraz tylko muszę poćwiczyć.
 W łazience odkręciłam kurek i gorąca woda zaczęła wypełniać wannę. Ja tymczasem zaczęłam się rozbierać. Szarą bluzkę położyłam na półce, na której wcześniej znajdowały się perfumy cioci, jeansowa spódniczka trafiła do kosza z brudnymi rzeczami. Upięłam włosy w niedbały kok.
 Do wanny nalałam trochę zimnej wody i wskoczyłam do niej. Tego mi właśnie było trzeba, chwilę relaksu.
 Kilka minut później zdecydowałam, że poćwiczę moce na wodzie. Uniosłam lewą rękę tak żebym koniuszkami palców dotykała tafli. Palcem wskazującym u drugiej ręki kreśliłam kółka. Rozluźniłam się. Oddychałam spokojnie i powoli. Woda zaczęła bulgoczeć. Wystraszyłam się a także zdekoncentrowałam. Cała się ochlapałam. Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Powtórzyłam czynności. Woda stawała się cieplejsza, a mnie to nie przeszkadzało.
 Usłyszałam skrzypce. Wiem, że to dziwne, ale naprawdę słyszałam muzykę, którą ktoś grał na tym instrumencie. Lecz ja w domu nie miałam skrzypiec. 
 Wstałam pośpiesznie, wylałam wodę i zaczęłam się wycierać beżowym ręcznikiem.  Gdy się ubrałam wyszła na korytarz, najpierw się rozglądając. Nikogo nie było. Podążałam za muzyką. Uznałam, że ktoś gra na dole. Na schodach pomyślałam, że to może być kolejna halucynacja. Skąd mam wiedzieć, co jest prawdziwe, a co nie?
 Wyjęłam komórkę i zadzwoniłam do Chrisa. Po czwartym sygnale włączyła się poczta głosowa. Zadzwoniłam jeszcze raz. Znowu nie odebrał.
 Na parterze rozejrzałam się po kuchni, salonie i małej łazience. Nikogo nie znalazłam, a muzyka klasyczna nie przestawała grać. Wydawało mi się, że staje się coraz głośniejsza, lecz nie wiedziałam skąd pochodzi. Dźwięk skrzypiec przyprawiał mnie o dreszcze, ale i jednocześnie przyjemność. Takie dziwne uczucie w sercu, jakbym już kiedyś słyszała te nuty. Nie mogłam sobie przypomnieć.
 Otworzyłam drzwi wejściowe. Zimny podmuch wiatru otoczył moje ciało. Na zewnątrz też nikogo nie widziałam, co trochę było dziwne.
 Instynkt podpowiadał mi, żebym wyszła, więc włożyłam na siebie płaszcz i oddaliłam się od domu.
 Przeszłam kilka kroków, a muzyka ucichła. Przeraziłam się. Trzęsłam się, nie tylko z zimna.
 Na ulicy nic się nie działo, zatem odwróciłam się, aby wejść do środka budynku, ale zamiast patrzeć na mieszkanie, widziałam ciemność. Ktoś założył mi worek na głowę. Próbowałam wymachiwać rękoma, lecz zostały związane liną. Przywołałam moc ognia i chciałam spalić ją, nie raniąc przy tym mnie. Niestety, sznur był czymś nasączony, nie mogłam użyć swojej magii.
 Bałam się. Chciałam krzyczeć, kopać albo drapać napastnika, tylko żeby mnie puścił. Nie mogłam uczynić żadnych z tych rzeczy. Poczułam ucisk na nogach. Byłam teraz unieruchomiona.
 Usłyszałam odgłos otwieranego zamka i nieznajomy pchnął mnie do środka … wozu. Możliwe, że ciężarówki.

O mnie

Moje zdjęcie
Miłośniczka fantasy, magii, wiedźm oraz rocka.