Tego dnia było
niezwykle gorąco. Już od samego rana ludzie nie mogli wytrzymać. Ten dzień był
idealny do opalania się na plaży, picia zimnych drinków czy najzwyklejszego obijania
się. Jednak był to środek tygodnia. Dorośli szli do pracy, a dzieci do szkoły.
Na całe szczęście, dla uczniów, był to też ostatni dzień w szkole. Lekcje
zostały skrócone, więc o pierwszej po południu budynki opustoszały.
W ten dzień również
miała nastąpić pełnia księżyca.
Z moich doświadczeń
wiedziałam, że w tym czasie dzieje się coś okropnego dla mnie i dla innych.
Większość mojego liceum szła wieczorem na imprezę. Też zostałam zaproszona,
lecz nie mogła na nią pójść. To znaczy, mogłam, ale nie chciałam. Coś by się
stało. A gdy zostanę w domu, oglądając jakiś nędzny film, będę bezpieczna. A
czy zostałam jak grzeczna dziewczynka?
O trzeciej odwiedził mnie Ben. Wypytywał o ten głód, który
czułam kilka dni temu. Od tamtego czasu nic podobnego się nie zdarzyło, więc
nie chciałam o tym rozmawiać. Mogło mi się tylko wydawać.
Wampir usiadł obok
mnie i przyglądał się mojej osobie. Wyglądał na ciekawego.
- Mogę ci opowiedzieć,
co czuję, gdy jestem na głodzie, a ty opowiesz, co ty czułaś – zaproponował.
Zgodziłam się, choć
to nie trwało tak szybko. Najpierw rozmyślałam nad całą tą sprawą. Argument za:
jeśli poczułam głód Bena, to znaczy, że nie potrzebnie się martwiłam nowym wampirem
w mieście. Argument przeciw: jeśli poczułam coś innego niż on, to umrę z przerażenia.
Skąd bym czułam głód innego wampira? A jeśli to nie wampir, to co? Jednak musiałam
się dowiedzieć.
- Czuję jak mój
przełyk i całe gardło się palą, w brzuchu pojawia się mały potwór, który powoli
zjada mnie od środka. Myślę ciągle o krwi i przez to trudno mi chować kły.
Ciągle słyszę pulsującą ciecz w organizmie. Przez to wszystko wariuję – rzekł zielonooki.
– A gdy wypiję choć trochę krwi, to wszystko znika na chwilę, nic nie odczuwam.
Jeśli wypiję dużo płynu, to dłużej jestem w tym stanie. Ale gdy już się skończy
czas, to nadal jestem głodny, jednak nie tak jak przedtem.
Słuchałam tego bardzo
uważnie. Zafascynowałam się naturą wampirów. Nie chciałam nim zostać, ale byłam
ciekawa, jak to jest nim być
- Teraz twoja kolej.
Powiedziałam Benowi,
jak to się stało. Mówiłam, że byłam bardzo smutna, kiedy to się zdarzyło. Nie
wiedziałam, czy to będzie jakaś podpowiedź, jednakże o tym wspomniałam. Mówiłam
o tym potworze. Powiedziałam też, że gapiłam się na gardło, na widoczną żyłę
Catherine. I jak myślałam o krwi.
Siedzieliśmy w ciszy
przez dłuższą chwilę. Każde z nas musiało przetrawić te informacje oraz
rozgryźć jak i dlaczego, to mi się przytrafiło.
- Ja nie mam bladego
pojęcia, ale może w domu Bianci się znajdą jakieś księgi z rozwiązaniem –
oznajmił wampir.
Zgodziłam się z nim.
On pojechał do chatki zmarłej, a ja zostałam w swoim domu.
Przeczekując pełnię.
O siódmej wieczorem
siedziałam na kanapie z miską popcornu, oglądając „Orange is the New Black”.
Serial, jak dla mnie, nie był interesujący, ale go oglądałam. Nie było niczego
innego w telewizji. Dostałam kilka wiadomości od znajomych pytających, czy
pójdę na imprezę. Odpowiadałam, że nie mam humoru. Jednak prawda była inna.
Bardzo chciałam się zabawić ze znajomymi ze szkoły, lecz bałam się.
- Anna, pójdę spać
wcześniej. Muszę wstać o czwartej, jeśli nie chcę się spóźnić na samolot –
powiedziała moja mama, żegnając się ze mną.
Znowu mnie zostawia.
Wylatuje na dwa miesiące. Teraz, gdy miałam całe dni wolne, ona musiała
wyjeżdżać. Tym razem nikt ze mną nie zostaje. Matka mi ufa. Zaufa mi, że nie
zrobię żadnej imprezy, że nie będę czarowała jak opętana i oczywiście, że będę
uważać.
Spojrzałam za okno.
Księżyca jeszcze nie było widać. Jeszcze za widno. Jednak mój strach dawał o
sobie znaki. Ręce mi się pociły, lekko drżały, a w głowie ciągle widziałam
straszne obrazy.
Godzinę później
księżyc wisiał wysoko na niebie. Nie wyczuwałam niczego nadzwyczajnego, więc
uznałam to za dobry znak. Zrobiłam sobie herbatę, popcorn dawno się skończył, więc
otworzyłam paczkę herbatników. W tle leciał nowy film z Hugh Jackmanem.
Siedziałam sama, nudząc się. Po kilkunastu minutach zasnęłam. Jak za każdym
razem przyśnił mi się koszmar, lecz nie był on normalny. Domyśliłam się, że to
była wizja. Znajdowałam się w lesie. W tym miejscu odbywała się duża balanga. Z
głośników dudniła głośna muzyka, alkohol lał się hektolitrami, a pary migdaliły
się gdzie popadnie. Zauważyłam, że pośród drzew ktoś się czai. Nie widziałam
twarzy. Kiedy podeszłam do nieznajomego, ten zamienił się w wilkołaka o
platynowej sierści. Nie zaatakował nikogo. Zawył do księżyca, spojrzał na mnie
i ponownie zawył. Później odbiegł, a ja próbowałam go dogonić. Był jednak za
szybki. Uciekł mi.
Nagle usłyszałam
wrzaski. Miały nierówne brzmienie i dochodziło z imprezy. Wróciwszy tam
zobaczyłam, że wszyscy nie żyją. Tylko jedna osoba została ocalona. A tą osobą
był mój klon. Podszedł do mnie, wyglądał jakby dopiero go wyciągnięto z grobu.
- Nie było cię tu. To
przez ciebie wszyscy nie żyją. Mogłaś nas uratować, przeszkodzić im. Jednak
sobie poszłaś – wysyczała druga Ja.
Ona zaczęła krzyczeć,
a ja wraz z nią.
Obudziłam się tak
szybko jak zasnęłam. Leżałam na podłodze w salonie, trzęsąc się ze strachu. Nie
słyszałam, żeby mama schodziła do mnie, zatem wywnioskowałam, iż w ogóle nie
krzyczałam albo matka ma głęboki sen.
Usiadłam na kanapie,
wyłączyłam telewizor i wpatrywałam się w księżyc. Czułam, że to była wizja.
Musiałam pójść na prywatkę i uratować ludzi. Ale kto ich zaatakował? Wilkołaki?
To możliwe w tę noc. Przepowiednia pokazała mi wilkołaka, może to jego stado
zabiło nastolatków. Tylko jaki sobie poradzę z nimi? Jak można obezwładnić całą
watahę?
Nie szukałam
odpowiedzi. Założyłam adidasy i wyszłam na zewnątrz.
•••
•••
Na samym wejściu
dostałam czerwony plastikowy kubek z piwem. Wypiłam kilka łyków, tak na
rozluźnienie. Byłam bardzo spięta przez tą przepowiednie. Nie wiedziałam, o
której godzinie stanie się masakra. Postanowiłam, że nie będę się oddalała od
reszty. Nie zamierzam iść w stronę lasu. Jak bym zobaczyła wilkołaka, to
odwrócę wzrok i odejdę. Tak. Tak zrobię.
Impreza odbywała się
przy domku letniskowym rodziny Ledge. Byli bardzo bogaci, więc ten budynek
wyglądał jak pałac wykonany z drewna. Posiadał dwa piętra, lecz był bardzo
szeroki. W dzień promienie słoneczne oświetlały prawie cały dom, bowiem jego
okna miały rozmiary drzwi. Cała zabawa odbywała się na zewnątrz, jednak w
środku też roiło się od ludzi. Większość były to osoby typu „zmarzluchy” oraz
bojące się owadów.
Odstawiłam prawie
pusty kubek na stole i obserwowałam nastolatków. Te osoby interesowały się
normalnymi rzeczami, takimi jak moda, sporty, miłość. Oni nie wiedzieli, że na
świecie istnieją wampiry czy wilkołaki. Poznałam kilka dziewczyn, które wierzą
w te istoty i chciałyby stać się nimi. Jednakże gdyby wiedziały prawdę na ich
temat …
- Anna, a jednak
przyszłaś. – Przywitał mnie wesoły głos. Należał on do Philipa Cooper,
przewodniczącego klasy.
- Nudziło mi się w domu,
więc postanowiłam przyjść.
- To dobrze. Ta
impreza zostanie w twojej pamięci, aż do twojej śmierci.
Chłopak przybliżył
się do mnie, położył rękę na moim ramieniu. Poczułam ostry zapach alkoholu od
niego. Musiał on wypić już kilka kubków. Zaprowadził mnie na zewnątrz i dolał
mi trochę piwa. Muzyka dudniła głośno. Leciała idealna piosenka do tańca. Ja
jednak nie byłam tym typem dziewczyny i zostałam w miejscu, przyglądając się
drzewom. Popijając piwo, próbowałam się śmiać z dowcipów kolegi oraz wymieniać
parę zdań. On wyczuł, że dziwnie się zachowuję.
- Wiem, że nadal
cierpisz z powodu Lexi, Anna – rzekł Phil. Popatrzyłam w jego twarz. Troszczył
się o mnie, martwił. Pamiętam, że w dzieciństwie on stracił swojego brata
bliźniaka. Wiedział, co czułam. A ja wiedziałam, że on nadal cierpiał z tego
powodu. Tylko, że ja byłam rozerwana pomiędzy dwoma uczuciami. Widziałam
pogrzeb przyjaciółki, lecz czułam, że ona nadal żyła. – Musisz przestać myśleć
o niej i Adamie. Zacznij się bawić. Daj, doleję ci piwa.
Przewodniczący wziął
ode mnie do połowy pusty kubek i odszedł. Zrozumiałam, że on miał rację. Choć
na jedną noc powinnam przestać myśleć o przykrych rzeczach. I zacząć się bawić.